10

251 7 0
                                    

Per. Nicholas

Jestem w domu moich rodziców. Znaczy... Przyszłych rodziców. Nieważne. Leżę sobie na łóżku i czekam na zbawienie. Tym zbawieniem ma być godzina 13. Wystarczy mi w sumie 12, ale lepsza nadal będzie 13. O tej godzinie mam jazdę konną. Cały tydzień na to czekam.

-Nick! - zawołał jeden z moich przyszłych ojców.  Chcę żeby ta sprawa została zakończona.

Schodzę na dół i widzę mojego wspaniałego dyrektora na kanapie przed telewizorem. Natomiast surowego nauczyciela, który wszystkiego zabrania i się czepia, uśmiechniętego.

-Ładnie wyglądasz. - odpowiada tata Franek.

- Jak zawsze w soboty. - dopowiada tata Antek.

-Mhm... Nie możemy już pojechać? Tato... proszę.- jak zawsze jest problem.

- Który?- obaj pytają na raz.

- Tata Franek. W końcu to on prowadzi.- zastanawia mnie jedna rzecz, ale nie będę o nią teraz pytał.

-Zjedz i wypij herbatę najpierw.- kładzie wszystko na stole.- Odrobiłeś lekcje?

Mruczę w odpowiedzi na tak, bo już mam kęs kanapki w ustach. 

-Idź się przebrać. - tata Franek wstaje z kanapy i idzie do łazienki. Przyszedł tata, który został pierdolić coś o tym że powinienem iść się przebrać i takie tam.

-Dobrze tato, ale błagam... Przestań nadawać w kółko o tym samym.- wyszedłem i poszedłem do siebie.  Otworzyłem szafę i pogrzebałem trochę. Wyjąłem spodnie na konie i skarpetki. Przebrałem się i wróciłem na dół.

Widok jaki zastałem wcale mnie nie zdziwił. Moi przyszli ojcowie miziali się na kanapie. Chrząknąłem a ich wzrok wylądował na mnie.

–Możemy ruszać? - zapytałem. Oboje pokiwali głowami na tak.


Nastał poniedziałek. Przez wszystkich znienawidzony dzień tygodnia, ale nie przeze mnie. Nie wiem czemu, ale lubiłem chodzić do szkoły.

Wstałem równo z budzikiem, czyli o siódmej. Szybko ubrałem się w dżinsy, bluzkę i bluzę. Wszystko szerokie i wygodne jak dla mnie. Spakowałem się na dzisiaj i wyszedłem z pokoju, z plecakiem na ramieniu. Zszedłem do kuchni kładąc w niej mój plecak i usiadłem do kuchni, czekając na moje śniadanie. Jak zwykle herbata. Wypiłem i spakowałem drugie śniadanie do plecaka. Poczekałem chwilę na rodziców i wyszliśmy razem z domu. Pojechaliśmy do szkoły, bo mieszkali dalej niż moi, niedługo, byli rodzice. Dwie przecznice przed szkołą mnie wysadzili, tak jak sobie tego zażyczyłem.

Szedłem drogą tą co zawsze, gdzie tradycyjnie spotkałem Kluskę. Przytuliliśmy się na powitanie i ruszyliśmy w stronę szkoły.

- Jak tam nowy nauczyciel? - zapytała, zaczynajac rozmowę.

- Dobrze. Jest... W porządku. Nie krzyczy, nie zadaje od cholery prac domowych.

Popatrzyłem na nią. Patrzyła na mnie z politowaniem.

- Nie o to mi chodziło. Zresztą, wiem że próbujesz ukryć prawdę. - a ona znowu o tym.

- Kluska, nie chcę o tym rozmawiać okey? Tak jest przystojny, jest w moim typie, ale to nie znaczy, że będę się teraz za nim uganiać. Zresztą gdyby on też czuł coś do mnie, ty by zaczął o czymś rozmowę, a nie "zostań po lekcjach". Bez sensu. - zacząłem się żalić. Miałem tego dość.

Tak, nowy nauczyciel, który nie podaj swojego imienia i nazwiska podoba mi się, ale co z tego? Przecież gdyby ktoś się dowiedział, że ze sobą jesteśmy, wywaliliby go ze szkoły, a mnie zawiesili w prawach ucznia.

- To chodźmy w sobotę na przejażdżkę konną. - byłem tak zajęty swoimi myślami, że nie myślałem kto to powiedział.

- To dobry pomysł. Poprawi mi humor. O któ... - spojrzałem na osobę, która to zaproponowała i nie była to Kluska.

- o 16, pasuje? Znam taką ciekawą stadninę niedaleko, która robi jazdy w terenie. - powiedział Selej.

Nie spodziewałem się tego, stałem tylko i patrzyłem co się właśnie odpierdala.

Po chwili odpowiedziałem...





Też Was kocham😘

I Tak Cię Nienawidzę | Boy x BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz