- Azumane?
Asahi odwrócił się do czarnowłosego rozgrywającego z delikatnym i pytającym uśmiechem. Zrezygnowali z honorowego, ale pozostawali na podstawie nazwiska.
- Ja.. Ja po prostu... - Kageyama cicho jąkał się i odwrócił wzrok a Asahi zrozumiał prawie w tej samej chwili, w której usłyszał jego zakłopotany głos. Rozgrywający chciał, nie, potrzebował porozmawiać.
- Chodźmy do zwykłego miejsca. – Asahi zasugerował i odwrócił się do ruchu, Kageyama wlokący się w tyle jak zagubiony szczeniak. Nie tak dawno temu było na odwrót. W pewien sposób, Kageyama był dobry dla niego... Wzmocnił jego pewność siebie, ponieważ Kageyama wciąż był niezręczny i dosłownie nie miał umiejętności społecznych, ale przede wszystkim... on nie oceniał. Asahi czuł, że otwarcie się na niego było łatwe... ulżenie. Kageyama zadawał pytania, ale nigdy go nie zniechęcał ani nie skarcił, jak zrobiłby to Nishinoya, Sugawara lub ktokolwiek inny.
Kageyama zaakceptował swoje obawy, tak jak Asahi zaakceptował Kageyamę.
- O czym chcesz porozmawiać?
„Zwykłym miejscem" był porośnięty trawą obszar za salą gimnastyczną, ukryty i to uszczęśliwiało dwóch siatkarzy.
- Ja... Mam sny. – Kageyama mruknął i osunął się na zimną ścianę sali, obok Asahiego. Jeden uniósł brwi i powiedział.
-... sny?
- Dziwne sny. Sny o... latającym Hinacie. Nad ogromnym lasem. A poten nagle... Upuścił moją rękę... i... i spadłem... i... wszystko z-zamieniło się na czarno.
Zanim Kageyama skończył, trząsł się. Asahi objął go ramieniem, by go pocieszyć i wreszcie uświadomił sobie, że Kageyama już się nie cofnął, gdy Asahi go dotknął. Przyzwyczaił się do niego.
- Boisz się... To oczywiste. Boisz się, że Hinata nie będzie cię już potrzebować. Miłość to wrzód na dupie... - Asahi westchnął z połowicznym uśmiechem i dostał w zamian jednego od Kageyamy. Jego uśmiechy stały się mniej przerażające... Asahi zdał sobie sprawę, że ilekroć Kageyama próbował być miły, uśmiechał się przerażająco i szaleńczo. Jednak jego prawdziwe uśmiechy, kiedy poczuł się komfortowo w towarzystwie kogoś, były darem z nieba.
- Prawda... Jak się masz, Azumane?
- Ah cóż.. Cierpię na coś podobnego. Ale marzę o uściskach.
- Uściskach? – Głos Kageyamy nie był ani niedowierzający, ani rozbawiony. Był neutralny, bez uczuć, dokładnie to, co Azumane lubił w czarnowłosym rozgrywającym.
- Tak. Tak często dotykasz skrzydeł Hinaty, prawda? Chce dotknąć Noyi... jak, stale. Ale nigdy tego nie zrobiłem... Z tymi puszystymi skrzydłami, które mogą zablokować wszystkie kłopoty i okropności ze świata zewnętrznego. A potem się budzę... czując uczucie zimna i pustki.
Kageyama powoli skinął głową i oparł brodę na pięści, przyglądając mu się uważnie.
-... Jesteś prawdziwym mięczakiem, Azumane.
- Wiem. – zachichotał, a Kageyama dołączył do niego z małym chichotem. Uściski i koszmary, co za czas na życie.
- Oh, racja... Jak idzie z Iwaizumim-senpaiem?
Kageyama wciąż nie przestał nazywać asa Seijoh senapi, i jeśli byłby szczery, Asahi uznał za urocze i podziwiające podtrzymywanie tej tradycji z kimś, kogo kiedyś znał w gimnazjum.
- Iwaizumi? Jest całkiem miły. Zupełnie inny niż na boisku... Zawsze troszczy się o wszystkich i troszczy się nawet o obcych.
Kageyama skinął głową i ponownie zaczął patrzeć przed siebie w pustkę.
- Zawsze taki był... Ale najbardziej zależy mu na Oikawie-san. Dlaczego miałby wrócić do Aoba Johsai w środku nocy, aby sprawdzić, czy Oikawa-san wciąż trenuje? Tak poza tym.. Dziekuje, Azumane.
- Nie kłopocz się Kageyama. Przyjaciele robią dla siebie takie rzeczy. Wiem, że to trudne, ale uwierz mi, zawsze będę cię wyciągał z boiska.
Po raz chichot ozdobił rozmowę. Hinata i Nishinoya byli dla nich drażliwym tematem, ale dobrze się opłaciło, aby dalej o nich rozmawiać. Kageyama gadał o tym, jak irytujący jest Hinata, a wszystko, co słyszał Asahi, to podziw i czysta miłość między wierszami „Boże, on jest taki głupi, że chce go udusić" i „Wyobrażasz sobie, że wciąż uderza mnie swoimi skrzydłami". To samo dotyczyło Asahiego, jednak pozostała mu pochwała dla własnej sympatii. Wiersze „on jest taki słodki, że chcę zginąć" i „Walczyłby dla mnie z niedźwiedziem, jestem tego pewien" ciągle wypływał z jego ust, a Kageyama siedział i słuchał, ponieważ tak robili dla siebie przyjaciele.
***
- Ej Kageyama-kun! Czy śnisz na jawie? – spytał Hinata obok niego, zaklęcie pozostawione w banku, a Kageyama mógł zobaczyć, jak trzepoczą mu skrzydła, gdy przeciąga się, by przygotować się do treningu klubowego.- Oczywiście nie, idioto – mruknął w odpowiedzi, a Hinata sapnął, urażony jego tonem.
- Ty jesteś idiotą, idioto! Dlaczego zawsze musisz być takim idiotą?! Możesz być raz miły?! Ej Kage-
Kageyama wpatrywał się w niego czułym uśmiechem na twarzy, gdy chibi nie przestawało gadać, nawet nie zauważając, w jaki sposób niebieskie oczy Kageyamy rozjaśniały się za każdym razem, gdy patrzył na swojego środkowego blokera, jak jego serce groziłoby wyskoczeniem z klatki piersiowej, motyle zwisały mu w żołądku, a mózg zamienił się w papkę.
Nie... Był słodkim, niewinnym i gorącym Hinatą.
Kageyama mógłby gapić się na niego godzinami, gdyby nie Sugawara delikatnie go szturchnął z lekkim uśmieszkiem, usta otwierają Sue tylko lekko, by szepnąć „jeśli zbyt długo będziesz wpatrywać się w słońce, oślepniesz".
Kageyama zarumienił się i odwrócił, podczas gdy Suga zachichotał i poklepał go po plecach, powodując, że się spłoszył. Brak kontaktu cielesnego z Sugą, nie jestem do niego przyzwyczajony, jego mózg krzyczał, a obrazy tylko trzech osób, które go dotknęły, zalały jego umysł.
Asahi, jego matka i... Hinata.
***
850 słów
Boze, jestem takim debilem że zapomniałam dodać 6 rozdział, przepraszam
CZYTASZ
With Wings of Black (Kagehina/Asanoya)
FanfictionJa tu tylko tłumaczę! Okładka, tytuł jak i całe opowiadanie należy do @NoraHanson1