Hinata był szczęśliwy.
Kageyama zaprosił go na bułeczki wieprzowe, a osobiste słońce Karasuno nie miało pojęcia dlaczego, ale też nie obchodziło go to.
Bułeczki. Wieprzowe.
To nie wymagało żadnego powodu.
I tak radośnie żuł swoje jedzenie z Kageyamą obok niego, który cieszył się koktajlem mlecznym, który dał mu Asahi, aby podziękować mu za pomoc z Nishinoyą. Ci dwoje przyjaciół miało długą rozmowę o wyjątkowym miejscu w swoich ulubionych ptakach i zgodzili się spróbować poszukać więcej, które im się podobają.
Cóż, Kageyama potrzebował tylko pretekstu, by dalej wdzierać się w osobistą przestrzeń Hinaty, nawet jeśli sam chłopak nie miał w tym żadnego poczucia. Jego żołądek wciąż zwijał się z miłości, gdy Hinata był blisko, a zwłaszcza, gdy żył w swoim zwyczaju, by owinąć jedno ze skrzydeł wokół Kageyamy.
- Dlaczego zawsze mnie przytulasz z skrzydłami?
Tutaj. W końcu zapytał. Hinata przełknął duży kęs, który wziął, a oczy Kageyamy podążały za ruchem jego delikatnego gardła z dreszczem. Środkowy bloker powoli opuścił skrzydło, z dala od Kageyamy.
- Hmm... Brak pomysłu! To po prostu nawyk. Ale jeśli nie lubisz teg-
- N-NIE nie! W porządku! Totalnie w porządku! B-byłem po prostu ciekawy! J-ja... Lubię t-to...
Kageyama prychnął głośno i obaj unikali patrzenia na siebie, chociaż byli zdenerwowani, a skrzydło Hinaty wróciło na swoje miejsce wokół dobrze zbudowanego, ale szczupłego ciała Kageyamy.
- Uhh.. C-chciałbyś wyjść? – rozgrywający nareszcie zasugerował i Hinata się zgodził pospiesznie, odwracając się do wyjścia w szybkim tempie.
Nigdy, przenigdy Kageyama nie zrezygnuje ze swojego miękkiego i pierzastego koca, który chodził za nim jak szczeniak. Zdał sobie sprawę, dlaczego Azumane był zazdrosny, Nishinoya i on nie zaszli tak daleko.
Mówiąc o Asahim, as Karasuno szedł ulicą, aby wrócić do domu, kiedy wpadł na Iwaizumiego. Lekko zaskoczony, ale zadowolony, Asahi pozwolił Iwaizumiemu wciągnąć go w rozmowę, która podświadomie przeniosła się na temat skrzydłowych dzieci.
- Czy wierzysz w takie rzeczy, Azumane?
Głos Iwaizumiego był niezainteresowany, może nawet pozbawiony emocji, a jednak Asahi miał niepokojącą potrzebę ucieczki. Jego instynkty i wnętrzności krzyczały na niego, by odwrócił się i uciekł i to jak najdalej od Iwaizumiego.
- Nie uważam, że to niemożliwe, po prostu zastanów się, jakie stworzenia stworzyła natura i ewuluowała dalej. Ale... - as urwał, zaczynając czuć się trochę chory na przeszywający błysk Iwaizumiego z jego boku.
- Ale? – dopytywał się dalej, niewinnie jak zawsze.
- J-Ja... Nigdy nie widziałem żadnego, więc może to tylko mit? – Asahi bezradnie skończył, a oddech Iwaizumiego na chwilę zamarł. Czy Asahi to wyobraził? Prawdopodobnie.
- Brzmi zbyt szalenie, aby mogło być prawdziwe, huh? Jestem szczęśliwy, że nie wierzysz w każdą małą rzecz jak Shittykawa.
Kłamstwo.
Kłamstwo.
KŁAMSTWO.
Iwaizumi zachichotał w myślach i zmienił temat, wyraźnie zauważając, jak niekomfotowo czuł się Asahi. Nie miał zamiaru odciągnąć swojego jedynego źródła do wiarygodnych informacji, jednak wydawało się, że Asahi wiedział więcej niż za pierwszym razem, gdy swobodnie ze sobą rozmawiali. Może spotkał nawet więcej tych mistycznych stworzeń? Iwaizumi wściekał się z zazdrości. Nie mógł tego zaakceptować i w razie potrzeby wycisnąłby wszystkie informacje z asa Karasuno. To nie było tak, że Azumane był dobry w samoobronie lub miał jakiekolwiek doświadczenie z biciem ludzi w pył, Iwaizumi wiedział, że te plotki o nim były dalekie od prawdy.
Hajime zamierzał pozostać cierpliwy, tylko trochę. To wszystko zależało od Azumane, albo powie mu na własną rękę, albo zobaczy, że zostanie zmuszony do wyrzucenia z niego każdej ostatniej kropli.
- Do zobaczenia, Iwaizumi! Dziękuję za towarzyszenie mi! – Asahi zaćwierkał tak niewinnie i nieświadomie na swoim ganku, a Iwaizumi odwzajemnił uśmiechał i pomachał.
- Przyjaciele robią dla siebie takie rzeczy! Mam nadzieję, że wkrótce cię zobaczę, Azumane. Uratuj mnie następnym razem od Crappykawy, żebym się pogodził, rozumiesz?
- Haha, jasne! Po prostu zadzwoń do mnie, a wybawię cię.
Drzwi Asahiego się zamknęły, a uśmiech Hajime był jak zasłona. Nienawidził kłamać, a Azumane poczuje to jak Oikawa.
Następnego dnia w drodze do szkoły, Hinata widział wielki cień w środku ciemnej uliczki i zatrzymał swój rower.
- C-cześć...? – zapytał, odważając się zbliżyć do światła w ciemności, a dwoje świecących brązowych oczu wpatrywało się w niego.
- P.. p.. p-p... potwór...!!! – Hinata wrzasnął, wskoczył na rower i odjechał. Cholera. Coś gigantycznego z świecącymi oczami właśnie się na niego patrzyło. Potwór. Definitywnie. Potrzebował Kageyamy i to teraz.
Błękitnooki rozgrywający zarejestrował podmuch wiatru, gdy znalazł się ofiarą miażdżącego kości uścisku.
- KAGEYAMA!!
Powiedział, że jeden osłaniał uszy przed niewiarygodną głośnością i warknął:
- Co jest, idioto?! – z powrotem do niego.
- P-potwór!! Kageyama tam był potwór!! W-wiem to!!
- Potwór...? – Kageyama bez śladu powtórzył, a Hinata zaczął gadać o tym przerażającym doświadczeniu, dopóki rozgrywający nie obiecał mu, że sprawdzi to później.
Po bolesnym i długim dniu szkolnym i ciągnącym ze sobą Asahim (Kageyama zmusił go, ponieważ wyglądał na wysokiego i onieśmielającego, mimo że rzeczywiście trząsł się jak liść) Kageyama wszedł w ciemną uliczkę z Hinatą, w połowie ukrytym za nim, niewidzialne skrzydła udrapowane wokół brzucha Kageyamy w ciasnym uścisku.
- Puściłbyś mnie?! Ledwo mogę chodzić! – syknął pod nosem, a Hinata zamiast tego zdecydował się przylgnąć do ramienia Asahiego, który prawie krzyknął z powodu nagłego kontaktu ciała.
Nagły hałas przerwał ich cichą kłótnię i wszystkie oczy przesunęły się po kilku śmietnikach. Coś tam było.
- E-ej! C-chcesz walczyć?! – Hinata krzyknął w fałszywej pewności siebie z naprawdę wysokim głosem i Asahi uciszył go, ponieważ nie chcesz walczyć z potworami. Nagle, coś w ciemności poruszyło się, a te błyszczące brązowe oczy znów na nich spojrzały. Asahi krzyknął i skoczył za Kageyamę z środkowym blokerem nadal przylepionym do niego kiedy rozgrywający zrobił nieustraszony krok naprzód.
- Pokaż się! – warknął, a mowa ciała ociekała zaufaniem. Hinata za nim nie mógł pomóc oprócz patrzenia.
Jego przyjaciel chciał walczyć z potworem dla niego.
Jego opiekuńczy i nieustraszony rozgrywający.
Jego Kageyama Tobio.
Jego serce podskoczyło, a ciepłe, przytulnie uczucie bulgotały w jego żołądku, Boże, chciał od razu zagrać z nim w siatkówkę przeciwko Shiratorizawie.
Uwaga Hinaty wróciła do rzeczywistości, gdy ciemna i przerażająco gigantyczna rzecz przesunęła się ponownie, coraz bliżej i bliżej światła.
Asahiemu opadła szczęka, Kageyama się cofnął, a Hinata zbladł. To nie był potwór.
Miał uszy podobne do białego huskyego i długi wygodny ogon, długie i ostre zęby i dzikie błyszczące brązowe oczy, ale to zdecydowanie nie był potwór. Hinata jako pierwszy złapał oddech.
- Aone?!
***
1030 słów
Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że się podoba 😅
Miałam wrzucić wczoraj, ale taki jeden debil nie chciał mnie zostawić także no
CZYTASZ
With Wings of Black (Kagehina/Asanoya)
FanfictionJa tu tylko tłumaczę! Okładka, tytuł jak i całe opowiadanie należy do @NoraHanson1