Rozdział 3

9.7K 386 47
                                    

Esmerose cicho odetchnęła i zerknęła ze zrezygnowaniem w stronę Williama. Przeglądał się w lustrze od dobrych piętnastu minut i dalej nie mógł się zdecydować czy woli spodnie w kratkę czy raczej klasyczne stonowane w jednym kolorze. William był wysokim i zawsze uśmiechniętym rezydentem kardiologii. Jest młodszy od Esme o rok i swój dyplom dostanie dopiero za kilka miesięcy. Kobieta drgnęła gdy w końcu się odwrócił.

-I jak?- poruszył zabawnie brwiami, rozkładając teatralnie dłonie. Esme uśmiechnęła się kącikiem ust i skrzyżowała dłonie pod biustem. Zmrużyła nico oczy i z przesadzonym skupieniem ważyła swoją odpowiedź

-Cóż - westchnęła po dłuższej chwili - te w kratkę

-Wiedziałem - odetchnął z zadowoleniem i zniknął w przymierzalni- swoją drogą - zaczął - jak ci wczoraj minął dzień w domu?

-Było okropnie- mężczyzna wychylił głowę z za uchylonych drzwi i obdarzył pannę Evans zaskoczonym spojrzeniem - samo spotkanie z Lukem i tatą było świetne ale kiedy wróciłam do szpitala -pokręciła głową, przypominając sobie widok wychudzonej matki - to było okropne - przyznała szczerze

-Jeśli powiem, że powinnaś się tego spodziewać to mnie uderzysz?- Esme wywróciła oczami i wsparła plecy o ścianę- to normalne, że byłaś w szoku. Nie widziałaś jej ponad cztery lata...

-Ty nic nie rozumiesz- westchnęła- gdybym odwiedzała ja częściej...

-Esme to jest normalne- przebrany wyszedł z pomieszczenia. Poprawił nieco ciemne kosmyki włosów i wziął wybrane chwilę szybciej spodnie - przestraszył cię ten widok ale gdybyś odwiedzała ją regularnie to nic by się nie zmieniło, jedynie nie odczułabyś tej zmiany tak drastycznie i nagle

-Nie wiem - mruknęła - może masz rację

-Chodź, kupię ci kawę i od razu poprawi ci się humor- mężczyzna szybko poszedł zapłacić i nim Esme zdążyła mrugnąć, została pociągnięta w stronę małej kawiarni

Zajęła miejsce przy jednym z wolnych stolików i z rozbawieniem obserwowała Williama. Był chodzącą definicją niezdarności i czasami nie mogła zapanować nad stwierdzeniem, że jest dokładnie taki jak ona na początku swojej rezydentury. Wierzy, że ten zawód ma na celu tylko i wyłącznie niesienie pomocy ludziom. Oczywiście tak jest ale tylko w niewielu przypadkach. Esme nie spotkała się w Japonii z pacjentem, który nie miałby za plecami dobrych znajomości i kontaktów, każdy szukał dobrego interesu na ludzkim zdrowiu. Z biegiem czasu zaczęła rozumieć słowa Dantego, który ostrzegał ją przed idealnym światem lekarzy i może dlatego zawsze był tak chłodny w obejściu ze swoimi pacjentami. Widział w nich to czego ona nie potrafiła...nie chciała dostrzec.

-Mrożona? dobrze pamiętam?- drgnęła wyrwana z zamyślenia. Uniosła spojrzenie, odnajdując naprzeciw siebie bruneta . Uśmiechnęła się i sięgnęła po kawę

-Tak - upiła nieco, zerkając w stronę mężczyzny który uważnie jej się przyglądał- dobra - burknęła - rozmawiałam z lekarzem mamy- William odstawił kubek i uśmiechnął się łagodnie - chcą zwołać konsylium, zrobić ponowne badania i stwierdzić śmierć mózgu - mężczyzna otworzył szerzej oczy, bo chyba nie tego się spodziewał

-Ale jeśli potwierdzą swoje przypuszczenia...

-Odłączą ją- mruknęła, uciekając od jego spojrzenia- niby o tym myślałam ale zawsze wierzyłam, że jednak jest jakaś nadzieja i że po prostu jest w śpiączce- wsparła łokcie na blacie stolika i wplotła palce we włosy- William jak ja mam to powiedzieć tacie - odetchnęła

-To jeszcze nie jest potwierdzone, Esme. Poczekajmy do wyników badań, może nie trzeba będzie im o niczym mówić - brunet delikatnie dotknął jej dłoni

Let's Fight For Our love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz