Rozdział 13

9.4K 435 13
                                    

Dante zatankował samochód i poszedł zapłacić. Miasteczko w którym wychowywała się Esmerose znajdowało się godzinę drogi od Bostonu, jednak przez popołudniowe korki, dotrą na miejsce dopiero wieczorem. Schował portfel do kieszeni spodni, zahaczając palcami o welurowe pudełeczko. Mimowolnie spojrzał w stronę samochodu, napotykając zaspane spojrzenie kobiety. Posłał jej delikatny uśmiech, który odwzajemniła i po krótkiej chwili zajął miejsce za kierownicą.

-Długo spałam? - Mruknęła, odwracając do niego głowę.

-Nie. - Założył zbłąkany kosmyk jej włosów za ucho i wierzchem dłoni przesunął po rozgrzanym policzku, kobiety. - Jesteś głodna?

-Nie. - Dante zmarszczył nieco brwi - ale chce mi się pić. - Uśmiechnęła się niewinnie. Dante pokręcił głową i sięgnął po butelkę wody, która leżała na tylnym siedzeniu. - Napisałam tacie, że nie zdążymy na kolację.

-Nie sądziłem, że wyjazd z samego Bostonu, tak się przeciągnie. - Uruchomił silnik i wyjechał na główną ulicę. - Czujesz się już lepiej? - zerknął na nią kątem oka.

-Tak, a ty?

-Też. - Ostrożnie ujął jej dłoń i zostawił na jej wierzchu ciepły pocałunek. - Twój tata nie miał nic przeciwko, że przyjadę? - Esmerose uśmiechnęła się kącikiem ust.

-Ucieszył się, że będzie mógł cię poznać... ale Luke- Zaczęła niepewnie, biorąc głęboki wdech. - z nim może być trochę gorzej.

-Spodziewałem się tego. - Westchnął. - Nasze pierwsze spotkanie nie należało do udanych.

Esmerose cicho się zaśmiała i splotła ich dłonie. Droga mijała spokojnie i w przyjemnej ciszy, którą rozpraszała cicha melodia wydobywająca się z radia. Słońce zaczęło schodzić coraz niżej, by całkowicie zniknąć za drzewami, jednak nim tak się stało, okryło niebo pięknym pomarańczowo - różowym kolorem. Dante zerknął kątem oka na brunetkę zauważając jej spokojny uśmiech i spojrzenie skupione na malowniczym zachodzie słońca. Nie sądził, że jego serce będzie mogło zabić jeszcze mocniej na widok Esme, do teraz.

Do teraz nie zdawał sobie sprawy, że z dnia na dzień można zakochiwać się bardziej i mocniej. Uśmiechnął się delikatnie, obiecując sobie, że jeśli Draek dowie się kim jest włamywacz i to wszystko się skończy, oświadczy się jej od razu, by już zawsze mógł patrzeć na ten uśmiech.

Dante zmarszczył nieco brwi, kiedy Esmerose wzmocniła uścisk i gdy zauważył, że zamknęła oczy, a potem spuściła głowę, przez jego kręgosłup przemknął zimny dreszcz. Ponownie skupił się na drodze, dostrzegając przed nimi skrzyżowanie...

-Esmerose...

-To tu. - Szepnęła, niepewnie unosząc wzrok - Mógłbyś się zatrzymać? - Dante przełknął z trudem.

-Nie musisz.

-Muszę.

Dante zacisnął usta i skręcił w leśną drogę. Wyłączył silnik i nim zdążył spojrzeć w jej stronę, usłyszał otwieranie drzwi. Esmerose bez słowa wyszła z samochodu i ruszyła w stronę skrzyżowania. Mężczyzna wziął w płuca miażdżący wdech, doganiając ją w połowie drogi.

W pobliżu nie było żywej duszy, zupełnie jakby ktoś specjalnie wstrzymał ruch. Zerknął na sygnalizację, dostrzegając migające pomarańczowe światło, a następnie na Esmerose, która zatrzymała się tuż przy ulicy. Uważnie wpatrywała się w przecinające się na krzyż drogi, a on nie był w stanie wyczytać z niej nic prócz tego, że wspomnieniami uciekła daleko w przeszłość.

Stanął za nią, objął w talii i przyciągnął do siebie, by schować jej drżące dłonie w swoich. Złożył ciepły pocałunek na jej skroni.

-Nie musisz, walczyć z tym sama, pamiętasz? - Szepnął jej do ucha. Kąciki jej ust zadrgały w smętnym uśmiechu. Odchyliła głowę do tyłu, by napotkać jego spojrzenie.

Let's Fight For Our love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz