Rozdział 24

6K 364 14
                                    

Esme mocniej objęła dłoń Dantego i niepewnie zerknęła na swojego ojca. Czuła się naprawdę dziwnie, patrząc jak Edward żegna się z ukochaną kobietą. Przez lata mogła być świadkiem ich miłości, a teraz nadszedł nieunikniony koniec, który diametralnie zmieni ich codzienność. Esmerose uśmiechnęła się kącikiem ust, kiedy Dante ostrożnie przyciągnął ją do swojego boku i mocno objął, zupełnie jakby wiedział, że w tej chwili, właśnie tego potrzebowała. Brunetka uniosła głowę, by napotkać jego łagodne spojrzenie, które odwzajemniła uśmiechem. 

Potem ponownie powiodła wzrokiem do swojej matki, która dzisiejszego dnia wyglądała zaskakująco promiennie i spokojnie. Jakby przeczuwała co się dzieje i teraz jedynie czekała na spokój. Edward złożył ciepły pocałunek na czole, żony. Z delikatnym uśmiechem i łzami w oczach, przesunął kciukiem po jej policzku. Powoli się odsunął, by napotkać spojrzenie Luka i Esme. Wysilił się na słaby uśmiech i wypuścił spomiędzy warg długi oddech. 

-Luke? - Mruknął Edward. 

-Żegnałem się z nią już wczoraj. - Wydusił, mocniej obejmując ciemnowłosą dziewczynę, która przyszła mu towarzyszyć. 

Wszystkie spojrzenia spoczęły, więc na Esmerose. Brunetka uśmiechnęła się i powiedziała zaskakująco cicho.

-Mogłabym zostać na chwilę sama? Dosłownie na pięć minut. - Dodała pospiesznie kiedy napotkała, zmartwione spojrzenie ojca i Dantego. 

-Jeśli źle się poczujesz, będę za drzwiami. - Brunet szepnął jej do ucha. Złożył pocałunek na czubku jej głowy i wyszedł z sali, a od razu za nim cała reszta.

Esmerose poczekała, aż drzwi się zamkną. Potem przysiadła na łóżku tuż obok Grace i objęła jej dłoń. Chudą, bladą dłoń. Mimo, że nie chciała płakać, to po policzku potoczyła się jedna łza. Wzięła głęboki wdech i ostrożnie ułożyła dłoń matki na swoim brzuchu. 

-Będziesz babcią. - Szepnęła, zaciskając usta w wąską linię. - Mam nadzieję, że teraz odpoczniesz i jakimś pokręconym sposobem w końcu nas zobaczysz. - Esme uśmiechnęła się delikatnie.  -Naprawdę miałam nadzieję, że pewnego dnia się obudzisz i znowu zobaczę twój uśmiech i oczy... że usłyszę twój głos. - Brunetka przesunęła kciukiem po jej policzku. - Uparta jesteś, nie ma co. - Zaśmiała się cicho. - Będę za tobą tęsknić. - Esmerose ucałowała wierzch jej dłoni i niechętnie wstała. - Kocham cię. - Złożyła pocałunek na jej czole i powoli podeszła do drzwi. 

Wzięła bolesny wdech i wyszła na korytarz, napotykając spojrzenia rodziny.

-W porządku? - Dante ułożył dłonie na jej ramionach i uważnie przyjrzał się jej twarzy.

-O dziwo, tak. - Mruknęła. 

-Są państwo gotowi? - Zapytał lekarz prowadzący. 

-Chyba bardziej nie będziemy. - Odetchnął Edward, wstając z krzesła.

-Dobrze. Chcą państwo być bezpośrednio przy odłączeniu? - Esme zerknęła na ojca, który posłał jej delikatny uśmiech.

-Chciałbym przy tym być. - Powiedział Edward, na co lekarz zgodnie przytaknął. 

Esmerose i Luke ustalili, że nie będą uczestniczyć w tym osobiście. To zdecydowanie jedna z najbardziej osobistych chwil, która powinna należeć do ich ojca. Tym bardziej, że przy nich nie pokazałby swoich prawdziwych emocji, a tak będzie mógł w spokoju pożegnać Meg na swój własny sposób. 

Lekarze i Edward weszli do sali, a Esmerose usiadła na jednym z niewygodnych krzeseł. Dante objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie, by mogła wesprzeć głowę o jego ramię i czekać. Luke usiadł naprzeciw, mocno obejmował dłoń swojej dziewczyny. 

Let's Fight For Our love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz