Rozdział 9

9.4K 416 39
                                    

Dante z cichym westchnieniem usiadł przy stole w ciemnym salonie i skupił spojrzenie na pogniecionej kopercie, która od wczoraj tkwiła na ciemnym blacie. Całe mieszkanie wypełniał denerwujący dźwięk tykania zegara, który sprawiał, że serce bruneta nienaturalnie mocno zabiło. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że w liście znajdzie coś okropnego, coś co odbierze mu ostatnie pokłady radości. Jednak po dłuższej chwili sięgnął po kopertę i powoli ją otworzył. 

Rok w rok, dostawał ten sam list, a raczej zaproszenie i nie mógł pojąć dlaczego za każdym razem tak bardzo musiał to odczuwać. To nieprzyjemne kołatanie serca i zimne dreszcze na samo wspomnienie Nory Griffin, kobiety która po śmierci jego rodziców stała się dla niego chodzącym autorytetem chłodu i obojętności. Kobiety, która zabroniła mu kochać i odebrała możliwość, bycia kochanym.

Miał zamiar pozbyć się koperty, tak jak robił to każdego roku, jednak tym razem było coś nie tak. Zaproszenie dostawał zawsze trzeciego maja - dzień przed rocznicą śmierci rodziców, by następnego dnia mógł odnieść pocztę do recepcji swojego wieżowca i zwrócić list do nadawcy. Teraz dostał go z prawie dwu miesięcznym opóźnieniem...

Głęboko odetchnął  i otworzył zaproszenie. Zmarszczył brwi, wczytując się w treść.

Liczę, że tym razem zjawisz się  na przyjęciu. Nie zostało mi dużo czasu i chciałabym, żeby tego dnia wszyscy byli w komplecie. Adres i data się nie zmieniły. 

Dante przymknął na moment oczy i niedbale rzucił kartkę z powrotem na stół. Nie znosił zjazdu rodzinnego, który był odwieczną tradycją Griffinów. Po śmierci rodziców, był niemal zaciągany siłą w tłum karcących i pogardliwych spojrzeń, więc kiedy osiągnął pełnoletność zniknął z elity bezuczuciowych bogaczy i zaczął budować swoje własne życie w którym zawsze miał być sam. Nie brał pod uwagę, że pewnego dnia na jego drodze stanie upierdliwa Evans, przez którą zapragnie stworzyć swoją własną i kochającą rodzinę. Rodzinę którą jemu odebrano.

***

Esmerose weszła do szpitala, punktualnie o ósmej rano i od razu skierowała się do swojego gabinetu w którym czekał gubernator. Dzisiaj chce zrobić wszystkie potrzebne badania, żeby sprawdzić z czym muszą uporać się przed podaniem leków. Bała się rezultatów bo słyszała, że starzec kompletnie zaniedbał wizyty kontrolne i nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać.

Wyszła na odpowiednim piętrze i pewnym krokiem przemknęła do swojego gabinetu, niosąc za sobą dźwięk obcasów uderzających o jasną szpitalną podłogę. Kilku pacjentów posłało w jej stronę ciekawskie spojrzenia, kręcąc głową z widocznym uprzedzeniem. Kobieta mimowolnie wywróciła oczami, przeczesała palcami burzę loków i weszła do pomieszczenia. Zerknęła w stronę biurka i posłała gubernatorowi delikatny uśmiech, który ten odwzajemnił. 

-Przepraszam ale siedziałam do późna nad dokumentacją i odrobinę zaspałam - zaśmiała się nerwowo z wyczuwalnym zażenowaniem do samej siebie 

-Nic nie szkodzi, przyjechałem dosłownie kilka minut przed tobą 

-Jak się pan dzisiaj czuje? - zaczęła kiedy wyciągała z szafy fartuch, a na jego miejsce odwiesiła marynarkę 

-Jest znośnie- Esme uniosła brew i w końcu zajęła miejsce za biurkiem. Poprawiła materiał czarnej ołówkowej spódnicy i pochwyciła spojrzenie mężczyzny - ciężko mi się oddycha 

-Stosuje się pan do diety? - wzięła w dłoń bordowe pióro i otworzyła dokumentację starca, jednak kiedy nie usłyszała odpowiedzi, uniosła na niego podejrzliwe spojrzenie po czym ciężko westchnęła- panie Brown ostatnim razem mówiłam jak ważna będzie dieta w pańskim przypadku. Musimy pozbyć się nadciśnienia

Let's Fight For Our love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz