Rozdział 23

7K 370 41
                                    

Esmerose niepewnie otworzyła oczy i rozejrzała się po sali. Była sama. Przez okna wdzierały się promienie słońca. Potem powoli odwróciła głowę, zauważając kroplówkę. Zacisnęła usta, a po jej policzkach mimowolnie potoczyły się łzy. Nie rozumiała dlaczego jest sama, a co gorsza nie miała pojęcia, co się dzieje z dzieckiem. Ułożyła dłoń na swoim brzuchu, wypuszczając spomiędzy warg drżący oddech. 

Pospiesznie odwróciła głowę w stronę wejścia, kiedy usłyszała, że ktoś wszedł do sali.

-Dante co z dzieckiem? Dlaczego nikogo tu nie ma? - Chciała usiąść, co nie umknęło uwadze mężczyzny, bo pospiesznie do niej podszedł.

-Leż. Powinnaś teraz dużo odpoczywać... 

-Dlaczego? - Jej głos niebezpiecznie zadrżał. - Co z dzieckiem? Dlaczego nie odpowiadasz? - Dante głęboko odetchnął i usiadł obok kobiety. 

-Lekarzom udało się zapanować nad sytuacją. Podali leki na podtrzymanie ciąży. - Esmerose głęboko odetchnęła. - Teraz będziesz musiała bardzo uważać i unikać nawet najmniejszego stresu. Ciąża jest obarczona, zagrożeniem.

-Ale teraz...

-W tej chwili udało się ustabilizować wasz stan i nie masz powodów do obaw.

-To dlaczego mówisz, to tak jakbyś się nie cieszył? - Dotknęła jego dłoni.

-Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś. - Odetchnął, składając kilka pocałunków na jej dłoni. - Dlaczego to zawsze musimy być my? - Esme przechyliła delikatnie głowę. 

-Dziecko jest całe i zdrowe...

-To o ciebie się martwiłem. Jeśli coś by ci się stało, to nic nie miałoby już sensu, rozumiesz? - Wyrzucił. Dante przymknął oczy i przycisnął swój policzek do jej dłoni. 

-Przepraszam. - Szepnęła. Mężczyzna pochylił się do niej i złożył ciepły pocałunek na jej czole. 

-Nic nie miałoby już sensu, bez ciebie. - Szepnął. Esmerose ułożyła dłonie na jego karku i go przytuliła. Potem ostrożnie przeczesała jego potargane włosy i dotknęła jego policzka. 

-Nigdzie się nie wybieram. - Uśmiechnęła się przez łzy. - Jasne? Nigdzie. Nigdy. Będę walczyć o naszą miłość i o nas. Nawet jeśli wszystko będzie się się waliło...

-Będziemy walczyć. - Esme pospiesznie przytaknęła. 

Dante ułożył dłonie na jej policzkach. Kciukami starł pojedyncze łzy, aż w końcu odnalazł drogę do jej ust, by złączyć je w długim i czułym pocałunku. Esmerose nie była w stanie zapanować nad uciekającymi łzami. Poczuła tak wielką ulgę, że nie wiedziała jak inaczej może reagować. 

-Aresztowali, Jonathana? - Zapytała, kiedy Dante odrobinę się odsunął. Mężczyzna obdarzył ją łagodnym i zdecydowanie spokojniejszym spojrzeniem.

-Tak. Gubernator jest bezpieczny, a Jack dochodzi do siebie...

-On z nim nie współpracował. Zasłonił mnie.- Zaczęła pospiesznie.

-Wiem. Już wszystko wiemy. Nie martw się tym. Teraz jedyne co powinnaś robić, to odpoczywać, odpoczywać i jeszcze raz odpoczywać. - Założył kosmyki jej włosów za ucho. - Co prawda, będziemy wzywani na świadków, ale to dopiero, kiedy będziemy mieli pewność, że nic wam nie zagraża. -Dante delikatnie położył dłoń na jej brzuchu. 

-Wszyscy już wiedzą, prawda? - Mruknęła. Dante posłała jej delikatny uśmiech i przytaknął.

-Tak. Za drzwiami czeka twój tata i Luke. - Esme uniosła brwi. - Takie procedury. - Dodał, na co pokręciła głową z rozbawieniem.- Wpuścić ich?

Let's Fight For Our love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz