Minęły cztery dni od imprezy u Vicki Carmichael. Nadszedł wielki dzień, który zaczął powodować u mnie stres. Nowa szkoła była jednym z jego powodów, jednak prawdziwy - główny - powód był inny. Mam na myśli pewnego blondyna, którego zobaczę po raz pierwszy od całych tych wydarzeń - całej tej nocy.
Na prośbę Harringtona zabrałam się wraz z nim do szkoły. Steve dowiózł nas tuż pod same drzwi liceum stawiając swoje bordowe BMW pośród innych aut na parkingu. Wyłączając silnik dumnym krokiem wyszedł z samochodu i otwierając mi drzwi jak dżentelmen wypuścił mnie z pojazdu.
- I jak? Wszystko dobrze Henderson? - zapytał. Czułam się faktycznie dobrze. Nikt nie zwracał na nas. Po prostu byliśmy jak wszyscy inni.
- Jest dobrze. - odparłam przerzucając torbę przez ramie. Spojrzałam na Steve'a, który szczerze się uśmiechał i miłym gestem pokazał mi, abym podążała obok niego.
Szliśmy praktycznie ramie w ramie. Przez ten pierwszy dzień, Steve został moim szkolnym przewodnikiem. Oprowadzał mnie po szkole na każdej wolnej przerwie i pokazywał co gdzie się znajduje - zaczynajac od sal lekcyjnych, kończąc na stołówce i zaułkach za szkołą.
Jednak poza przyjemnościami były też momenty, w których miałam ochotę zapaść się pod ziemie.
Jednym z nich była przerwa pomiędzy biologią, a fizyką, podczas której idąc samej w stronę kolejnej klasy czułam jak każdy z obecnych na korytarzu mi się uważnie przygląda. Naprawdę, w tamtym momencie ich wzrok był najmniejszym problem. Szala przelała się w chwili kiedy pomiędzy nimi doszło do szeptów i śmiechów patrząc centralnie w moja stronę. Nim moje ręce zaczęły się trząść, zza moich pleców wyszedł Steve, który swoim pojawieniem się zniwelował spojrzenia i szepty.
Drugim i ostatnim dzisiejszego dnia z takich momentów była ostatnia lekcja przed wychowaniem fizycznym.
- Nie uciekaj Margaret. - powiedział jeden z moich nowych nauczycieli, bodajże geometrii. - Chodź, chodź na środek. - przygryzłam policzek od wewnątrz. - Powiedz nam coś o sobie. - wyklinałam go całym sercem.
- Jestem Margaret Henderson. - zaczęłam mówić. Moja pewność siebie zaczęła gwałtownie maleć, gdy usłyszałam rozmowy z samego tyłu klasy. Niepewnie kontynuowałam, jednak nie miałam pojęcia co mam mówić. - Przyjechałam z Pensylwanii i teraz mieszkam tutaj? - spojrzałam na nauczyciela. Ten widząc moje zakłopotanie i zażenowanie podziękował pokazując mi miejsce w pustej ławce w samym środku klasy.
Lekcja się zaczęła. Czułam jak wszystkie oczy w klasie co chwile spoglądały na moją osobę przez co kompletnie nie mogłam się skupić na tym co mówił nauczyciel. Całe zajęcia kreśliłam i malowałam w swoim zeszycie, a gdy zadzwonił dzwonek wyszłam jako jedna z pierwszych osób z klasy.
***
Długa przerwa, która była przed następną lekcją stała się moim krótkim zbawieniem od całego zgiełku. Usiadłam na patio i tak jak zwykle wpatrywałam się w ludzi krążących tam i z powrotem. Mój spokój został przerwany chwile po tym jak usiadłam. Steve wybiegając jak torpeda ze szkoły podbiegł do mnie i praktycznie z językiem na brodzie stanął naprzeciwko mnie.
- Fanem biegania to ty nie zostaniesz. - odparłam i przesunęłam się kawałek, aby usiadł.
- Wszystko tylko nie bieganie. - zaśmiał się. - Na co tak patrzysz?
- Oglądam ludzi.
- Jak zawsze. - odparł.
- Jak zawsze. - potwierdziłam obracając głowę w stronę wyjścia do szkoły. Przy samej framudze ujrzałam, po raz pierwszy dzisiaj blondyna, który również wbijał we mnie swój wzrok. Kiedy skrzyżowaliśmy spojrzenia chłopak uśmiechnął się i wrócił do swojej rozmowy.
CZYTASZ
Memories || Billy Hargrove
FanfictionPo siedemnastych urodzinach Margaret wszystko miało stać się łatwiejsze. Przyjazd do Hawkins czy poznanie nowych, wspaniałych ludzi wyglądało jak rozpoczęcie nowego etapu życia, z którego dziewczyna nie będzie chciała zrezygnować. Co trzeba przyznać...