2 - 10 - Epilog

472 26 72
                                    

Domyślam się, że widzicie luki w całej tej opowieści jak i sytuacje, w których postąpiłam zbyt łatwo lub spodziewanie. Nagłe przeprosiny Steve'a i moje opanowane wybaczenie, spory przeskok w czasie, uratowanie, a następnie ucieczka Billy'ego czy zbyt szybka walka z Łupieżcą...

W sumie nie dziwie się wam. Zapytacie zapewne dlaczego?

Ponieważ

Okłamałam was...

***

Kiedy zamykam oczy wciąż widzę wszystkie te wydarzenie niczym najczystszą i nieskazitelną prawdę, jednak będąc całkowicie szczerą wszystko co zostało wam opowiedziane przeze mnie jest kłamstwem. Może poza jedną kwestią - wszystko to działo się pół roku temu.

***

- Margaret masz gościa. - powiedziała do mnie zakonnica.

- Hej Henderson. - odparł Steve kiwając głową do kobiety. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Musimy porozmawiać. - zamarłam. Ostatnio te słowa nie wróżyły dobrze.

Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął na łóżko, abym usiadła. Sam usiadł naprzeciwko i próbując zebrać w sobie wszelkie słowa i myśli, ostatni raz biorąc głęboki wdech zaczął.

- Lekarz powiedział, że musisz się już z tym zmierzyć. - wykrzywiłam lekko wyraz twarzy na co zareagował. - Margaret powiedz mi swoje ostatnie wspomnienie z Billy'm.

- Po co? - zapytałam oburzona. - Po co chcesz, żebym do tego wracała?

- Bo chce żebyś stąd wyszła. Chce, żebyś wróciła do domu. Do mamy i Dustina. Do mnie... - podniosłam brew pytająco, jednak nie sprzeciwiłam się, a odpowiedziałam na jego prośbę.

- Zaatakował nas Łupieżca. - widziałam zawiedzenie w jego oczach, jednak nie przerwałam. - Strzeliłam do Billy'ego, zabiłam go, ale odżył. - ugryzł lekko swoją wargę. - Potem go nie widziałam przez pewien czas, a jak się pojawił to wyjechał. - pokazałam palcami znak cudzysłowu. - Dla mojego dobra. - potrząsnęłam głową. - Ale przecież ci to mówiłam nie raz, więc po co...

- To nie jest prawda Margaret. - powiedział przerywając mi.

- O czym ty mówisz? Przecież tam byłeś. Walczyłeś u mojego boku.

- Nie było mnie tam. - dodał po przerwie. - Ani ciebie. Ani nikogo o kim mówiłaś niejednokrotnie. Nikogo tam nie było.

- Byliśmy! - podniosłam swój głos powodując, że kobieta, która poinformowała mnie o gościu wbiegła do pokoju.

- Nic się nie dzieje siostro. - powiedział szatyn w jej kierunku. - Mam wszystko pod kontrolą. - kiwnęła głowa i wyszła. - Margaret wiem, że będzie to ciężkie do przyswojenia, ale od pół roku byłem przy tobie w tej sali. Dzień w dzień.

- Nieprawda. Byłeś tam ze mną...

- Nie Henderson. Byliśmy tutaj. - moje oczy rozszerzyły się. - Cały czas cię pilnowałem. Przez pierwsze tygodnie błagałem żebyś się obudziła. „Rozmawiałem" z tobą. Mówiłem „nie umieraj Margaret.", „Nie pozwalam Ci na to.", „Nie po tym wszystkim co ci powiedziałem.". - patrzyłam na niego z niedowierzaniem, jednak z tyłu głowy wspomniałam te słowa. Powiedział je po walce z Billy'm w moim domu. - A kiedy się obudziłaś robiłem wszystko. Starałem się ciebie zrozumieć i pozwolić oswoić się z tym wszystkim. Z tą całą sytuacją.

- O czym ty mówisz? - chciałam znów zanegować, jednak on mi nie pozwolił.

- Miałaś wypadek z Billy'm. - pamiętałam go. Wróciliśmy do domu zostawiajac auto Hargrove'a na miejscu zderzenia. - Od tamtego momentu jesteś tutaj i powtarzasz w kółko od przebudzenia tą samą historie. Łupieżca, broń i wyjazd. Non stop. Kilka razy dziennie.

Memories || Billy HargroveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz