1 - 5 - Dwudziesta trzecia

728 32 38
                                    

Usiadłam na stole i zaczęłam wycierać krew ze skroni blondyna. Przecierałam szmatką delikatnie, tak jakby cała jego twarz miała się zaraz rozsypać przez za mocny nacisk. Chłopak przez ten cały czas ani drgnął. Mimo tego wiedziałam jak cholernie musi boleć rana tego typu, w szczególności, że sama nie raz taką miałam. On za to po prostu siedział i co jakiś czas, aby nie wyglądać na zbyt poważnego spoglądał w górę obserwując dokładnie moją twarz, która w skupieniu starała się porządnie wykonać swoje zadanie.

- Margaret... - zaczął przerywając długą ciszę.

- Zaraz po nich pojedziemy. - od razu się wtrąciłam. - Daj sobie pomóc Billy.

- Margaret... - starał się kontynuować. Złapał mnie za przedramie przez co wstrzymałam swoją czynność i spojrzałam na niego. Wraz z moim spojrzeniem, puścił moją rękę i lekko podniósł kącik ust w górę. - Dziękuje.

Zdziwiłam się, ale na dźwięk jego podziękowania na mojej twarzy samoistnie zagościł delikatny uśmiech. Nie pozwoliłam sobie na dopowiedzenie czegokolwiek. Po prostu oderwałam od niego swój wzrok i przeniosłam go ponownie na ranę, którą kontynuowałam delikatnie wycierać.

Znowu nastała całkowicie głucha cisza. W swoich myślach znalazłam tylko dwie opcje: albo ani ja, ani blondyn nie wiedzieliśmy co chcemy powiedzieć albo chcieliśmy zachować tą ciszę. Pierwsze brzmiało bardziej prawdopodobnie.

Nim się obejrzałam wykonałam swoje zadanie. Ostatni raz dokładnie przeprałam szmatkę, aby jak najbardziej przypominała swój pierwotny wygląd i zostawiając na chwile Billy'ego samego poszłam do łazienki, aby obmyć ręce. Gdy wróciłam chłopak krążył po pokoju, a na jego twarzy wymalowane było małe zdenerwowanie i sądzę, że nie chodziło tu tylko o to, że nie było tutaj Max.

Nie chcąc wyrywać go z zamyślenia, podeszłam do telefonu i wybrałam numer do Nancy. Wiedziałam, że dziewczyna jeszcze nie śpi i na pewno odbierze ode mnie telefon. Co jakiś czas z telefonu podniosłam wzrok na Billy'ego, który cały czas zapatrzony był w dywan.

- Tu Margaret. - powiedziałam, gdy w słuchawce usłyszałam damski głos. Momentalnie blondyn podniósł swoją głowę i spojrzał na mnie. - Czy mogłabyś przekazać mojemu bratu i Max, że zaraz po nich będziemy?

- Zrobiłabym to, ale... - zatrzymała się. - Jak będziemy? Z kim ty jesteś?

- Nancy. - przerwałam jej. - „Zrobiłabym to, ale...".

- Wyszli kwadrans temu. - spojrzałam na zegarek z przerażeniem na twarzy.

- Nancy jest dwudziesta trzecia i ciemno, że nie widzę auta na podjeździe, a oni wyszli sami?

- Zawsze tak wychodzą. - odparła. - Powinni zaraz u ciebie być.

Kiedy dziewczyna skończyła mówić, jak na zawołanie zaczęłam słyszeć ciche głosy z dworu.

- Dzięki Nancy. - rzuciłam. - Już ich słyszę. - gdy już chciałam się rozłączyć dodałam. - O twojej sprawie pogadamy jutro. - po czym odłożyłam słuchawkę na widełki.

Jeszcze raz patrząc na zegar podbiegłam do drzwi i szeroko je otworzyłam. Praktycznie tuż przed nimi stali Dustin i Max. Było widać, że byli zdziwieni moim poddenerwowaniem, ale ich miny horrendalnie się zmieniły, gdy za moimi plecami pojawił się Billy. Czułam jego ciepły oddech na swoim policzku. Na moim ciele samoistnie pojawiła się gęsia skórka, którą starałam się jakoś opanować.

- Mar, co on tutaj robi? - zapytał Dustin stając jak wryty w ziemie.

Zrobiłam mały krok do tyłu uważając, aby nie wejść na blondyna i przepuściłam dzieciaki do domu.

Memories || Billy HargroveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz