2 - 5 - Plan ratunku

291 19 29
                                    

Pierwsza lekcja minęła zwyczajnie. Niczego nieświadomy nauczyciel prowadził zajęcia, a cała klasa słuchała na tyle na ile była w stanie. Oczywiście nie wliczając w to mnie - ja zamknięta w swoich myślach, mimo udawanego skupienia na twarzy, non stop myślałam co zrobić, aby było jak dawniej. Starałam się wymyślić jakiś plan, który zagwarantuje stu procentowe powodzenie, jednak nic z tego.

Gdy już zaczynałam myśleć, że cały dzień będzie tak wyglądać - w zamyśleniu i znużeniu - ku mojemu zdziwieniu mniej więcej po pierwszych minutach drugiej lekcji weszła do klasy osoba, której po wczorajszym zdarzeniu nie spodziewałam się, że zobaczę.

- Billy? - powiedziałam pod nosem niedowierzając własnym oczom.

Chłopak nienaturalnie przeprosił za spóźnienie i szukając mnie wzrokiem uśmiechnął się w moim kierunku i pognał zajmując miejsce tuż obok mnie. Moje zdziwienie na twarzy było nie do opisania. Billy wyglądał jak nowo narodzony.

Niezmęczony, a pełen energii.

Niezałamany, a szczęśliwy.

Niewystraszony, a pewny siebie.

Przechyliłam głowę w jego stronę i z małym uśmiechem na buzi, który samoistnie pojawił się na jego widok spojrzałam centralnie na niego. Cieszyłam się jego widokiem, mimo że wszystko to wyglądało nie najlepiej. Wczoraj kompletnie jak nie on, a dzisiaj? Jak nowonarodzony, jak nowa osoba.

Kiedy moja głowa analizowała każde posunięcie blondyna i każdy jego gest, który odbywał się nad wyraz nienaturalnie, zaczęłam powoli rozumieć słowa Harringtona. Łupieżca będzie udawać. Będzie grać.

Wyrywając się z zapatrzenia szybko przeniosłam wzrok z chłopaka na tablice i starałam się chociaż w małym stopniu słuchać tego co tłumaczył nauczyciel.

Moja znikoma, ale poświęcona lekcji uwaga nie trwała długo. Po maksymalnie trzech minutach poczułam jak blondyn przesuwa w moją stronę małą karteczkę. Spojrzałam na nią, szybko sprawdziłam czy nauczyciel przypadkiem nie patrzy w naszą stronę, po czym wzięłam ją do ręki i przeczytałam co napisał Hargrove.

„Przyjdę dzisiaj do ciebie około osiemnastej. Pozbądź się młodego z domu"

Czytając tą wiadomość przeszył mnie zimny stresogenny dreszcz, który zakryłam pod uśmiechem zadowolenia z propozycji. Robiłam wszystko, aby moje obawy zostały ukryte, jednak szczerze? Wystraszyłam się. Po wszystkim co działo się wczoraj i po tym co widzę dzisiaj nie mogło to być zwykle spotkanie jak przed pół rokiem.

Zaczęłam myśleć jak można wykorzystać ten fakt, że Billy przyjedzie. Poza pierwszą myślą, czyli poinformowaniem Steve'a i Eddie'go nie miałam pomysłu co możemy zrobić, aby jakoś pomóc blondynowi. Wzięłam do ręki długopis i dopisałam na kartce małe serduszko zatwierdzając tym samym jego propozycje. Przysunęłam papierek do niego i nawet na niego nie patrząc, aby przypadkiem nie zobaczył czegoś niepokojącego w moich oczach wróciłam do słuchania lekcji.

***

Mieliśmy jedną przewagę. Billy nie wiedział, a dzięki temu i Łupieżca, że miałam stały kontakt ze Stevem. Aby przypadkiem nie zagadał do mnie na jakiejś przerwie, wychodząc do toalety na lekcji napisałam mu liścik i wrzuciłam do jego szafki. Mimo wszystko czułam, że gdy tylko mijałam wraz z Billy'm Steve'a i Eddie'go, bruneci uważnie nas obserwowali. Wiedziałam, że podobnie jak ja obawiali się blondyna.

Kiedy lekcje skończyły się każdy z nas pojechał w swoją stronę. Billy pognał do domu, aby przygotować się do wieczornego spotkania, a ja udałam się dwie alejki od szkoły, aby spotkać się z chłopakami.

Memories || Billy HargroveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz