Po tym wszystkim co zaszło w piwnicy słuch o Billym i Łupieżcy zaginął. Dzieciaki wytłumaczyły nam dlaczego żar panujący na dole nie zadziałał w jego przypadku, tak jak na Willa.
A skoro już o Willu mowa.
Po tamtej nocy młody Byers przestał odczuwać Łupieżce tak silnie i intensywnie jak przedtem. Mimo jego zapewnienia i tak cały czas siedząc jak na szpilkach czekaliśmy, aż nas zaatakuje. Wyglądało to tak jakbyśmy nie mogli przyznać się do przegranej walki. Jakbyśmy popadali w dziwny rodzaj paranoi.
Mijały godziny, dni, aż w końcu tygodnie. Poza samym zniknięciem Billy'ego nie zauważyliśmy żadnych zmian. Oczywiście staraliśmy się go szukać, dzwonić czy pisać, ale po prostu zaginął po nim ślad. Tak jakby wyparował z powierzchni ziemi.
***
Wybiła sobota. Dzisiaj mijała miesięcznica opanowania Hargrove'a przez Łupieżce, dlatego też nasza czujność bardzo się wyostrzyła. Sądziliśmy, że to właśnie dzisiaj nas zaatakuje, tylko nie do końca wiedzieliśmy po co miałby to zrobić. Czy naprawdę nasza śmierć byłaby mu tak na rękę?
Jak okazało się tego pięknego dnia mieliśmy racje - przynajmniej połowiczną. Co prawda nikt nas nie atakował, lecz Will po raz pierwszy od miesiąca poczuł jego obecność.
Nie wyobrażam sobie jak teraz by to wszystko teraz wyglądało, gdybyśmy nie posłuchali swoich myśli.
***
- Jesteś pewny? - przeniosłam swój wzrok z Byersa na Steve'a. W głębi duszy cieszyłam się tą informacją, jednak z drugiej strony byłam przerażona.
- Tak. - odpowiedział bawiąc się rzemykiem w swojej ręce. - Na sto procent.
- To co? - zaczął Dustin. - Co robimy?
Młodzi byli strasznie uparci. Chcieli zrobić wszystko, aby znaleźć się w samym centrum wydarzenia i przyczynić się do pokonania czegoś czego nawet nie widzieliśmy na oczy.
Przez cały miesiąc staraliśmy się zebrać jak najwięcej informacji o tym czymś, jednak było to naprawdę ciężkie zważając, że brzmi to jak fikcja. Nawet z mocami Eleven nie udało nam się zdobyć wystarczająco potrzebnych informacji. Musieliśmy przygotować się dosłownie na wszystko.
- Wolelibyśmy, żebyście nic nie robili... - zaczęłam.
- ...ale wiemy, że jeśli wam to powiemy, to niedość, że zrobicie nam ogrom problemów... - kontynuował Steve.
- ...to jeszcze możecie zrobić coś sobie. - dodałam. Dusty kiwnął głową potwierdzając nasze przekonania.
- Będzie jatka. - powiedział Munson. - Musimy się przygotować. - podniósł się i kładąc rękę na głowie Dustin potrząsną nią. - Jedziemy do zbrojowni! - krzyknął. Uradowane dzieciaki pobiegły za nim.
Pożyczając - na wieczne nieoddanie - kamper spod domu moich sąsiadów ruszyliśmy do sklepu z bronią. Jak już mówiłam - nie mieliśmy pojęcia na co musimy się przygotować. Może i z Billym daliśmy sobie jakoś radę bez większej pomocy, ale z Łupieżcą? Bardzo wątpię.
Eddie z dzieciakami siedzieli na tyłach samochodu. Mimo napiętej i lekko stresującej atmosfery rozmawiali i śmiali się z siebie nawzajem starając się jak najbardziej ją zniwelować. Ja w tym czasie siedziałam razem z prowadzącym Stevem na przodzie samochodu. Przenikające do nas szumy rozmów nie przeszkadzały nam w siedzeniu w ciszy. Może i było lekko krępująco, jednak spokój pozwalał nam poukładać myśli, które nieprzerwanie kotliły się w naszych głowach.
CZYTASZ
Memories || Billy Hargrove
FanficPo siedemnastych urodzinach Margaret wszystko miało stać się łatwiejsze. Przyjazd do Hawkins czy poznanie nowych, wspaniałych ludzi wyglądało jak rozpoczęcie nowego etapu życia, z którego dziewczyna nie będzie chciała zrezygnować. Co trzeba przyznać...