1 - 17 - Kolega Steve'a

484 22 40
                                    

Cała szkoła skupiła swój wzrok na nich. Nikt, ale to nikt nie starał się ich od siebie odciągnąć. Wszyscy oglądali walkę jak jakieś darmowe kino, a ja nie wiedziałam co zrobić, aby ich od siebie odciągnąć. Mój krzyk nie pomógł, a wejście pomiędzy ich dwójkę skończyłoby się dla mnie nieciekawie.

W momencie gdy na ziemi pojawiła się jedna z pierwszych plam krwi, z tłumu wyszła jedna jedyna osoba, która chciała mi pomóc.

- Dosyć Harrington. - powiedział brunet. Miał długie kręcone włosy praktycznie do ramion i pare tatuaży na ciele wychodzących spod koszulki. Steve zignorował go, jednak ten łapiąc go za przedramiona odciągnął go na druga stronę korytarza.

- Billy koniec! - krzyknęłam i złapałam chłopaka za ramie, gdy ten starał się dostać do Steve'a. Spojrzałam na Harringtona, do którego mówił coś długowłosy brunet. Gdy skrzyżowaliśmy spojrzenia od razu przeniosłam wzrok na Billy'ego. - Naprawdę musiałeś? - zapytałam szukając chusteczki w torbie. Zaczęłam wycierać jego usta i nos z krwi. - I po co ci to było? - nie odpowiedział.

Po krótkiej chwili od ich rozdzielenia podbiegł do nas nauczyciel. Chciał zabrać całą naszą trójkę do dyrektora, jednak pod namową kolegi Steve'a obyło się na upomnieniu z groźbą uwagi i bezapelacyjnej kozie.

Pare minut później zadzwonił dzwonek na lekcje, mimo to cała nasza czwórka została jeszcze przez chwile na korytarzu. Spojrzałam na Billy'ego i poprosiłam go, aby pozostał w miejscu, zaś sama podeszłam do dwójki chłopków, którzy byli w środku rozmowy.

- W takim tempie nie zdob- - wytatuowany chłopak przerwał zdanie w połowie widząc, że nadchodzę.

- Czy tobie odbiło Steve?! - uniosłam się. Oczy chłopaka znowu zajęły się ogniem.

- Mi?! To on zaczął z tym wszystkim! - krzyknął starając się wyzwolić z chwytu drugiego bruneta. - Munson puść mnie. - wyrwał rękę z jego uścisku. - Najpierw impreza, teraz wypadek, co dalej Henderson?!

- Nie mieszaj w to imprezy i wypadku. - powiedziałam już ciszej. - To nie jest jego wina Steve.

- Tak broń go, no dalej. - spojrzał za moje plecy. Już po chwili poczułam dotyk ręki na swoim ramieniu. Billy nie słuchając mnie podszedł w naszym kierunku i stanął tuż obok mnie. - Przyszedł i książę na białym koniu. - powiedział sarkastycznie. Eddie starał się go opanować, jednak nie było to możliwe.

- Jaki ty masz problem Harrington? Może mi w końcu powiesz zamiast zachowywać się jak niewyparzony gówniarz? - zamiast zrobić krok w tył przybliżyłam się do niego co wywołało u niego zdziwienie i zdezorientowanie. - Jak dostaniesz języka w gębie, żeby wyjaśnić co się z tobą dzieje to pogadamy.

Trzymając Billy'ego za rękę oddaliłam się od obu brunetów, a wraz z blondynem udałam się na angielski, który mieliśmy wspólnie.

***

Po dwóch następnych lekcjach, milionach szeptów i tysiącach par oczu skierowanych na mnie i co przerwę towarzyszącego mi Billy'ego zaczęła się długa przerwa pomiędzy lekcjami.

Hargrove w tym czasie zajmował się swoimi sprawami, dlatego tak jak wczorajszego dnia udałam się samotnie na patio usiąść i odpocząć od całego zgiełku. Czułam, że bójka i słowa przed nią były dzisiejszym tematem numer jeden w szkole i za bardzo się nie myliłam.

Memories || Billy HargroveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz