1 - 6 - Niby-kot

692 31 63
                                    

- Ponieważ przyjechał po Max. - powiedziałam już lekko podirytowana.

- Czekaj... po Max? - kiwnęłam głową, aby potwierdzić. - Jeszcze na nią czekał?

- Tak. - rzuciłam. - Czekał na nią.

- Nie chce mi się wierzyć. - powiedziała niczym bez zastanawiania.

- Bo? - naprawde zaczynały męczyć mnie dyskusje o nim, w szczególności, że każdy się czegoś doszukiwał.

- Bo to Billy. - odparła. - On jest ostatnią osobą, która martwiłaby się o Max.

- Ale jednak po nią przyjechał. - rzuciłam. - I na nią czekał nawet lekko poddenerwowany.

- Na pewno nie z jej powodu. - dodała.

- Dlaczego każdy doszukuje się jakiegoś drugiego dna w tym... - nie skończyłam i się poprawiłam. - w nim?

Nancy już zaczęła mi odpowiadać, gdy w połowie zdania przerwał jej krzyk dochodzący z piwnicy. Jak w zegarku zerwałyśmy się i pobiegłyśmy tam sprawdzić co się stało. A nie brzmiało to dobrze.

Nancy biegła przede mną i również jako pierwsza wbiegła do piwnicy. Tuż za nią wbiegłam ja. Stanęłam jak wryta w ziemie, gdy zobaczyłam na ziemi coś co wyglądało jak kot. Taki niby-kot. To coś do złudzenia przypomniało to, o czym opowiadał mi brat.

Spojrzałam na Dustina, a następnie na resztę jego przyjaciół, a potem na Nancy. Ich miny były inne. Nie wyglądały na zdziwione tym co widzą, ale przerażone. Wyglądali tak jakby już wcześniej to widzieli. Oczy Nancy ze stwora przeskoczyły na dzieci, a następnie ponownie na stwora, który przez natłok ludzi i zgiełku wybiegł z piwnicy drzwiami, którymi weszłyśmy. Nim zdążyłam zareagować wszyscy wybiegli z pomieszczenia. Brunetka, która wybiegła ostatnia na koniec dodała.

- Jedź do domu i zamknij porządnie wszystkie drzwi. Zajmę się nimi obiecuje. - chciałam coś jej odpowiedzieć, ale ta tak jak na imprezie zniknęła bez śladu.

Oczywiście wybiegłam praktycznie od razu za nimi, ale ślad po nich zaginął. Byłam zdenerwowana, przerażona i zdziwiona tym co widziałam i tym, że mój brat ze zgrają trzynastolatków i Nancy pobiegł na poszukiwanie tego czegoś. Co to w ogóle było? I najważniejsze: skąd to się wzięło?

***

Kiedy podjechałam pod dom nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Mimo przejechania okolicy kilkanaście razy nie znalazłam ani Nancy, ani mojego brata. Wszystko wyglądało tak, jakby rozpłynęli się w powietrzu.

Zaparkowałam samochód na podjeździe. W domu nikogo nie było, a próby dodzwonienia się do Wheelerów kończyły się fiaskiem, więc po prostu usiadłam na kanapę i czekałam aż Dustin pojawi się jak najszybciej bezpieczny w domu. Modliłam się o to.

Co jakiś czas podchodziłam do okna, aby zobaczyć czy przypadkiem nie podjechał, nie pojawił się czy cokolwiek. Co chwile wydzwaniałam do Nancy, ale ani razu nie otrzymałam satysfakcjonującej odpowiedzi. Tak więc dalej siedziałam jak na szpilkach, praktycznie załamana. Godziny mijały, a na dworze powoli robiło się coraz to ciemniej.

Gdy prawie już zasnęłam z tego czekania usłyszałam pukanie. Zerwałam się z miejsca i od razu podbiegłam do drzwi. W głowie wiedziałam, że musi być to Dustin, ponieważ mama dzisiaj będzie dłużej w pracy. Otworzyłam drzwi już gotowa, aby ochrzanić młodego, gdy okazało się, że to nie był mój brat.

- Cześć kochanie. - powiedział blondyn.

- Billy? - moja mina zaczęła ukrywać wszystkie emocje, które chciałam pokazać Dustinowi i zastąpiła je delikatnym uśmiechem. - Co ty tutaj robisz? Max... - zaczęłam.

- Akurat przyjechałem zobaczyć ciebie. - uśmiechnął się.

- Mnie? - czułam, że zadałam głupie pytanie, dlatego bez namysłu dodałam. - Proszę rozgość się. - odsunęłam się od drzwi i przepuściłam blondyna.

Chłopak wszedł do środka i od razu skierował się do kanapy. Nim usiadł spojrzał na mnie i wyglądał jakby czekał na przyzwolenie na spoczynek. Kiwnęłam głową i zamknęłam za sobą drzwi. Tak jak mówiła Nancy - porządnie. Przeglądnęłam się w lustrze i poprawiłam swoje rozpuszczone włosy, które od leżenia na kanapie stały się jednym wielkim nieładem. Następnie udałam się do kuchni i wzięłam z lodówki dwie puszki coli, a z szafki tabletki przeciwbólowe, po czym położyłam wszystko na stole naprzeciwko kanapy. Z wielkim hukiem, bez ani grama gracji runęłam na kanapę i sięgnęłam po białe tabletki.

- Niech ten dzień się skończy. - powiedziałam do siebie zapominając, że blondyn siedzi tuż obok mnie i popiłam tabletki colą.

- Aż tak źle ci się ze mną siedzi? - zaśmiałam się na jego słowa.

- Naprawdę nie rozumiem. - zaczęłam, ale od razu zobaczyłam na twarzy chłopka pytającą minę. - Dlaczego wszyscy mnie przed tobą przestrzegają i doszukują się jakiegoś drugiego dna?

W tym wypadku nie czekałam na odpowiedź. Być może dlatego, że nie chciałam jej usłyszeć, bo naprawdę dobrze mi się z nim siedziało i był jedną z niewielu osób tutaj, które powodowały na mojej twarzy nieustanny uśmiech.

- Nie odpowiadaj. - szybko dodałam. - Nie wiem czy chce znać odpowiedź.

- Nie miałem zamiaru. - uniósł ręce lekko do góry.

- Czyli jest aż tak źle...

- Nie będę psuł ci zabawy kochanie. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - spojrzałam na niego lekko przerażonym wzrokiem.

- Trzymam cię za słowo. - wzięłam łyka z aluminiowej puszki nie wiedząc do końca na co się godzę. - A skoro już tu jesteś, a ja staram się nie myśleć o tym co aktualnie dzieje się z moim bratem, pomyślałam, że może coś oglądniemy. - wstałam z kanapy i sięgnęłam po kasety z szafki. - Horrory? Nie... może innym razem. - mówiłam do siebie. - Może komedia... o albo thiller, nie. Wiem science fiction.

Chwyciłam do ręki kasetę i bez mówienia blondynowi tytułu włożyłam ją do odtwarzacza. Złapałam za pilot i wraz z wciśnięciem przycisku „play" podeszłam do telefonu i jak to sobie powiedziałam: ostatni raz zadzwoniłam do Wheelerów tego wieczoru. Gdy w słuchawce nadal był brak odpowiedzi, usiadłam na kanapie obok chłopka. Spojrzałam na niego i podniosłam oba kąciki ust wyginając je w uśmiech, a następnie rzuciłam pilot na stół.

- Diuna. - stwierdził czytając na głos napis początkowy.

- Przyjechała ze mną. Jakoś nigdy nie miałam okazji jej oglądnąć, więc czuj się zaszczycony.

- To da się bardziej niż siedząc tutaj z tobą?

Nic nie dodałam. Oglądaliśmy film w ciszy co jakiś czas komentując widoki na telewizorze czy dialogi między postaciami.

***

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam oczy moja głowa leżała na barku chłopaka, który podobnie jak ja obudził się na dźwięk dzwonka. Spojrzałam na niego i nawet nie skomentowałam pozycji z jakiej właśnie wstałam. Nim się podniosłam spojrzałam na zegar - było kwadrans po północy. Jeszcze przecierając oczy, podeszłam do drzwi i patrząc na klamkę lekko je uchyliłam, aby zobaczyć kogo przywiało. Przed moimi oczami stał nikt inny jak mój mały braciszek. Jego ciuchy wyglądały jakby właśnie stoczył walkę z nosorożcem, a jego wyraz twarzy mówił tylko jedno: spać".

Przesunęłam się, aby wszedł do środka. Miałam ochotę się na niego wydrzeć i rozerwać za to, że zniknął na tak długi okres czasu. Chłopak wchodząc do domu przeleciał wzrokiem pokój i zatrzymał swoje oczy na wysokości kanapy.

Memories || Billy HargroveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz