1 - 19 - Narkotyk

438 27 30
                                    

Moje serce zamarło, a wzrok mimowolnie przeskoczył z blondyna na Steve'a. Harrington starając się nie zmienić wyrazu swojej twarzy spoglądnął na mnie.

- Przyszedłem z nim to wyjaśnić. - zaśmiał się cicho pokazując rządek białych zębów. Tym samym zrobił kolejne kroki wchodząc do domu i powodując, że Steve zaczął się cofać.

- Wyjaśnić co dokładnie? - zapytał pewny siebie. - Że Margaret nie jest twoją własnością czy, że coś do mnie czuje, a może wyjaśnić to co widziałem dzisiaj w szkole? - wbiłam uważniej wzrok w Steve'a. Kątem oka widziałam rosnąca złość w oczach Billy'ego. Tylko do końca nie wiedziałam na jakie słowa.

- Steve? Co widziałeś? - brunet podniósł szybko do góry brew i od razu ją opuścił.

- Chcesz sam powiedzieć czy mam cię wyręczyć i powiedzieć, że miałeś miły początek długiej przerwy z Ti.. - przerwał udając, że jest mu przykro. - Oj... chyba coś za dużo powiedziałem.

W źrenicach Billy'ego było widać furię, która spowodowała, że zrobił zamach w celu uderzeniu bruneta. Nim jednak dotknął Steve'a bez jakiegokolwiek zawahania czy też myślenia weszłam pomiędzy nich prostując ręce i odsuwając ich od siebie. Billy zatrzymał swoją pięść centralnie przede mną. Gdy poczułam jego dłoń opadająca na moje ramie otworzyłam oczy i skierowałam głowę na blondyna, a następnie na Steve'a. W oczach zaczęłam czuć zbierające się łzy, które nieważne jak bardzo chciałam ukryć nie byłam w stanie. Pierwsza z nich zaczęła spływać po moim policzku, gdy tylko spojrzałam na Billy'ego.

- Daj mi to wyjaśnić kochanie. To nie jest tak jak myślisz... - zaczął. Łzę otarłam materiałem ze swojej koszuli.

- Nie musisz. - powiedziałam złamanym głosem. - W końcu nie jesteśmy parą. Możesz robić co ci się żywnie podoba, ale teraz po prostu... - przerwał mi.

- Margaret, daj mi to wyjaśnić.

- Po prostu - kontynuowałam. - wyjdź. - spojrzałam automatycznie na Steve'a. Na jego twarzy pokazał się zarys zwycięskiego uśmiechu. - Ty też Harrington. - zrobiłam dwa kroki w tył. Oboje śledzili mnie wzrokiem. - Wyjdźcie. - gdy już widziałam, że chcieli coś powiedzieć dodałam. - Oboje. Proszę.

Obaj zrobili krok w tył odwracając się do mnie plecami. Jak nigdy dotąd posłuchali mnie i bez słowa zaczęli odchodzić kierując się w stronę drzwi. Steve wyminął Billy'ego i na wychodne spojrzał ostatni raz na moją osobę. W jego oczach malował się żal. Chciał coś powiedzieć, jednak wstrzymał się i tak jak poprosiłam wyszedł z mieszkania.

Podobnie miał zrobić Hargrove - odwrócić się i wyjść - jednak nim powtórzył kroki Harringtona szybkim ruchem zatrzasnął drzwi i przekręcił je na klucz. Przygryzłam policzek od wewnątrz i kiedy chciałam już coś powiedzieć Billy odwrócił się do mnie twarzą. Kompletnie odbierając mi mowę stanął jak słup soli wbijając swój wzrok w podłogę. Było widać, że intensywnie bije się z własnymi myślami.

- Nienawidzę kiedy tak mącisz mi w głowie. - powiedział używając moich słów z basenu. W myślach lekko się uśmiechnęłam. Momentalnie podniósł wzrok z dywanu na mnie. - Margaret... nie przyszedłem tu tylko ze względu na Harringtona. Na to co się dowiedziałem. - strzelił palcami robiąc minę, jakby momentalnie żałował swoich słów, mimo to kontynuował. - Musiałem sprawdzić czy ty... - zatrzymał się łapiąc oddech i zaczął mówić coś czego w życiu bym się nie spodziewałam. - Boje się, że ty mogłaś coś...

- Do niego poczuć? - dokończyłam za niego. Chłopak kiwnął głową na potwierdzenie, jednak po jego minie wiedziałam, że nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie. Podobnie jak wtedy, kiedy ja nie chciałam znać odpowiedzi na pytanie dlaczego powinnam go unikać. - Czy ty i Tina? - zapytałam po chwili ciszy zmieniając na krótko temat.

- Nie. Nic z tych rzeczy. - odparł momentalnie robiąc krok w przód.

- To dlaczego...? - przerwał mi.

- Zobaczyła Harringtona i wiedziała, że od razu powie to wszystko tobie. - wycedził przez zęby. Minimalnie uspokoiłam się na te słowa.

Chłopak wciągając powietrze przez otwarte usta ominął mnie i usiadł na krześle. Nim cokolwiek powiedział uderzył z dziwną irytacją dłonią w stół. Usiadłam na przeciwko niego i dotknęłam jego ręki. On powoli podniósł na mnie swoje tęczówki. Przechyliłam słabo głowę w prawą stronę, a usta wygięłam na kształt ledwo zauważalnego uśmiechu.

- Hej, spokojnie. - powiedziałam sunąc swoją dłonią po jego. - Wierze Ci Billy. - zamknął oczy i nie otwierając ich powiedział.

- Nie wyobrażasz sobie jak doprowadza mnie to do szaleństwa. - podniósł powieki zauważając moje zdziwienie. - Kiedy wszyscy zaczynają widzieć, że jesteś szczęśliwy i próbują to zniszczyć. Tak jakbyś nigdy nie zasługiwał na szczęście czy... kogoś bliskiego. - złapałam jego piąstkę starając się go uspokoić, jednocześnie nie pokazując zdziwienia jego słowami. - Starałem się ciebie wyciągnąć ze swojej głowy Margaret...

- O czym ty mówisz Billy?

- Wariuje. - studiował moją twarz. - Mieszkasz tam. W mojej głowie. Zbudowałaś tam azyl, który ma własną aurę - mówił jak w transie. - Silniejszą kiedy jesteś obok mnie, kiedy na mnie patrzysz i ze mną rozmawiasz, pozwalasz dotknąć swojej skóry, poczuć siebie... - otworzył piąstkę pozwalając, aby moja dłoń opadła na jego. - Margaret... - westchnął. - Jesteś moim narkotykiem. Najsilniejszym jaki znam i to doprowadza mnie do szaleństwa. Chce mieć ciebie tylko dla siebie. Tylko dla siebie. - zaakcentował.

Patrzyłam centralnie w jego piękne oczy i ze zdezorientowaniem uśmiechnęłam się mocniej niż przedtem. Widziałam w nich, że zaczyna żałować tych słów. Swojego otwarcia przede mną. Jego pewność siebie była coraz mniejsza przez co machając lekko głową uderzył delikatnie palcami o moją dłoń i zabrał rękę ze stołu.

- Pójdę już.

Wstał z krzesła i nie patrząc na mnie więcej ruszył w stronę drzwi. Moje oczy śledziły go aż do wyjścia. Moje zaskoczenie dzisiejszymi wydarzeniami było ponad moje oczekiwania, a zdziwienie jego wyznaniem spowodowało u mnie lekki paraliż przez co nie ruszyłam się z krzesła, do momentu kiedy nie złapał za klucz otwierając drzwi. Gwałtownie - niczym z procy - opanowałam się wstając z miejsca i podbiegłam do niego. Chłopak omijając wzrokiem moją osobę odwrócił się i zamknął oczy.

- Spójrz na mnie Billy. - powiedziałam i położyłam swoje dłonie na jego policzkach. Moje słowa płynęły prosto z głębi duszy. Z tego samego miejsca, w które miałam zajrzeć podczas rozmowy ze Stevem. Zajrzałam tam i dokładnie wiedziałam czego i kogo chce. - Ostrzegali mnie przed tobą, a ja jak zawsze nie słuchałam. - cicho się zaśmiałam, a chłopak otworzył oczy. - Zaczynam... - przerwałam. - Chyba zaczynam się w tobie zakochiwać Billy. - powiedziałam praktycznie od razu robiąc przerwę tylko na wdech. - Od momentu, w którym zmusiłam cię, abyś dał sobie pomóc, po Diune i pieprzony wypadek. Nawet kiedy zachowywałeś się jak dupek, mówiłeś kompletne i irytujące głupoty, a do tego robiłeś wszystko, abym trzymała się jak najdalej od ciebie. - jego kąciki ust drgnęły. - Zakochuje się w tobie. - powtórzyłam i dodałam. - Szalenie. - on lekko się uśmiechnął. - A nie powinnam.

Szybkim ruchem chłopak pociągnął mnie do siebie i wbił swoje usta w moje.

Ile bym dała, aby wszystko to mogło się powtórzyć w innych okolicznościach...

Memories || Billy HargroveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz