- Co tam się stało Margaret? - zapytał ponownie, kiedy mój oddech wyczuwalnie się uspokoił.
- On naprawdę... - głos mi się złamał. - Zignorowałam go... Gdybym poczekała na niego... - zaczęłam coraz bardziej siebie obwiniać. - Nie pobiegła do was... Nie zostawiła go... - przerwałam wywód, aby złapać oddech. - To moja wina Steve. Przeze mnie tam pojechał. Przeze mnie to coś go opętało...
- Hej. - przerwał mi. Odsunął się ode mnie patrząc prosto w moje szklane oczy. - To nie jest twoja wina Henderson. Nie jest i nigdy nie była. Wymyślimy coś, słyszysz? - przejechał otwartą dłonią po moich włosach zatrzymując ją na policzku. - Odzyskasz go. - i jeszcze raz mocno mnie przytulił szeptając. - Odzyskasz.
- On nie grał... - odwołałam się do jego słów sprzed wyjścia. - Mówił, że nie powinnam była przychodzić. - powiedziałam odsuwając się od niego. - Zmienił się. Skrzywdził kogoś. Na dywanie była krew. - oczy chłopaka poszerzyły się ze zdziwienia. - Kazał mi uciekać. Ostrzegał mnie przed nim. Przed sobą...
Po moich słowach staliśmy w ciszy jeszcze przez krótką chwile, aż w końcu udało mi się na tyle uspokoić, abym weszła do domu bez pytań Dustina i Max o to co się stało na dworze.
W salonie trwała zagorzała dyskusja o całej zaistniałej sytuacji. Wraz z naszym wejściem do salonu dzieciaki spojrzały po sobie, a następnie spoglądnęły na walkie-talkie, które Dusty trzymał w lewej ręce. Max szybkim ruchem zamknęła notatnik i złapała go obydwoma rękami. Zakłopotanie wiszące w powietrzu w przeciągu kilku sekund zostało przerwane. W głośniku krótkofalówki odezwał się chłopięcy głos należący do Mike'a. W tle była słyszalna Eleven, a następnie Will i Lucas.
- I co z tym robimy? - zapytał chłopak z walkie-talkie. Steve spojrzał na Dustina i wyciągnął dłoń, aby podał mu krótkofalówkę. Mój brat zmrużył oczy i niechętnie wykonał jego bezsłowne polecenie.
- Wy na pewno nic. - powiedział przejmując urządzenie od chłopaka. - Bez odbioru. - dodał chowając antenę i całkowicie wyłączając sprzęt.
- Nagle jesteś odpowiedzialnym opiekunem? - zapytał dogryzając mu.
- Notatnik. - ignorując pytanie ponownie wyciągnął dłoń czekając, aż Max poda mu notes. Dziewczyna przewróciła oczami i rzuciła mu dzienniczek.
Mój brat spojrzał na mnie czekając na jakąkolwiek reakcje z mojej strony. Ku jego nieszczęściu nic mu nie powiedziałam. Nie byłam w nastroju na ich głupie docinki względem siebie. Jedyne co zrobiłam w tamtym momencie to staranie się, aby nie zacząć się trząść z całej sytuacji. Szybko oddaliłam się od całej trójki, która przez mój brak rekacji zaczęła głośno dyskutować na temat zapisków Max oraz Dustina i udałam się do własnego pokoju, aby ogarnąć coś dla dziewczyny na noc.
Wyszłam po paru minutach spokojniejsza i w bardzo małym stopniu pewniejsza siebie. Wszyscy stali w tych samych miejscach, w których ich zostawiłam wciąż lekko się wykłócając. Steve tłumaczył dzieciakom, że nie będą w to wmieszane, ponieważ cała ta sytuacja wymyka się spod kontroli, zaś one mówiły, że już nie raz walczyli z tym czymś i tak łatwo nie odpuszczą.
- Steve ma racje. Nie będziecie brali w tym udziału. - unikałam wzmianek o tym co się stało w domu Billy'ego. Dustin zaciągnął się powietrzem, aby już coś powiedzieć. - Bez gadania Dusty. To zbyt niebezpieczne. - spojrzałam na Max, która również chciała dodać swoje pięć groszy. - Rozumiem was, ale nie pozwolę, aby coś wam się stało. - spojrzałam na zegarek starając się zakończyć ich rozmowę. - Max położysz się u mnie. - dziewczyna kiwnęła głową i bez dalszej dyskusji udała się do mojego pokoju. Spoglądnęłam na brata, który bez zmian stał w salonie. - Dobranoc młody. - brunet przenosząc wymowny wzrok ze mnie na Steve'a podszedł do niego i wyrywając mu krótkofalówkę i notatnik udał się do własnego pokoju.
CZYTASZ
Memories || Billy Hargrove
FanfictionPo siedemnastych urodzinach Margaret wszystko miało stać się łatwiejsze. Przyjazd do Hawkins czy poznanie nowych, wspaniałych ludzi wyglądało jak rozpoczęcie nowego etapu życia, z którego dziewczyna nie będzie chciała zrezygnować. Co trzeba przyznać...