┏━•❃°•°❀°•°❃•━┓
Obudził mnie łokieć dotkliwie uderzający mnie w nos. Przez następne kilka minut tępo wpatrywałem się w sufit. Czułem w głowie bolesny szum, a w następnej chwili detonację bomby i tak w kółko. Dźwignąłem się na kolanach, przez co odczułem ból w plecach. Nigdy więcej nie śpię na podłodze. Rozejrzałem się wokoło. Na ziemi leżało przynajmniej 4 facetów, a na kanapie następnych dwóch. Spośród nich rozpoznałem gospodarzy, Hoshiego i Wonwoo. Ten drugi spał smacznie na wersalce, mrucząc coś pod nosem. Oprócz nich rozpoznałem sprawcę mojego bólu nosa, Mingyu, oraz mojego znajomego, Seungcheol'a.
Pokój, w którym spaliśmy był zdecydowanie za mały, jednak nie przeszkadzało mi to. Wstałem na nogi i rozejrzałem się wokół siebie. Białe ściany, zakryte meblami i średniej wielkości telewizorem stojącym w kącie pomieszczenia kontrastowały z tym, co widziałem na co dzień. Zakręciło mi się w głowie, lecz dzielnie postawiłem krok przed siebie, a za nim następny i następny. Wkroczyłem do kuchni, marząc jedynie o szklance zimnej wody. Zgarnąłem z blatu pierwszy lepszy kubek i wylałem z niej ciecz, która poleciała wprost do otworu w zlewie. Napuściłem do niej kranówkę i wypiłem ją duszkiem. Potrzebowałem tego.
Urywki poprzedniej nocy rozbłyskiwały w mojej głowie, kiedy chwiejnym krokiem wracałem do pokoju. Pomimo, że Mingyu dane mi było zobaczyć po raz pierwszy zeszłej nocy, a pozostałej dwójki nawet nie znałem, to miałem wrażenie, że wszyscy świetnie się dogadujemy. Możliwe, że sprawcą tego w dużym stopniu był alkohol nadal szumiący mi gdzieś w zakamarkach głowy, ale czułem się przyjaźnie w tym towarzystwie.
Wchodząc do salonu zobaczyłem, że Hoshi też zdążył się już obudzić. Siedział przygarbiony, otaczając rękoma swoje nogi. Widząc mnie uśmiechnął się przyjaźnie i wskazał na uchylone drzwi balkonowe. Ostrożnie je otworzyłem, po czym oboje wyszliśmy boso na zimne kafelki. Poranny wiatr owiał nasze twarze, a Hoshi momentalnie oparł się o barierkę, zaciągając się zapachem budzącej się do życia mieściny. Uczyniłem to samo, wpatrując się w panoramę budującą się przed nami.
- On nie jest taki zły jak ci się wydaje. - Słyszę koło mojego ucha cichy głos blondyna, co na chwilę wyrywa mnie z transu, w jaki zapadłem. Przez chwilę popatrzyłem na niego, jakbym nie był w stanie zrozumieć kontekstu wypowiedzianych słów.
- Chodzi mi o Wonwoo. - Odpowiada na moje nieme zapytanie. - On naprawdę cię lubi, Jay. Uwierz mi, że "normalni" ludzie w jego sytuacji dawno odebrali by sobie te pieniądze. Ich nie obchodziłoby, czy żeby spłacić dług będziesz musiał zapożyczyć się u kolejnej osoby. On jednak myśli o tobie i daje ci czas. On naprawdę cię lubi.
Jego monolog przerywany kilkoma westchnięciami, zbił mnie z tropu. Drętwo wpatruję się w łączenia kafelek na balkonie na którym stoimy. Pomimo, że znamy się od wczoraj, to mam wrażenie, że Hoshi jest moim bliskim przyjacielem któremu mogę powierzyć każdą troskę.
- Wiem. - To jedyne na co stać mnie w tej chwili. - Pójdę już.
Mówię, po czym wracam do środka. Cudem udaje mi się przejść pomiędzy labiryntem kończyn śpiących mężczyzn. Zdaję sobie sprawę, że Hoshi powiedział mi oczywistą prawdę, a jednak ja nadal zgrywam obrażone na cały świat dziecko.
- Dam ci na bilet. - Mówi blondyn, po czym znika w pokoju obok.
Kończę zakładać buty i tępo wpatruję się przed siebie. Wyciągam prawie rozładowany telefon marki Samsung. Typowe dla tak skrajnej biedoty do jakiej się zaliczam. Nawet nie dziwię się tym złodziejom, że nie skusili się na taki stary grat, który aktualnie spoczywa w mojej ręce. Nawet starszej babci by go nie opchnęli.
CZYTASZ
Love needs money ↬ jaywon
FanfictionJay od najmłodszych lat wiódł ciężkie życie. Strata rodziców, a następnie problemy pieniężne odbiły się na nim i pozostawiły ciężką skazę. Co się stanie, gdy całkiem niespodziewanie na jego drodze stanie obiecujący biznesmen Jungwon, który pomógł mu...