21₩

85 13 0
                                    

┏━•❃°•°❀°•°❃•━┓

  Piątek był dla każdego pracującego długo oczekiwaną ulgą. Jungwon nie był  wyjątkiem. Profesjonalni biegacze mówią, że wbrew pozorom najłatwiej przebiec odcinek, na którym widać już metę. Taką bieżnię można bardzo łatwo porównać do dni tygodnia, każdemu najbardziej chce się pracować pod koniec, kiedy na horyzoncie widać weekend. 

Poprawiając garnitur, brunet wszedł do wielkiego, oszklonego budynku górującego nad panoramą Ansan.  Przy recepcji jak zwykle siedziała jedna z recepcjonistek, witając się z nim za pomocą ukłonu. Jungwon odpowiedział skinieniem głowy i skierował się w stronę windy. Pomimo wczesnej godziny na korytarzach kłębiło się pełno ludzi, przenosząc dokumenty, lub prowadząc rozmowy. Każdy mijany przez niego pracownik witał się z nim, po czym od razu odwracał wzrok, jakby bojąc się samego spojrzenia Jungwona. Coś ewidentnie było nie tak, a brunet czuł, jak z każdą sekundą gula w jego gardle powiększa się odbierając mu dech. Możliwe, że po prostu jego nie pobudzony jeszcze mózg płatał mu nadzwyczaj nieśmiesznego figla. Drzwi windy otworzyły się i Jungwon wyszedł na wyłożony wykładziną korytarz najwyższego piętra. Przechodząc obok pokoju należącego do Heeseunga, spojrzał przez uchylone drzwi. Szatyna nie było jeszcze w pracy, co wyjątkowo go zdziwiło. Jego asystentki, Yuny również, ale nie zaniepokoiło to go tak bardzo. Jungwon westchnął na myśl, że będzie musiał poszukać kolejnej osoby na to stanowisko, nie wiedział tylko, czy chce złożyć wypowiedzenie kobiecie.

Dochodziła godzina dziewiąta, to znaczy, że Jay właśnie zaczynał pracę. Jungwon długo zastanawiał się, czy nie napisać do młodszego. Zaproponować spotkanie? Oboje zachowali się jak dzieci, a cała ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Na dłuższą metę cała ich znajomość nie powinna mieć miejsca. Jungwon był biznesmenem, prezesem jednej z najważniejszych korporacji na rynku kosmetycznym w Korei, szanowanym człowiekiem, z planami i ambicjami. Jay był tylko dzieckiem błagającym tamtego wieczoru o ratunek przed swoim ojcem. Dziewięcioletnim chłopcem, w którego obronie stanął Jungwon. Możliwe, że właśnie kilka tygodni temu, kiedy brunet ponownie ofiarował młodszemu pomoc, widział w nim tylko tego małego chłopca, wychudzonego, proszącego o nią. Którym trzeba się zaopiekować i zapewnić wyżywienie i dach nad głową. Więc kiedy Jungwon zdał sobie sprawę, że ten dziewięcioletni chłopiec nie jest już dziewięcioletnim chłopcem, a młodym mężczyzną, było zdecydowanie za późno. 

Budząc się z odrętwienia, brunet zdał sobie sprawę, że od kilku minut kurczowo ściskał swój telefon. Przed jego oczami otwarty był czat, a numer Jay'a wyświetlał się na górze, lśniąc wyjątkowo jasno. Starszy zamrugał kilka razy, pozbywając się tego złudzenia, a następnie wziął kilka głębokich wdechów, uspokajając myśli. Potrzebował sprostować kilka rzeczy i przede wszystkim przeprosić młodszego za jego dziecinne zachowanie. W końcu to on był starszym z dwójki mężczyzn i to on przede wszystkim nie powinien bawić się uczuciami blondyna. 

Na ekranie wyświetliła się nowa wiadomość na czacie. Serce Jungwona zabiło szybciej, a telefon wypadł mu z ręki, uderzając o blat biurka. Czy naprawdę oboje myśleli o tym samym? 

Od: Park Jay 9:03
Pomyślałem, że powinniśmy sprostować kilka spraw

Jungwon nie wiedział co odpisać. Nagle perspektywa zerwania znajomości z blondynem wydała mu się odległa i wręcz nierealna. Bez namysłu odłożył telefon i wstał od biurka. Potrzebował kawy. Tak, to na pewno pomoże mu zebrać myśli i podjąć dobrą decyzję.

Od: Park Jay 9:08
Chcesz może wpaść do mnie dziś wieczorem?

Od: Park Jay 9:08
Oczywiście jeśli nie chcesz się spotkać u mnie, to możemy pójść gdzieś indziej ㅅㅇㅅ

Love needs money ↬ jaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz