7₩

106 12 1
                                    

┏━•❃°•°❀°•°❃•━┓


Obudziłem się w ciemnym pokoju, bądź po prostu pewien materiał zasłaniał mi oczy. Nie wiedziałem. Nie czułem nic, tak jakby ktoś odciął mi każdy zmysł. Chciałem wstać jednak obolała ręka ugięła się pode mną w nienaturalnym kierunku. Stęknąłem z bólu.

- O Jezu Jay. Boli cię coś?

- Oczywiście, że boli idioto. - Odezwał się drugi chłopak.

- Nie krzycz na mnie! Jay, ile widzisz palców?

Wydałem z siebie dźwięk zdezorientowania. Pierwszy głos należał zdecydowanie do Jake'a jednak nie byłem w stanie rozpoznać tego drugiego.

- Nie widzi żadnych, bo nie odsłoniłeś mu oczu. - Powiedział nieznajomy.

-Ach, tak racja.

Jake rozwiązał najpewniej ścierkę kuchenną z mojej głowy. Rozejrzałem się w około, próbując wyostrzyć sobie wzrok. Znajdowałem się na łóżku mojego przyjaciela. Rzeczywiście było dość ciemno, jednak na biurku paliła się mała lampka, co pozwalało mi dojrzeć cokolwiek.

- Co mi jest? - Spytałem, nie do końca będąc pewnym tego, co wydarzyło się wcześniej. Nie rozumiałem zdenerwowania mojego przyjaciela.

- Jezu Sunghoon, z nim naprawdę jest źle. - Szepnął mój przyjaciel do ucha drugiego chłopaka.

- Trzeba zadzwonić po karetkę. Nie jesteś lekarzem, Jake.

- Nie ma mowy! - Krzyknął ten pierwszy, po czym speszony znów ściszył głos. - A jeśli wezmą go do odpowiedzialności?

Nic z tego nie rozumiałem. Jaka odpowiedzialność? Jaka karetka?

- Najlepiej będzie, jak sam zdecyduje. - Prychnął Sunghoon.

- Chce wiedzieć o czym mówicie do cholery! - Podniosłem głos. Denerwowała mnie ta dezorientacja, którą co raz dotkliwiej odczuwałem.

- Jay - Zaczął mój przyjaciel. - Zostałeś dotkliwie pobity przez jakiś gości. Przybiegłem trochę za późno, kiedy leżałeś na chodniku nieprzytomny. Nie wiem, czemu cię zostawili. - Ton Jake'a wskazywał na to, że ten za chwilę zacznie płakać. - Nie chciałem dzwonić na policję, gdyż nie wiem czemu cię pobili. Mógłbyś mieć przez to jakieś nieprzyjemności. - Teraz już na pewno płakał. - Jay, czy ty bierzesz narkotyki? Jesteś w jakimś gangu? Kto to był? Jakaś mafia? - Chlipał, co chwila przecierając oczy daną mu przez Sunghoona chusteczką. - Nie ważne, w każdym razie zadzwoniłem do Sunghoona i razem wtargaliśmy cię do mojego mieszkania. Najbardziej chyba zranili ci oczy, dlatego zasłoniłem Ci je ścierką. Chyba nic nie masz złamanego, ale najlepiej będzie jak pójdziesz do lekarza.

- Nie rozumiem.. - Powiedziałem. Jaka mafia? Jaka policja? Jakie złamanie?

- Kurwa, jakieś chłopy cię pobiły, więc twoja matka Jake jak zwykle uratowała ci dupe. Czego nie rozumiesz? - Powiedział Sunghoon. Obaj spojrzeliśmy na niego wymownym wzrokiem na co on tylko uniósł ręce w geście obrony i znów zaczął przeglądać coś w telefonie. Właśnie, gdzie są moje rzeczy?

- Co mi ukradli? - Spytałem poddenerwowany. Nie było mnie aktualnie stać na nowy telefon.

- O dziwo nic. Twoje rzeczy leżą w przedpokoju. - Odparł Jake.

- Dobra chłopaki, dzięki za pomoc, ale ja się zbieram. - Próbowałem wstać, co ledwo mi się udało. Moje ciało pokryte było siniakami, które bolały okrutnie, jednak udało mi się usiąść na łóżku, co było jakimś sukcesem.

- Nigdzie nie idziesz. - Poderwał się Jake. Zostajesz tutaj, a ja przyniosę Ci herbatę.

Niższy wyszedł z pokoju. Zostałem tylko ja i ciągle gapiący się w telefon Sunghoon. Było dość niezręcznie. Kogo ja oszukuje, powietrze było tak gęste, że miałem wrażenie że zaraz odetnie mi tlen. Ja rozumiem, że nie pałaliśmy do siebie sympatią, ale on po prostu ignorował mnie pokazując przy tym swoją wyższość.

Love needs money ↬ jaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz