┏━•❃°•°❀°•°❃•━┓
Dwudziesto-siedmio letni Yang Jungwon nigdy nie był typem leniwego człowieka nie przykładającego się do swoich obowiązków. Zawsze wstawał równo z budzikiem. Dzień zaczynał od rozciągania i yogi. Następnie brał zimny prysznic i szykował sobie obfite w witaminy i białko śniadanie. Dbał o zdrowie. Do pracy jeździł komunikacją miejską, choć pieniędzy miał tyle, że bez problemu mógłby kupić ten autobus i znajdującego się w nim kierowcę. W pracy spełniał swoje kierownicze obowiązki i zadowolony z kolejnego obfitego dnia w jego firmie, wracał do domu w którym jego pomoc domowa zostawiała mu gotowe do spożycia danie. Wieczór spędzał na relaksie, a po kolacji szedł pobiegać po okolicznym parku. Po powrocie szybko się ogarniał, nie zapominając o swojej wieczornej rutynie dbania o cerę i zasypiał wcześnie, żeby być wypoczętym następnego dnia. Lubił czytać i doceniał sztukę. Wpłacał na zbiórki i angażował się w sprawy państwa. Gdyby w Korei ogłoszono konkurs na idealnego obywatela, z pewnością wygrałby go.
Tak wyglądał jego każdy dzień odkąd skończył dwadzieścia pięć lat. Już na studiach z jego przyjacielem z roku zaczął wprowadzać w życie model firmy, który sfinalizowali od razu po ukończeniu uniwersytetu. Oboje pochodzili z dość zamożnych rodzin, toteż inwestorów nie brakowało. Lee Heeseung i Yang Jungwon stali się ikonami sukcesu w całej Korei. Odpowiadali za choć mającą niecałe dwa lata, dobrze prosperującą korporację, która przynosiła im ogromne zyski. Mogłoby się zdawać, że młody biznesmen zdobył w życiu już wszystko, lecz prawda jest o wiele brutalniejsza niż może się wydawać.
- Biorę urlop. - Powiedział Heeseung, wprost niczym huragan wparowując do sąsiedniego gabinetu swojego przyjaciela. Niewzruszona niczym asystentka Jungwona, spojrzała niewyraźnie zza ekranu swojego monitora. Niezainteresowana wybuchem złości swojego szefa, jakby doświadczona pianistka nadal starannie wklepywała odpowiednie klawisze na klawiaturze.
Biura właścicieli firmy różniły się od siebie diametralnie. Te należące do Heeseunga było dużo większe, lecz nie posiadało oddzielnego pokoju dla asystenta. Jego pomocnej, prawej ręki. Jungwon za to wolał zmniejszyć swoją przestrzeń pracy kosztem prywatności, względem pracującej obok sekretarki.
- A proszę cię bardzo. - Odparł siedzący za biurkiem mężczyzna. Nie uraczył swojego rozmówcy spojrzeniem. - W tym momencie wszystkie sprawy importu mamy dopięte na ostatni guzik. Prawda Panno Shin?
- Jedna firma wycofała się przed potwierdzeniem umowy, Panie Yang. - Jej opanowany głos nie zdradzał żadnych emocji. Był to jeden z powodów, dla których przykuła uwagę młodego biznesmena na rozmowie rekrutacyjnej. Perfekcyjnie przygotowana do pracy, zadbana i opanowana. Znała dobrze angielski co niewątpliwie było kolejnym plusem. Heeseung jednak nie przepadał za nią od czasu, kiedy wyraźnie zasugerował jej, że nie jest nią zainteresowany w żaden sposób inny, niż pomoc z dokumentacją. Od tej rozmowy Yuna jakby przestała zwracać na niego uwagę, a jej nowym celem stał się bardziej podatny na jej zalotne spojrzenie Jungwon.
- Niech to szlag. - Mruknął mężczyzna i wzdychając, schował twarz w opartych na biurku rękach. W pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana wyłącznie szumem wiatraka i dźwiękami drukarki wydobywającymi się gdzieś z korytarza.- Dobra bierz ten urlop, jakoś sobie poradzę. Bierz go nawet kurwa na cały rok. Wyleć na wakacje, nie obchodzi mnie to! Możesz się nawet zwolnić z własnej kurwa firmy, a ja tu zostanę z całym tym burdelem do jasnej cholery!
- Widzę, że tobie przerwa przydałaby się bardziej niż mnie. - Mruknął Heeseung.
- Przepraszam. Ostatnimi czasy spędzam za tym biurkiem praktycznie cały dzień i nie daję rady. - Odparł Jungwon. Jego oczy zdradzały niewyspanie, a cera, widoczne zaniedbanie. - Idę po kawę, zaraz wracam.
CZYTASZ
Love needs money ↬ jaywon
FanfictionJay od najmłodszych lat wiódł ciężkie życie. Strata rodziców, a następnie problemy pieniężne odbiły się na nim i pozostawiły ciężką skazę. Co się stanie, gdy całkiem niespodziewanie na jego drodze stanie obiecujący biznesmen Jungwon, który pomógł mu...