5₩

146 13 0
                                    

┏━•❃°•°❀°•°❃•━┓


Lało jak z cebra, kiedy zmęczony stałem pod zadaszeniem peronu, oczekując na najbliższy pociąg, który zawiózłby mnie do domu. Krople deszczu głośno dudniły o blaszany dach. Papierosowy dym wydobywający się z moich ust odcinał się na ciemnym niebie. Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że nie byłem zadowolony z takiego obrotu spraw. Śmieszne, bo powinienem być załamany porażką. Za dwa dni mija ostateczny termin oddania pozostałych pieniędzy, jednak chyba oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że nie będę ich miał.

Przypomniały mi się słowa Hoshiego, na temat Wonwoo. Teraz dopiero byłem w stanie zobaczyć, jak bardzo blondyn się nie mylił. Wonwoo był bardzo wyrozumiałym człowiekiem.

Przede mną z głośnym świstem hamulców zatrzymał się wcześniej wspomniany pociąg. Przekroczyłem rozsuwane drzwi pojazdu i złapałem się pierwszego lepszego drążka. Komunikacja miejska o tej godzinie nie pozwalała na takie luksusy, jakimi były miejsca siedzące. Przymknąłem oczy i westchnąłem ciężko. To wszystko mnie przytłaczało. Kim byłem w poprzednim życiu, że w obecnym skazany byłem na taki los? Moje myśli samoistnie przeskoczyły na temat Jungwona. Co teraz robi? Może leży ze swoją narzeczoną na wielkiej sofie, oglądając komedie romantyczne? Nie wiem, co robią wieczorami zakochane pary.

Zdawałem sobie sprawę, że Jungwon to już nie ten 17-letni chłopak głaszczący mnie po plecach, kiedy policja podjeżdżała do mojego bloku. To dorosły, szanowany człowiek, który na pewno nie chciałby się zadawać z taką osobą jak ja. Byłem zbyt głupi na jego towarzystwo.

Podróż pociągiem minęła mi na bezcelowym wpatrywaniu się w spływające po szybie krople deszczu. Z tęsknotą wpatrywałem się w powolnie zanikające światła metropolii. Obraz za szybą z rozświetlonych wieżowców zamieniał się w niekończącą się czerń. Dojechanie do mojej stacji zajęło chyba wieczność.

Pospiesznie wysiadłem z pojazdu, stykając się natychmiastowo z chłodnym wiatrem. Deszcz odszedł i teraz niebo obsypywały rozświetlone gwiazdy. Ruszyłem w stronę domu. Chowając popękane ręce w kieszeniach, ze spuszczoną głową szedłem wzdłuż ulicy. Chyba już zdążyłem się pogodzić z moim losem i dzisiejsze wydarzenia spłynęły po mnie niczym woda po śliskich kamieniach. Przekręcając klucz w drzwiach czułem pustkę. Co zastanę w środku? Nic nowego. Ciotka spała na kanapie, a telewizor odtwarzający jakiś tandetny miłosny dramat grał w tle. Zdjąłem buty i podszedłem do śpiącej kobiety, wysuwając jej pilot z rąk. Wyłączyłem urządzenie i pokierowałem się do kuchni. W lodówce zalegało trochę jedzenia, toteż postanowiłem coś zjeść. Wyciągnąłem szynkę i chleb z których przyrządziłem sobie mało sycącą obiado kolację. Nie miałem siły na nic więcej, więc po zjedzeniu kanapek po prostu rzuciłem się na łóżko w sypialni mojego wujostwa, zasypiając twardym snem.

> <

- Jeden pad thai i dwa kurczaki bai xiue! - Była dopiero 13 a ja już miałem dość.

Pracowałem jako kucharz w jakiejś knajpce na obrzeżach, choć zdecydowanie nie była to praca moich marzeń. W kuchni nie było mowy o jakiejkolwiek higienie, gdyż właściciel oszczędzał nawet na takich rzeczach jak olej do smażenia. Klientów było około 10 na dzień, a sam lokal był na skraju bankructwa, toteż często obcinano nam pensję. Dopiero ostatni miesiąc przyniósł niepodziewanie duży przychód, więc każdy z nas otrzymał premię na zachętę.

- Dobra! Już robię! - Odkrzyknąłem Wonseok'owi i zabrałem się za przyrządzanie dań.

Wonseok był tutaj kelnerem od bardzo dawna i czułem do niego pewnego rodzaju szacunek. Jego zmarnowane przez narkotyki ciało było całkiem silne. Chłopak tak jak ja był zadłużony, z tą różnicą, że on wisiał ludziom niebiańskie kwoty, a ja wychodziłem już na prostą. Nie było na naszej dzielnicy osoby, która nie pożyczyła Wonseokowi chociażby Wona.

Love needs money ↬ jaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz