9₩

116 18 7
                                    

 ┏━•❃°•°❀°•°❃•━┓

  Po przebudzeniu się nie czułem nic. Tak jakby ktoś wyłączył mój układ nerwowy, pozostawiając mnie w stanie bezkresnego cierpienia. Leżałem, tępo wpatrując się w sufit, próbując sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego dnia. Ból w nogach, który pojawił się niespodziewanie w moim ciele pomógł mi odczuć całą wczorajszą dobę.

Z wielką niechęcią dźwignąłem się na rękach, stawiając dwie stopy na podłodze. Odczuwałem strach spowodowany niepewnością. Każdy w mojej sytuacji zachowywał by się tak samo. Moja rzeczywistość nadal było tragiczna. Do tego od kilku dni nie pojawiłem się w pracy. Na skrzynce pocztowej pewnie czekało już wypowiedzenie pracy, jednak nawet nie miałem ochoty się tym przejmować.

- Potem weźmiesz tamte rzeczy. - Dosłyszałem charakterystyczny głos Jake'a dobywający się zza drzwi.

- Daj spokój, jest godzina dziesiąta. Wchodzę.

W tym samym momencie drzwi do salonu otworzyły się i stanął w nich z zawsze identyczną miną nie kto inny niż Sunghoon. Przez chwilę nasze spojrzenia spotkały się, a ja byłem w stanie dostrzec w nich współczucie (?). Było to dosyć niespotykane ze strony chłopaka.

- Mówiłem, że nie śpi. - Rzekł, po czym zaczął wypakowywać rzeczy z szafy.

- Jay, musimy pogadać. - Powiedział Jake, z miną jakby przyznawał się do najgorszej zbrodni, jaką można popełnić. - Jeszcze dziś wyprowadzamy się z Hoonem do nowego mieszkania, bliżej stacji i w ogóle.

No tak, życie zawsze musiało dać mi w kość. Pokiwałem smętnie głową, gdyż prawdę mówiąc nie zdziwiłem się zbytnio. Ja i szczęście? Błagam.

- Nadal nie powiedziałeś mi czemu w ogóle nie możesz spać u siebie. - Dodał niepewnie.

- Ciocia sprzedała mieszkanie. - Ta informacja nie robiła już na mnie żadnego wrażenia. Była niczym nieśmieszny żart, który każdy opowiada już z grobową miną.

- Tak mi przykro. Pogadam z rodzicami czy możesz tu zostać i...

- Nie. - Odparłem szybko i stanowczo. Proszenie o pomoc w takiej kwestii rodziców mojego przyjaciela byłoby dla mnie szczytem ośmieszenia się. - Poradzę sobie.

Niepewny moich słów Jake tylko kiwnął, po czym dołączył do pakowania rzeczy wraz z Sunghoonem. Ja za to podziękowałem za gościnę i opuściłem mieszkanie, życząc uprzednio powodzenia dwójce mężczyzn.

Słońce zdążyło już dawno wstać, jednak ja nadal czułem się jakbym spał. Przegapiłem najważniejszą rzecz w ciągu dnia. Wschód słońca. Ludzie z zasady podziwiali zachody. Były piękne, o intensywnej pomarańczy, przechodzącej w pobielany fiolet. Nikt jednak nie zważał na to, że zaraz po zachodzie następuje depresyjny mrok.

Wschód za to sygnalizował początek dnia. Możliwości zmian. Jasne słońce budzące się wtedy do życia jest przecież pokarmem dla wszystkich istot. Czemu więc aktualnie wolałem patrzeć na zachód? Czy jasny blask słońca nie był przeznaczony dla mnie?

Zmrużyłem oczy. Byłem słaby. Moje ciało wymagało jedzenia, tymczasem ostatni posiłek jaki jadłem to marny obiad w jakiejś zasranej restauracji, gdzie zwykle danie warte jest więcej niż moje życie.

Love needs money ↬ jaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz