25 ₩

84 9 11
                                    

┏━•❃°•°❀°•°❃•━┓

    Ciemne, zakryte chmurami niebo skrywało obrzeża Ansan w niekończących się ciemnościach. Nad miastem zawisło widmo śnieżycy, dla wielu oznaczającej upragnioną, pokrytą śniegiem zimę. Jungwon odpalając samochód jeszcze raz poddał wątpliwości swoją podróż do zimowej rezydencji jego rodziców. Wiedział, że jeśli przekroczy jej bramę i wysiądzie z samochodu, nie będzie już odwrotu. Wizja spędzenia kilku dni w towarzystwie jego zanadto wścibskich rodziców, a dodatkowo obcych ludzi i ich gotującej jego krew córki nie napawała go szczęściem. Brunet nadal miał w głowie zachowanie kobiety i jej próbę ośmieszenia Jay'a na bankiecie jego rodziców. Kierowała nią czysta zazdrość, a może poczucie zagrożenia? Tego nie mógł być pewny.

Z ciężkim sercem przekręcił stacyjkę samochodu, podejmując nieodwracalną decyzję.

Droga zlewała mu się w jedno, wszędzie te same migoczące latarnie i światła samochodów. Wszystko powoli zanikało, kiedy zbliżał się do zjazdu na drodze, którą przemierzał.

Zatrzymał samochód na pobliskim zajeździe i wysiadł zderzając się z chłodnym powietrzem wieczoru. Jego głowę zaprzątał młodszy od niego blondyn, kiedy wyjmował prawie że pełną paczkę papierosów. Trzymał je w kurtce od tego pamiętnego wieczoru. Wydarzenia uderzyły w niego niczym silna fala, a brunet po raz kolejny przeklinał siebie, że pozwolił blondwłosemu odejść z taką łatwością. Nie oznaczało to jednak, że dostrzegał swoją winę. Wolał raczej zrzucić niepowodzenia na niesprzyjające okoliczności i zewnętrzne wpływy.

Niespodziewanie jego telefon zadzwonił, a Jungwon po raz kolejny doznał w swoim dniu rozczarowania, widząc nazwę kontaktu. Poddenerwowany odebrał telefon od mamy.

- Już jadę, będę u was za jakąś godzinę. - Westchnął, zaciągając się kującym dymem. Wciąż nie mógł nabrać wprawy w tym prostym nałogu.

- Nie o to chodzi. Postanowiliśmy spotkać się u nas. Do rezydencji wyjedziemy jutro rano. Mam nadzieję, że nie jesteś już w trasie?

- Nie, dopiero co wyszedłem z firmy. - Skłamał brunet. Nie miał odwagi wypowiedzieć kąśliwych słów, które zaprzątały mu głowę.

- Cieszę się, że nie zadzwoniłam za późno. Będę kończyć, do zobaczenia.

- Mhm, jasne mamo. - Połączenie zerwało się, a Jungwon schował telefon do kieszeni, dopalając papierosa. Depcząc go o beton ponownie wsiadł do pojazdu.

Droga dłużyła mu się niewyobrażalnie, a ten co chwila spoglądał na wyświetlacz rzuconego na siedzenie telefonu. Oczekiwał jednej wiadomości, jednego połączenia.
Bał się jednak zrobić pierwszy krok, a może zwyczajnie schlebiała mu atencja którą otrzymywał od młodszego. Kilka samochodów zatrąbiło za nim, kiedy ten ponownie zapatrzył się w ekran, omijając zmieniające się światło.

Wjeżdżając na podziemny parking nadal łudził się o jeden znak od Jay'a. Czy wymagał za dużo? Ich ostatni wspólny wypad zakończył się dla Jungwona wyjątkowo dobrze. Jednak nadal nie potrafił poprawnie określić swoich uczuć. Patrząc na to z innej strony, czy było to potrzebne? Czy rzeczywiście tego oczekiwaliby od niego jego rodzice, znajomi, a nawet co raz mniej dla niego istotni pracownicy? Możliwe, że tym lepiej im dłużej brunet pozostawał w kojącej niewiedzy.

Wjeżdżając windą modlił się o niespodziewane odwołanie spotkania.
Działał wbrew swojej woli, jednak nie miał na nią całkowitego wpływu. Bał się konsekwencji, bał się reakcji bliskich, jednak jedyne o czym marzył to spędzenie wigilijnego wieczoru z Jay'em. Tylko ich dwójka i tak wiele niewypowiedzianych uczuć.
Z ciężkim sercem zapukał w odpowiednie drzwi.

Love needs money ↬ jaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz