3 🖤

34 5 0
                                    

Harry:

Cieszę się, że jestem w Hogwarcie zawsze się coś dzieje. Mam wspaniałych przyjaciół Rona Weasley i Hermionę Granger. Rodzice Rona od samego początku traktowali mnie jak swojego własnego syna, ale o tym później, ponieważ będzie okazja do opowiedzenia o nich czegoś więcej gdyż dzisiaj gram mecz quidditcha ze ślizgonami, a co za tym idzie. Znowuż spotkam tego przeklętego Malfoya. Niestety właśnie idę na boisko. Pani Hooch właśnie wchodzi na boisko, a my wszyscy już jesteśmy ustawieni na miotłach.
- To ma być ładna i czysta gra do wszystkich mówię - ostrzegła.
Dla mnie nie będzie problemu żeby to była czysta gra, ale dla Draco może to już być problem. Gra głównie polega na tym żeby na miotłach strzelić tłuczkiem jak największą liczbę bramek. Moim za to zadaniem i Malfoya jest jest złapanie złotego znicza złotego znicza gdyż jesteśmy szukającymi. Szukający, który pierwszy złapie znicz kończy grę, a jego drużyna kończy mecz. Dobra już raczej wszystko mniej więcej wiadomo to można zaczynać. Rozpoczęła się gra i to od razu bardzo zacięta. W końcu przyszła na mnie kolei i na Draco, który już pędził w kierunku złotego znicza jak szalony i muszę przyznać, że wyglądał całkiem seksownie. Dobra Harry stop jest mecz quidditcha, a ty nie znosisz tego ślizgona. Skarciłem się w myślach.
- Co Potter strach obleciał? - walnął Malfoy.
- Chciałbyś Ślizgonie - odgryzłem się.
Ruszyłem za nim wzdłuż boiska i nawet były takie chwile, że byliśmy koło siebie blisko próbując złapać znicz. Już prawie go miałem gdy nagle zobaczyłem, że tłuczek leci w naszym kierunku i trafia Draco w rękę, a ten traci równowagę i spada z miotły.
- On się zabiję - krzyczał ktoś z trybun.
Muszę przyznać, że wahałem się przez chwilę, ale gdy widziałem jak ciało blondyna opada musiałem go ratować. Szybkim tempie miotły ruszyłem w dół i zapałem Draco w locie. Wiedziałem, że ucierpie na tym lecz z nie wiadomo jakiej przyczyny chciałem ratować jego. Wylądowałem na ziemi starając się nie uszkodzić nie przytomnego blondyna. Za nim wszyscy do nas dotarli ja zdążyłem popatrzeć na Ślizgona. Był nieprzytomny i nie oddychał.
- No już Draco obudź się proszę - zacząłem błagać los.
Nie wiedziałem czemu się tak martwię, bo przecież nie znoszę tego zjeba, ale jedno wiedziałem na pewno. On nie może umrzeć. Tak o to pierwszy mecz quidditcha w szóstej klasie zakończy się pobytem w szpitalu i nie wygranym meczem przez żadną z drużyn.
Notka od Autora:
Przepraszam wszystkich za tak długą nieobecność, ale za dużo mam nauki, a jestem w ostatniej klasie maturalnej.

Zakazany Owoc 🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz