16.Dawny on.

2.4K 53 3
                                    

-Myślę, że te kwiaty będą odpowiednie.-Chwyciłam bukiet białych róż, obejrzałam go dokładnie po czym powąchałam.

-Dziękuję są piękne.-Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. To już niedługo. Zostanę mężatką.

 Uśmiechnęłam się do siebie, żeby chociaż trochę poprawić sobie humor, ale to nic nie dało. Przeprosiłam panią z kwiaciarni i wyszłam z salonu. Musiałam złapać świeży oddech. Oparłam się o ścianę budynku i zamknęłam oczy, powoli i głęboko oddychając. Nie wierzyłam, że to już ten dzień. Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam zbliżający się powoli w moim kierunku samochód Daniela. Zaufał mi i pozwolił mi samej jechać wybrać kwiaty do bukietu. Byłam pokłócona od jakiegoś czasu z Mirą, gdy dowiedziałam się o tym, że zegarek, który mi wręczyła miał GPS'a przez którego Daniel wiedział gdzie jestem. Zabroniła mi go ściągać, bo powiedziała, że wtedy stanie się ze mną coś okropnego. Nawet ona zaczęła mi już grozić. Westchnęłam i oglądałam jak auto mojego narzeczonego parkuje pod salonem. 

Wróciłam do środka, żeby potwierdzić wszystko. Ubrałam swoją katanę i wyszłam z budynku. Moim oczom rzucił się brunet palący papierosa przy swoim samochodzie. Chyba pierwszy raz widziałam jak pali. Stanęłam w miejscu i patrzyłam na niego a on na mnie. W końcu otrząsnęłam się i spojrzałam w niebo. Było piękne, bezchmurne jak to w Kalifornii. Wpatrywałam się na latające  na nim ptaki, które czasami śpiewały. Nie martwiłam się zaślepiającym mnie słońcem. Kochałam naturę. Postanowiłam, że spytam dzisiaj Daniela czy mogłabym spędzić dzień w ogrodzie i wyprowadzić psy. 

No właśnie, parę dni temu mężczyzna przywiózł do mnie Nalę. Tęskniłam za nią okropnie i  popłakałam się na widok mojej psinki. Rzuciła się na mnie i lizała mnie do upadłego. Merdała szybko ogonkiem i szczekała z zadowolenia. Bardzo cieszyłam się, że ją odzyskałam. Pamiętam jak wtedy poszłam z Danielem na spacer razem z psami. Cieszyły się. 

Nagle poczułam na mojej talii czyjeś ręce. Wyrwałam się z zamyśleń i spojrzałam na twarz mojego przyszłego męża. Wyglądał na zdziwionego moim zamyśleniem. Myślałam, że już przywyknął do tego, że dużo myślę. Pocałowałam go w policzek, sama nie wiem dlaczego. Po prostu czułam taką potrzebę. A skoro za cztery dni mieliśmy zostać małżeństwem wypadałoby chociaż trochę przywyknąć do wspólnego życia. Dostrzegłam w jego kieszeni broń. Czyli był znowu na jakiejś ,,misji'', przewróciłam oczami i spojrzałam w te jego. Były chłodne i bezuczuciowe. Od jakiegoś czasu znowu dziwnie się zachowywał. Może miał jakieś problemy rodzinne lub firmowe? 

-Wsiadaj.-Nagle się odezwał.

Skrzywiłam się i wsiadłam do samochodu. Nie wierzyłam, że zaledwie przed ślubem znowu wrócił stary on. Bezuczuciowy, brutalny i bezduszny. Miałam nadzieję, że po ślubie będzie lepiej. Jeśli nie to jestem skazana na życie w cierpieniu. Całą drogę próbowałam wyciągnąć z niego jakieś informacje o tym co się stało, ale po tym jak uderzył w kierownicę i kazał mi przestać postanowiłam się zamknąć. Nie bałam się go już aż tak bo wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Nie miał na to wystarczająco odwagi. Wydawało mi się, że byłam jedyną taką osobą. Po za tym jakby chciał, już dawno by mi poderżnął gardło albo by mnie zastrzelił. Lub inne tortury. 

Wysiedliśmy pod domem i właśnie wtedy zdałam się na odwagę, aby zapytać go o wyjście na zewnątrz. 

-Daniel.

Zatrzymałam się przed nim i położyłam swoje dłonie na biodrach. Uniósł swoją brew.

-Zastanawiałam się czy mogłabym dzisiaj wyjść na spacer z psami. Wiesz, ucieszyły by się i jeszcze jedno. Mogłabym dzisiaj spędzić dzień w ogródku?-Kopnęłam w ziemię i zwiesiłam głowę w dół.

-Dlaczego chcesz być na dworze?-Założył swoje ręce na pierś.

-Chciałabym zaczerpnąć świeżego powietrza.-Westchnęłam.

-W porządku powiem ochroniarzom, żeby w razie co cię wpuścili.

-Dziękuję.

Podeszłam do niego i go przytuliłam. Poczułam dziwne przeczucie, że tego potrzebuje. Objął mnie swoimi ramionami i również oddał uścisk. Staliśmy tak przez pięć minut wtuleni w siebie, gdy w końcu zdałam się na odwagę i spojrzałam mu w oczy.

-Daniel, widzę, że coś jest nie tak. Co się dzieje?-Spojrzałam na niego z troską. W pewnym stopniu martwiłam się o tego człowieka. Nie wiedziałam czemu. Niemożliwe, żebym się zakochała.

Odsunął mnie od siebie i spojrzał przelotnie na podwórko jakby ktoś miał nas usłyszeć. Zacisnął szczękę i zamrugał szybko.

-Nie twoja sprawa.-Rzucił i odszedł zostawiając mnie samą. 

Co się mu stało? Znowu mnie nienawidził? Tak jak na początku? Nie przypominam sobie, żebym ostatnio zrobiła coś złego. Zmarszczyłam brwi i krzyknęłam na tyle ile płuca mi pozwoliły. Ochroniarze blisko spojrzeli na mnie jak na wariatkę a ja się do nich tylko uśmiechnęłam. Może i jestem wariatką, gdzieś to mam. Zdenerwował mnie. Zawołałam do siebie Rico i Nalę. Bo właśnie tak miał na imię pies Daniela. Pozwoliłam im się bawić w ogrodzie a ja zauważając, że z ogółu zadbany ogród był już trochę porośnięty postanowiłam, że wypielę wszystkie chwasty. I tak nie miałam co robić a ogrodnik dopiero miał przyjechać jutro rano, więc postanowiłam, że go wyręczę. 

Miałam już gdzieś czy ktoś mnie obserwuje czy nie. Przebrałam się w krótkie spodenki i biały top na ramiączkach. Ubrałam kapelusz żeby nie dostać przypadkiem udaru. Musiałam do ślubu przeżyć a wtedy co się ze mną stanie już mnie nie obchodziło. Zabrałam się do pracy. Poszłam do szopy wziąć wszystkie potrzebne przybory do pielenia i pielęgnacji. Upadłam na kolana i zaczęłam wypielać chwasty. Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam taczkę. Przerzuciłam tam wszystkie wykopane szkodniki  i wraz z taczką udałam się do miejsca gdzie wyrzucano tam chwasty. Skąd wiedziałam? Podpatrzyłam po prostu gdzie ogrodnik to robi. Po dwóch godzinach pracy było już wszystko zrobione. Wyglądało pięknie a ja cieszyłam się z w końcu wykonanej pracy fizycznie. Uśmiechnęłam się zadowolenie i udałam się do willi po wodę. Wróciłam na dwór a tam zastałam Daniela, który na mój widok otworzył lekko usta i otworzył szerzej oczy.

Mam przechlapane.

-Jak ty wyglądasz?-Zapytał oburzony a ja postanowiłam się zgrywać.

-Normalnie. Chciałam trochę ,,popracować''-Ułożyłam usta w linię.

-Od tego jest ogrodnik i kto ci pozwolił tak się ubierać? Masz wszystko na wierzchu.-Zacisnął zęby i podszedł bliżej.

-Było mi gorąco.-Zawahałam się. 

-Jesteś tylko moja rozumiesz?-Zacisnął rękę na mojej szyi a ja syknęłam z bólu i chwyciłam go swoją dłonią.-Teraz każdy zobaczył cię w takim stanie. Każdy widział twoje piękne ciało. I co teraz?-Przybliżył swoją wściekłą twarz do mojej.

-I co teraz?-Ledwie co wysapałam.-Teraz będą zazdrościć ci takiej zajebistej narzeczonej.-Syknęłam z bólu, gdy mocniej zacisnął rękę na szyi. 

-Nie zgrywaj się. Przebieraj się i to miał być ostatni raz.-Zamachnął się i dał mi mocnego klapsa w tyłek. Pisnęłam na to uczucie i w końcu zdjął swoją rękę z mojej obolałej szyi.

-Ty jesteś nienormalny!-Wyrzuciłam ręce w górę.-Lecz się!-Pokazałam na jego twarz palcem.-Jesteś chory psychicznie Danielu Rossetti.

-Nie denerwuj się tak bo popuścisz w gacie.-Zakpił ze mnie.

Zamachnęłam się i uderzyłam go w policzek. Krótko po tym zasłoniłam usta rękami. Cholera co ja zrobiłam?! Teraz już jest po mnie.

-Czy ty wiesz co ty właśnie zrobiłaś?-Złapał się za policzek.

To mój koniec.

My Domination BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz