Rozdział 1: Sen

882 50 3
                                    




CELEST

Dziś nastał ten dzień kiedy muszę pożegnać się z wspomnieniami oraz znajomymi, których i tak mam niewielu. Nigdy nie byłam dziewczyną żądającej uwagi innych, lubiłam być cicha i samotna chociaż i tak nie miałam z kim za bardzo rozmawiać.

A wracając dziś razem z resztą rodziny mieliśmy wyjechać do Coldwater gdzie zaczniemy nowe życie ponieważ Harry dostał tam nową ofertę pracy. jest prawnikiem i to bardzo dobrym. Z tego co się orientuję nie przegrał jeszcze ani jednej sprawy, a było ich od groma. Lubiłam go, ale nie za bardzo przepadałam za jego dziećmi, a moim przyszywanym rodzeństwem.

Nicholas i Miranda byli bliźniakami o rok starszymi od mnie. Nigdy mnie nie lubili. Zawsze gdy moja matka albo Harry nie widzieli dokuczali mi albo się wyśmiewali z tego jaka antyspołeczna i nieudolna jestem. Nie raz się zdarzyło, że przez całą noc spałam na dworze ponieważ nasi rodzice wyjeżdżali na jakieś spotkania na miasto, a moje rodzeństwo urządzało imprezę, na którą oczywiście nie byłam zaproszona. W te dni włóczyłam się po mieście, a następnie spałam na rozkładanym leżaku przy basenie.

— Kochanie pośpiesz się! — usłyszałam z dołu głos mamy, a następnie spakowałam do plecaka ładowarkę do telefonu, Power Banka oaz słuchawki i książkę Wichrowe wzgórza.

Uwielbiałam czytać, a szczególnie gdzieś na dworze gdzie dookoła było pełno kwiatów, drzew oraz ptaków. Do tego zawsze słuchałam muzyki płynącej z słuchawek, a najczęściej była to Lana Del Rey, którą wręcz kochałam.

Nie przedłużając, wychodząc ostatni raz spojrzałam na swój prawie pusty pokój, a następnie zamknęłam za sobą drzwi schodząc na dół gdzie czekała już na mnie mama oraz Harry. Opuściliśmy razem dom i udaliśmy się do mini wana mojego ojczyma gdzie Nicholas i Miranda zajmowali dwa miejsca po środku, a ja sama musiałam iść do tyłu.

— Od dziś zaczynamy nowe życie dzieciaki — powiedział mój ojczym, a ja patrzyłam na mój posty dom za oknem w zasadzie już nie mój. Mieszkałam tu przez pięć lata, a nawet miałam kryjówki na strychu gdzie czytałam książki.

Po pół godzinie wyjechaliśmy z miasta mijając znak żegnający nas z Tennessee. Przed nami siedem godzin drogi więc mam czas na czytanie i słuchanie muzyki co nie zaprzeczalnie uwielbiam.

Tak wiem, powtarzam się.

Minęły dwie godziny, a my mieliśmy prostuj na stacji benzynowej ponieważ moje rodzeństwo musiało do łazienki, a ojczym musiał zatankować wóz. Mama poszła razem z nim do sklepu, a ja weszłam z powrotem do auta. Po chwili do środka wszedł chłopak wraz z dziewczyną, ja jednak nie chciałam patrzeć w ich stronę ponieważ nie miałam ochoty wdawać się z nimi w dyskusje. Jednak im się to za bardzo nie podobało.

— Co tam czytasz przymule? — usłyszałam z przodu głos Nicholasa, ale nie podniosłam na nich wzroku.

— No pokaż — nagle Miranda wyrwała mi książkę z rąk, a ja szybko się ocknęłam co się stało zaczęłam szarpać się z nią by mi oddała moją własność, ale ona była jednak silniejsza i zabrała mi ją — Ładne słówka, ale i tak kupa śmieci — i wtedy zrobiła coś co rozbiło mnie na milion małych kawałeczków. Złapała kolejno za strony książki i zaczęła je wyrywać głośno się przy tym śmiejąc wraz z chłopakiem.

Nagle dostrzegliśmy, że nasi rodzice idą już w naszą stronę, a Miranda włożyła wyrwane strony gdzieś między papiery i rzuciła mi książkę.

— Jeśli piśniesz chodź słówko to gorzko tego pożałujesz — zagroziła i szybko odwróciła się do przodu gdy moja matka wraz z Harrym weszli do auta.

When Night ComesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz