CELEST
Z rana ruszyłam do szkoły pieszo. Musiałam odsapnąć od tego natłoku myśli w mojej głowie. Poszłam do szkoły myśląc o wytchnieniu ale gdy tylko przekroczyłam próg od razu dostały się do moich uszu głosy osób z samorządu szkolnego ogłaszając nadchodzący bal halloweenowy organizowany w naszej szkole. Uczniowie już omawiali stroje w jakie się wcisnął i z kim pójdą.
Zawsze lubiłam te święto jednak w tym roku nie miałam ochoty imprezować. Wystarczy, że w moim życiu pojawiły się osoby uznawane za potwory i tyle mi wystarczy.
- Za co się przebieramy? - nagle obok mnie pojawiła się Veronica przez co omal moje serce nie stanęło.
- Boże dziewczyno nie strasz mnie - wzięłam głęboki oddech i go wypuściłam by uspokoić szalejące serce - Wybacz ale nie idę na imprezę.
- Jak to? - spytała poprawiając plecak - Musimy iść razem. To nasza pierwsza, wspólna impreza.
- Nie mam ochoty na imprezowanie.
- No proszę cię - złączyła ręce i zrobiła minę niewiniątka - To chociaż obiecaj, że się zastanowisz.
- Zgoda - odparłam chociaż i tak wiedziałam że nie pójdę jednak chciałam by Veronica dała już spokój.
- I zajebiście!
Ruszyliśmy razem na lekcje, ale ja wciąż rozglądałam się za znanym mi dobrze chłopakiem jednak nigdzie go nie widziałam. Zaczęłam się martwić, że mogło się stać coś złego.
I dlaczego moje przypuszczenia są zazwyczaj prawdziwe?
***
Cztery godziny później, a jego wciąż nie było. Dzwoniłam do niego kilka razy ale dalej nic. Odrzucał moje połączenia.
Zaczekałam na przyjaciółkę, która miała teraz lekcje na końcu korytarza, a ja przy początku. Mieliśmy wspólnie udać się na stołówkę. W końcu dostrzegłam dziewczynę idącą z szerokim uśmiechem w moją stronę. Gdy już miałam się z nią przywitać usłyszałam przerażający krzyk sprzed szkoły. Zerknęłam przez okno jednak nic nie dostrzegłam, reszta uczniów ruszyła do wyjścia by sprawdzić co się stało, a ja ruszyłam za nimi.
- POMOCY! - znów ten przeraźliwy krzyk, który przyprawiał mnie o ciarki na ciele. Wyszłam w końcu przed budynek i dostrzegłam coś co kompletnie mnie zmroziło - BŁAGAM POMÓŻCIE MI!
W naszą stronę biegła jedna z uczennic, która uczęszcza z mną na lekcje matematyki i historii. Nie znałam jej zbyt dobrze, ale teraz wyglądała przerażająco. Jej dziś rano czyste ubrania były całe pogniecione oraz porwane. Na włosach, szyi i rękach była krew, a w jej oczach kotłował się strach.
- Co ty się dzieje? - do moich uszu dostał się głos Pani Berry, która wyglądała na zszokowaną wydarzeniami - Britney?
- Ona tam została - mówiła zapłakana podbiegając do nauczycielki - Pomóżcie jej.
- Kto?
- Brook - wytłumaczyła i wtuliła się w ciało profesorki cała się trzęsąc - On ją zabije.
- Dzwonię na policję - powiedziała kobieta i wskazała na wszystkich - Do szkoły i proszę nie opuszczać budynku do przyjazdu funkcjonariuszy!
Wpatrywałam się pusto w punkt, skąd wybiegła dziewczyna. Nic nie było widać przez gesty las jednak dostrzegłam w oddali czarną postać, która wskazywała palcem na mnie. To musiał być on. Vincent.
- Szybciej!
Veronica złapała mnie za ramię i ciągnęła w stronę wejścia do szkoły jednak byłam nie ugięta. Mój oprawca krzywdził innych, a najgorsze jest to, że policja nic z tym nie zrobi ponieważ on nie był człowiekiem. On zabijał dla przyjemności.
- Chodź - głos przyjaciółki mnie ocucił. Ruszyłam razem z nią do budynku gdzie zaczął się istny chaos.
***
Kilka minut później policjanci już byli na miejscu przeszukując teren. Większość uczniów znalazło się na stołówce gdzie były ogromne okna z widokiem na las. Kilkoro funkcjonariuszy spisywało zeznania od pani Berry oraz dyrektora placówki. Lekcje zostały odwołane jednak nikt nie mógł narazie opuścić szkoły.
Po chwili z lasu wyłonili się dwaj mężczyźni w mundurach niosących czarny worek, w którym prawdopodobnie widziałam co się znajdywało. Ludzie zaczęli plotkować i gadać, że to ciało Brook z czwartej klasy. A w mojej głowie wciąż widniał obraz Vincenta wskazującego wprost na mnie.
Będę następna.
- Drodzy uczniowie proszę zachować spokój! - do stołówki wszedł nauczyciel historii jednak zaraz zaczął się kolejny chaos ponieważ kolejni funkcjonariusze wynieśli kolejny worek prawdopodobnie z ciałem - Spokojnie!
Uczniowie wpadli w panikę. Krzyczeli o kolejnych morderstwach jak w amoku. Tylko ja stałam jak słup soli wpatrując się dwa worki z ciałami.
Nagle moim ciałem wstrząsnął dreszcz na chłodny dotyk. Szybko odwróciłam się za siebie dostrzegając dobrze znaną mi osobę, która wpatrywała się tylko w mnie z wymalowaną troską na twarzy.
- Co ty tu robisz? - spytałam go ponieważ szkoła była zamknięta i nikogo nie wpuszczali ani nie wypuszczali.
- Nic ci nie jest? - jego głos brzmiał na zdenerwowany jednak opanowany.
- To on prawda? - spytałam cicho chodź i tak nie było mnie zbytnio słychać przez hałas panujący w sali. Jednak wiedziałam, że chłopak mnie usłyszałam ponieważ przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Znaleźli ciała Brook i Grace w tym samym miejscu. Boję się o ciebie - powiedział nachylając się złożył czuły pocałunek na mojej głowie - Cały czas w mojej głowie jest obraz gdy nie zdążam być przy tobie, a ciebie już nie ma.
- Jestem tu.
- I tego się trzymam.
***
Kocham i do następnego śnieżynki <3
CZYTASZ
When Night Comes
RomanceDziewczyna o białych jak śnieg włosach oraz zielonych jak gęsty las oczach zwała się Celest. Nigdy nie pragnęła być w centrum uwagi innych, ale miała jedno marzenie, o którym myślała od pięciu lat, a mianowicie pragnęła spokoju. Po śmierci ojca, mat...