Rozdział 16: Ratunek

570 37 1
                                    

CELEST

Wbiegłam do domu całkowicie przemoczona. Nie mogłam wrócić do wujka bo musiałam poukładać sobie wszystko w głowie. Na spokojnie. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i przekręciłam klucz w zamku. Nie zdejmując butów ruszyłam pędem na górę do swojego pokoju. Nie wiedziałam czy Valentino ma zamiar dalej mnie pilnować, ale jeśli miał to w planach to musiałam się ukryć.

Wiedziałam, że tu przyjdzie, ale nie byłam pewna czy zamki w drzwiach wytrzymają, w końcu nie był człowiekiem. Oparłam się o drzwi i zjechałam powoli na dół siadając. Podłoga szybko zrobiła się mokra, a oczy podkrążone od płaczu.

Nagle powiew wiatru sprawił, że spojrzałam przed siebie. Moim oczą ukazał się chłopak, który zaczął powoli się do mnie zbliżać. Zerwałam się z miejsca i złapałam za klamkę od drzwi, a gdy już je otwierałam zostały diametralnie zatrzaśnięte. Dostrzegłam po swojej prawej stronie rękę, która je przytrzymywała.

Nie odwróciłam się. Tkwiłam w potrzasku jego ciała, a jego oddech wyczuwałam na karku. Samotna łza popłynęła wzdłuż mojego policzka, a oddech ugrzązł mi w gardle.

— Proszę cię, nie uciekaj — jego głos był wyprany z emocji. Czułam jego skruchę, ale nie potrafiłam tego przyswoić. Valentino Vittore nie był człowiekiem — Chcę to wszystko wyjaśnić.

— Nie sądzisz, że na wyjaśnienia już za późno?

— Nie mogłem powiedzieć ci kim jestem bo była byś celem, który by zniszczyli — powiedział przy mojej głowie, a ja czułam każdy dotyk jego warg.

- Wyjdź - wydusiłam z siebie czując cieknące łzy wzdłuż policzków.

- Porozmawiaj z mną....

- Nie mam już o czym z tobą rozmawiać - po tych słowach odwróciłam się twarzą w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy. Prawą dłonią złapałam za naszyjnik, który mi podarował z chęcią zerwania go, ale poczułam jak jego dłoń diametralnie dotyka mojej chcąc mnie powstrzymać. Szybko wyszarpałam dłoń i odwróciłam wzrok.

- Wyjdź.

- Nie zdejmuj tego naszyjnika. Chroni cię przed urokiem wampirów by nikt z mojej rasy nie mógł zawładnąć twoim umysłem. Z nim jesteś bezpieczna - powiedział, a ja czułam jego bliskość, która sprawiała mi problemy z oddychaniem - Możesz mnie nienawidzić, ale nie zdejmuj tego wisiorka. Strzeże cię.

- Powtórzę jeszcze raz. Wyjdź z mojego domu - ponownie na niego spojrzałam lecz tym razem nie z strachem, a odrazą do kogoś takiego jak on.

- Nie odpuszczę cię śnieżynko - po tych słowach poczułam jego wargi na swoim czole gdzie złożył czuły pocałunek - Będę na ciebie czekał.

Nagle poczułam podmuch wiatru i nim się zorientowałam jego już nie było. Opadłam na ziemię i przycisnęłam nogi do klatki piersiowej. Łzy płynęły, a ja nie chciałam ich zatrzymywać. Miałam prawo do płaczu jak każdy z nas. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło i dlaczego. Byłam w pierdolonej rozsypce i nie potrafiłam tego zmienić. Czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi i zdeptał je na moich oczach.

Chciałam poczuć się w końcu spokojna.

* * *

Następnego dnia także zostałam w domu, ale tym razem byłą mama ponieważ pakowała się na wyjazd służbowy, na który jechała dziś razem z Harrym, który za niedługo powinien wrócić z pracy. Wczoraj dostałam porządny ochrzan za to, że uciekłam z mieszkania wujka, a on musiał się o mnie zamartwiać nie wiedząc gdzie byłam.

When Night ComesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz