Rozdział 19: Te amo

219 13 0
                                    

CELEST

Musiałam coś z sobą zrobić ponieważ czułam się pusta siedząc w swoim pokoju i czekając sama nie wiem na co. Rodzice wrócą dopiero jutro rano ponieważ przedłużył im się wyjazd. Była niedziela, a mojego przybranego rodzeństwa nie było w domu ponieważ wyszli gdzieś z znajomymi  więc byłam sama w domu.

Valentino był u mnie, ale dwie godziny temu musiał iść ponieważ ojciec chciał z nim porozmawiać. Czułam się coraz bardziej swobodnie w jego towarzystwie chodź tak nie powinno być z względu kim jest. Istoty takie on pożywiają się takimi jak ja i to kurwa nie było normalne.

Odkąd się tu przeprowadziłam moje życie to pasmo nieszczęść chodź nie twierdzę, że wcześniej tak nie było. Nicholas i Miranda przystopowali z dokuczaniem mi, a wręcz w ogóle tego nie robią. Gdy muszą się do mnie odezwać, robią to ale bez uszczypliwych komentarzy. Wczoraj nawet zamówili pizzę i wzięli też dla mnie na własny koszt. Zaczynałam naprawdę wierzyć, że śnię i to w ogóle nie było realne.

Spojrzałam na okno dostrzegając za oknem piękny zachód słońca co w tym miasteczku było rzadkością przez pogody jakie tu panowały. Postanowiłam, że pójdę na spacer bo nie mam nic innego do roboty. Tylko tym razem skupię się na tym gdzie idę by znów się nie zgubić.

Miałam na sobie siwy dres więc zarzuciłam na siebie jedynie kurtkę pikowaną oraz założyłam czarne trampki. Wzięłam z sobą telefon oraz słuchawki, a następnie wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.

Ruszyłam chodnikiem zakładając przy okazji słuchawki do uszne. Włączyłam playlistę na Spotify, którą często słucham i zaczęłam wsłuchiwać się w tekst.

Przeszłam już jakieś dwa kilometry znajdując się przy ścieżce leśnej, która tym razem była oznakowana. Ruszyłam wzdłuż niej i zaczęłam rozglądać się dookoła. Zachodzące słońce ładnie oświetlało leśny krajobraz więc postanowiłam zrobić zdjęcie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i weszłam w ikonkę aparatu. Nakierowałam urządzenie tak by zdjęcie ładnie wyszło i kliknęłam białe kółeczko. Weszłam w galerie chcąc zobaczyć jak wyszło i muszę przyznać, że wygląda jak robione przez profesjonalnego fotografa. Nagle dostrzegłam na zdjęciu coś co mnie zaciekawiło ponieważ nie widziałam wcześniej by był tak ktoś jeszcze. Przybliżyłam fotografię i dostrzegłam przy jednym z drzew czarną postać, która ewidentnie patrzyła w moją stronę.

Szybko uniosłam głowę i spojrzałam w tamto miejsce jednak nic nie dostrzegłam. Moim ciałem zawładnął dreszcz spowodowany strachem. A co jeśli to ten sam mężczyzna co wcześniej mnie prześladował. Zaczęłam się rozglądać dookoła, a gdy spojrzałam w stronę, w którą wcześniej zamierzałam iść, zobaczyłam tą samą, zakapturzoną postać co na obrazku. Moje serce zaczęło łomotać mi w piersi coraz szybciej gdy zorientowałam się, że idzie w moją stronę.

Krzyknęłam głośno gdy poczułam obcy dotyk na ramionach. Szybko spojrzałam za siebie dostrzegając Jamesa. Wyjęłam szybko słuchawki z uszu próbując usłyszeć co do mnie mówi.

- Biegnij do domu i zadzwoń do Valentino - rozkazał wpatrując się raz w mnie raz w czarną postać zmierzającą w naszym kierunku - Rób co mówię Celest. Biegnij!

I ruszyłam. Biegłam ile sił w nogach wciąż spoglądając za siebie. Widziałam jak mój wybawca rusza na intruza w nadludzkim tempie co spowodowało mój cichy krzyk. Przerażenie  zawładnęło całym moim ciałem przez co nawet nie poczułam ulgi, gdy znalazłam się na znanej mi ulicy. Kilka minut później byłam już pod moim domem wyciągając przy okazji kluczyki z kieszeni i wkładając je do zamka. Było to strasznie trudne gdy moje dłonie cały czas się trzęsły. Jednak w końcu mi się to udało, a ja wbiegłam do środka jakby się za mną paliło.

When Night ComesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz