Rozdział 9 : Niebezpieczeństwo

808 46 7
                                    

CELEST

Droga do teatru nie trwała zbyt długo. Obiecałam sobie, że jeśli tam stanę - zrobię to. Dam radę. Może i nie będzie mojego ojca z mną to stanę tam i zatańczę. Muszę spróbować. Nikt mi w tym nie pomoże. Muszę zrobić to sama.

Valentino zatrzymał się przed budynkiem teatralnym. Babcia Veronici powiedziała, że klucze zostawiła mi pod doniczką obok wejścia i że mam go sobie zabrać ponieważ specjalnie mi go dorobiła.

Teatr dziś był zamknięty o tej porze, a była godzina ósma wieczorem. Opuściliśmy samochód wraz z chłopakiem i udaliśmy się w stronę masywnych drzwi. Myślałam, że gdy dojedziemy na miejsce to Valentino zostawi mnie i pojedzie, ale on ruszył razem z mną do środka.

— Dzięki za podwózkę — powiedziałam gdy już znalazłam klucz i otworzyłam drzwi.

— Nie ma za co. Wchodzimy? — moje oczy powiększyły się do rozmiaru piłeczek golfowych gdy usłyszałam jego słowa.

— Idziesz tam z mną?

— A nie?

— A tak? — chłopak zaśmiał się na naszą wymianę zdań i pchnął drzwi za mną po czym machnął głową dla zrozumienia bym weszła.

Zamknęliśmy za sobą drzwi i ruszyliśmy szerokim korytarzem w stronę sali, którą wynajęła mi Pani Monic. Czułam się trochę nieswojo z myślą, że Valentino jest tu z mną. Nie zatańczę jeśli on będzie mnie widział. Nie potrafię.

Gdy przekroczyłam próg sali znów poczułam się jak tamtego dnia gdy pierwszy raz ją zobaczyłam. Byłam podekscytowana i zafascynowana całym jej wnętrzem.

Odwróciłam się w stronę chłopaka i spojrzałam na jego twarz przez co dostrzegłam, że akurat wpatrywał się w mnie.

— Nie możesz tu być jak będę ćwiczyć — powiedziałam, a brunet uniósł swoje brwi i spojrzał na mnie zaciekawiony.

— A to niby dlaczego śnieżynko?

— Będę się stresować. Proszę jak chcesz na mnie czekać to ok, ale nie tutaj Vittore — podkreśliłam to zdanie jego nazwiskiem na co jego kąciki ust się uniosły do góry. Wpatrywaliśmy się chwile w siebie aż chłopak westchnął.

— Chciałbym zobaczyć jak tańczysz.

— To mój pierwszy taniec od kilku lat. Muszę być sama — podszedł do mnie bliżej przez co poczułam bijący od niego zapach perfum oraz tytoniu. Nachylił się w moją stronę przez co lekko się zaczerwieniła ponieważ nasze twarze były bardzo blisko siebie.

— Jak sobie życzysz śnieżynko — poczułam jego usta na swoim czole co sprawiło, że mój żołądek zrobił chyba tryliard fikołków — Będę czekał przed salą — mówiąc to uśmiechnął się do mnie tak jakby chciał mi dodać otuchy ponieważ wyczuł, że lekko stresowałam się pierwszym tańcem od tak dawna. Odwrócił się i zostawił mnie samą na środku sali teatralnej.

Sama wśród ciszy i spokoju.

Tak jak chciałam.

Weszłam do wąskiego korytarza gdzie znalazłam garderobę dla aktorów z której postanowiłam skorzystać. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam torbę na toaletce. Rozpakowałam ją i wyciągnęłam z niej leginsy sportowe oraz top na długi rękaw. Trampki zamieniłam na różowe baletki, a włosy związałam w koka.

When Night ComesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz