Rozdział 14: Dotyk

541 45 2
                                    

CELEST

Moje oczy powoli zaczęły się otwierać, a ból się nasilił. Czułam jak każda kość w moim ciele strzela co powodowało gorszy ból. Gdy w końcu wyostrzyłam wzrok dostrzegłam, że jestem w czyimś samochodzie. Leżałam na siedzeniu, a czyjaś dłoń spoczywała na moim udzie. Kątem oka dostrzegłam chłopaka w brudnej koszulce oraz potarganych włosach. Skupiony kierował samochód nawet nie dostrzegając, że się obudziłam.

- Nie wstawaj - jego głos dotarł do moich uszu, a wzrok na chwilę spoczął na mnie. Złapałam się za obolałą głowę i skrzywiłam się gdy po moim ciele przeszedł dreszcz. Zerknęłam na mały wyświetlacz w samochodzie i dostrzegłam godzinę czternastą zero trzy - Zaraz będziemy na miejscu.

- Gdzie jedziemy?

- Gdzieś gdzie dojdziesz do siebie - po tych słowach moja głowa z powrotem opadła na siedzenie, a wzrok utkwiłam w krajobrazie za oknem. Po chwili moje oczy zrobiły się ciężkie więc je przymknęłam znów zasypiając.

* * *

Siedząc na schodkach i otulając się kocem próbowałam jakoś nie myśleć o tym wszystkim. Valentino zabrał mnie do domu przy plaży gdzie powinnam mieć spokój. Była godzina piętnasta trzydzieści trzy, a ja wciąż czułam narastający ból. Chłopak zrobił mi herbatę i okrył mnie kocem dając mi wcześniej tabletki by jakoś uśmierzyć ból, ale mi to nie pomagało.

Patrzyłam na słońce za chmurami i pięknie lśniącą wodę i latające nad nią ptaki. Próbowałam się uśmiechnąć, ale czułam katorgę robiąc to więc przestałam. Nagle poczułam dłonie na ramionach, a następnie brunet usiadł obok mnie. Wciąż miał na sobie brudną koszulkę, którą zniszczył walcząc z tamtym mężczyzną. O dziwo nie miał żadnych zadrapań, a widziałam jak mocno się bili, a raczej próbowali pozabijać.

- Jak się czujesz? - spytał, a gdy chciałam jakoś dobrać słowa i odpowiedzieć, chłopak parsknął i pokręcił głową - To jasne, że źle. Ktoś próbował cię zabić - zatopił palce w włosach i spuścił głowę w dół. Przysunęłam się do niego przez co od razu poczułam bijący od niego chłód.

- To nie twoja wina...

- Moja! Gdybym trzymał się od ciebie z daleka nie siedziałabyś tu teraz zmasakrowana - nie wiedziałam jak się zachować. Co powiedzieć, ani jak go uspokoić. Nic już nie wiedziałam - Gdybym tam nie przyszedł... zabił by cię, a ja bym sobie tego nigdy nie wybaczył - jedna łza spłynęła po moim policzku, chodź chciałam je pohamować by jakoś dać radę, nie potrafiłam. Czułam się jak w klatce. Nie potrafiłam nic zrobić - Mogłem cię stracić.

- Ale nie straciłeś. Jestem tu, lekko poobijana, ale jestem - zwrócił w końcu twarz w moją stronę, a gdy spojrzałam w jego oczy dostrzegłam smutek i ból. Uniósł ramie i przyciągnął mnie do siebie składając pocałunek na mojej głowie. Teraz, w jego ramionach znów czułam się bezpiecznie. Chodź tamten mężczyzna dalej był na wolności i obawiałam się go to wiedziałam, że przy Valentino byłam bezpieczna. Tak jak obiecał.

- Nie mogę cię stracić - spojrzałam na jego twarz, a on zrobił to samo. Patrzeliśmy się na siebie tak jakby nic innego wokół nas nie istniało. Chłopak przybliżył się do mnie, a wzrok powędrował na moje usta - Nie ruszaj się - jak powiedział tak zrobiłam. Ani drgnęłam, a gdy był już milimetry od moich warg poczułam jego oddech na skórze, a potem jego usta dotknęły moich.

Godziłam się na to bo czułam, że sama tego pragnęłam. Wszystko co się dziś wydarzyło nagle zniknęło i byliśmy tylko my. Już nie byłam sama w tej klatce bo byłam tam z nim. Z moim małym sekretem w samym centrum dotyku. Nasze języki tworzyły coś w rodzaju tańca, a on wygrał walkę o dominację.

When Night ComesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz