Rozdział 10

92 15 20
                                    

– To od czego zaczynamy? – zapytała Alex, gdy następnego ranka, po zjedzeniu śniadania i wypiciu pobudzającej kawy, z powrotem znaleźli się w biurze bruneta.

– Przyjmijmy, że Rachel nigdzie nie wyjechała i nadal mieszka w Nowym Jorku. – Sięgnął pod biurko po zwinięty w rulon biały papier.

– A w jakiej dzielnicy mieszkała?

Szatynka źle się czuła z tym, że nic mu nie powiedziała, ale jak miała to zrobić? Tak po prostu rzucić: Hej nie wysilaj się tak, to ja jestem Rachel, sorki, że nie dałam ci znać wcześniej? Bała się, że brunet będzie miał do niej o to żal, że on się tak otworzył, a ona jak głupia pomagała mu szukać samej siebie. Dlaczego wszystko musiało być takie skomplikowane?

– W Queens. – Rrozwinął na biurku mapę całego miasta.

– A jak wyglądała? Jakieś znamiona? – zapytała, pomimo wiedzy, że takowych nie miała. Pytanie uznała za bezpieczne. Była jednak ciekawa, jak dobrze brunet ją zapamiętał.

– Żadnych, o których bym wiedział. – Brunet nieświadomie wybrnął cało z jej małego testu. – Jeżeli została przy naturalnych kolorach, to włosy miała gęste, brązowe. – Spojrzał na nią, żeby mieć jakiś punkt odniesienia. – Podobny do twojego. Cera, nie za ciemna, chociaż pewnie opaliła się przez tyle lat. Drobna, nie za wysoka. – Z tym Alex musiała sie nie zgodzić. Owszem, jako dziecko była bardzo niska, jednak, gdy była nastolatką, to pięła się w górę jak dzika, tak, że teraz była niższa od niego o zaledwie kilkanaście centymetrów. Ale tego brunet nie mógł przewiedzieć. – A, i jeszcze jedno. Jeśli chodzi o włosy, to jako dziecko mówiła, że nigdy ich nie obetnie, więc pewnie ma długie. – Brunet zaśmiał się, a Alex dobrze wiedziała dlaczego.

– Auć, nie ciągnij tak! – Rachel pisnęła, gdy Jacob któryś raz z kolei pociągnął ją za włosy. – Zaczynam żałować, że dałam ci się uczesać. Ała!

Przepraszam – mruknął chłopak, jednak mało skupiał się na słowach dziewczynki, ponieważ próbował sobie przypomnieć jak robiło się warkocza. Przecież jeszcze przed chwilą pamiętał! Po wielu próbach poddał się jednak i postanowił zapytać.

Powtórzysz jak to szło? – zapytał z nadzieją. Dziewczynka zaśmiała się.

A na czym skończyłeś?

No podzieliłem na cztery, ale mówiłaś, że jak wezmę jedno pasmo to mam włożyć między pozostałe, ale gdzie, skoro ja tu mam dwa "między"?

Głupolu! – zachichotała. – Miałeś podzielić na trzy!

A, to zmienia postać rzeczy.

Spróbuj jeszcze raz, tylko tak nie ciągnij, bo mi wszystkie włosy wyrwiesz!

– Nic się nie stanie, jak będzie ich trochę mniej. I tak masz ich dużo. – zaśmiał się, lecz pod spojrzeniem dziewczynki, które mu posłała w lustrze, skruszył się. – No dobra, dobra.

Dziewczynka przejechała wzrokiem po odbiciu chłopaka w zwierciadle i zerknęła na jego fryzurę.

Byłeś kiedyś u fryzjera?

Nie, a co?

A kto cię ostatnio obcinał? – zapytała z powątpiewaniem.

Zawsze obcinała ich jej mama, ale tym razem to nie było możliwe, patrząc na to, co dziewięciolatek miał na głowie.

Sam się obciąłem! – wykrzyknął patrząc na swoje dzieło w lustrze i wyprostował się dumnie.

No fryzjerem to ty nie zostaniesz...

Nieskończona liczba przypadkówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz