Rozdział 24

32 4 7
                                    

Alex siedział na miejscu kierowcy i w nerwach ciągnął ręką za włosy. Niewiedza zżerała go od środka i napełniała niepokojem. Rozmówczyni brzmiała co najmniej na przerażoną, a do tego była zasapana jakby pokonała maraton. Najwyraźniej uciekała, a to nie wróżyło niczego dobrego.

– Alex, co wiedzą? Gdzie ty jesteś?! – powtórzył. W nerwach ton jego głosu podniósł się automatycznie. Najwyraźniej nie na długo udało mu się utrzymać opanowanie. Przerzucił bieg, zjechał z pobocza i z powrotem włączył się do ruchu.

– Wiedzą, że ja... to ja. – Słychać było, że z trudem łapała powietrze na wypowiadanie kolejnych słów. – Jestem... w centrum... Biegnę... w stronę... Marcus Garvey Park. Błagam... powiedz, że jesteś blisko.

Brunet, z każdym kolejnym, usłyszanym po drugiej stronie słuchawki słowem coraz bardziej przyspieszał. Wskazówka na liczniku w zawrotnym tempie przesuwała się w prawo.

– Już jadę! Nie rozłączaj się! – wykonał gwałtowny skręt przy wyprzedzaniu, o mały włos nie powodując wypadku. – Możesz gdzieś się schować?

Jakimś cholernie cudownym fartem znajdował się w tamtym momencie na Randalls Island i w ostatnim momencie udało mu się skręcić w mniej uczęszczaną drogę, aby mostem Ward's Island Bridge skrócić sobie trasę do centrum, mniej uczęszczanimi drogami. Nie mniej jednak nadal dzieliło go od dziewczyny około 3 mil, co przekładało się na kilkanaście minut jazdy średnią prędkością. Gdyby udało mu się trafić na zieloną fale świateł, mógłby skrócić ten czas o połowę. Jednak to nadal dużo, jak na utrzymywanie nieustannego biegu przez rudowłosą. Nie wiedział jak stała z kondycją, ale po jej głosie mógł stwierdzić, że była albo słaba, albo biegła już od jakiegoś czasu. W żadnej z opcji nie mógł pozwolić by musiała na niego długo czekać.

– Nie bardzo.

Przeklął pod nosem i wykonał kolejny gwałtowny skręt ścinając drogę autobusowi. Zdenerwowany kierowca obdarzył go kilkukrotnym dźwiękiem klaksonu. Nie był jednak pierwszy, w ciągu ostatnich dwóch minut.

Nie mógł powiedzieć dziewczynie, za ile będzie. Jeszcze nie. Postanowił utrzymać ją w niewiedzy, dopóki nie zostanie dosłownie chwila, nim się pojawi. Nie był w stanie przewidzieć sygnalizacji świetlnej, a nie chciał dawać jej złudnych nadziei.

– Niedługo będę, wytrzymaj.

***

Alex biegła i biegła. Miała wrażenie jakby od opuszczenia marketu upłynęła godzina, a minęło zaledwie pięć minut odkąd wyjęła z kieszeni telefon by zadzwonić do bruneta. Skręciła na wlocie do parku chcąc przebiec na szagę. Początkowo miała plan obiec park dookoła, aby brunet z łatwością mógł się zatrzymać, jednak nie tylko on mógłby tak postąpić, ale również ludzie, którzy odebrali telefon jednego z napastników. Zrobi to dopiero, gdy Alex będzie naprawdę blisko.

Minęła budynek amfiteatru, wpadając na zakochaną parkę. Zaburzyła ich romantyczną chwilę, jednak całą szerokością chodnika, więc nie było innego sposoby, niż przebiec między nimi. Na szczęście w ostatnim momencie rozpletli dłonie i tylko się o nich otarła, dalej utrzymując pion.

Znajdowała się coraz bliżej swojego samochodu. Nie widziała w tym jednak ratunku. Doskonale wiedziała, że nie dzieliła jej wystarczająca odległość od napastników, by mogła wsiąść, odpalić samochód i odjechać. Nie. Nie zdążyłaby nawet przekręcić kluczyka w stacyjce.

Gdzie więc mogła się schować? Dzieliła ich różnica kilkunastu metrów. Nie zdołałaby więc niezauważona ukryć się, w którymś ze sklepów. Musiała więc biegać w tę i z powrotem, aż brunet po nią przyjedzie. Tylko kiedy to nastąpi? Powiedział, że jest niedaleko. Ale co to znaczyło. W tak wielkim mieście, „niedaleko” mogło równać się z trzydziestu minutową trasą. Istniała jeszcze opcja, że jej oprawcy w końcu się zmęczą. Tutaj jednak nasuwało się niebezpieczne pytanie. Kto szybciej opadnie z sił? Oni, czy ona?

Nieskończona liczba przypadkówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz