Rozdział 26

43 5 12
                                    

Nadzieja wróciła. Alex był pełen nowego zapału, a w głowie tworzył już wiele wersji tego, jak to złapią Dankwortha na gorącym uczynku. Aż na samą myśl zacierał ręce.

Wiedział, że nawet jeżeli kryjówka Martina pozostała w tym samym miejscu, to nie wnosiło to nic do sprawy, jeżeli nie mieli podstaw by go aresztować. Jednak gdy przeanalizuje naniesione przez rudowłosą punkty, z zebranymi przez siebie informacjami, prawdopodobnie coś uda się z nich wysnuć. Największą przeszkodą w tym wszystkim wydawał się czas.

– Kiedy twój ojciec to odkrył?

– Dwa lata przed śmiercią – westchnęła opierając się o biurko. Poczuła ukłucie w sercu. Podczas kilku ostatnich dni, zdecydowanie za często wspominała śmierć rodziców. – Kazał mi zaznaczyć ten punkt, więc prawdopodobnie wtedy to odkrył. Do czasu wypadku, nie widziałam, żeby coś się zmieniło. Dodawał tylko inne punkty, ale tego konkretnego nie zmieniał.

W czasie gdy brunet przyglądał się innym zaznaczonym przez nią punktom, Alex zwróciła uwagę na te czerwone, które już wcześniej miał.

– Te czerwone punkty nakładałeś sam, czy są z mapy twojego ojca? – przerwała ciszę.

– Część dodałem sam, ale w głównej mierze z mapy mojego ojca. Jednak wszytskie jego punkty sprawdziłem i są aktualne.

– Hmm... – zamyśliła się na głos, zwracając tym uwagę bruneta. – W takim razie, wbrew naszym wcześniejszym przypuszczeniom, myślę, że Dankworth nie ma tej mapy. Może mój ojciec nawet jej ze sobą nie zabrał...

Alex zmarszczył brwi. Dziewczyna ewidentnie była skupiona, próbując przeanalizować jakieś istotne fakty.

– Ale podobno właśnie wtedy jechał ze wszystkim na policję.

– Tak, ale pomyśl – powiedziała i spojrzała mu w oczy. – Gdyby Martin miał mapę, musiałby pozmieniać wszystko, co było na niej zaznaczone, a powiedziałeś, że sprawdziłeś te punkty. Wiadomo, minęło pięć lat, gość ma kasy jak lodu, możliwe że zmielił główną kryjówkę w mieście, chociażby ze względów bezpieczeństwa. Ja przynajmniej, przy takim charakterze pracy, zmieniłbym adres. – Usiadła na krześle obrotowym, dając odpocząć nogom. Wciąż miała zakwasy po tym nieplanowanym maratonie poprzedniego dnia. – Zakładając jednak, że Martin nie zabrał dokumentów, to po wyłowieniu samochodu z wody, byłyby zalane, pewnie nieczytelne, ale byłyby. Philip najprawdopodobniej by o tym wiedział. Chyba, że jakiś kret Dankwortha szybko to zatuszował.

– Tak mogło być. – Alex pokiwał głową, zgadzając się z dziewczyną. – W takim przypadku ani Martin nie dostał dokumentów, ani policja.

– Uważam jednak, że mój tata w ogóle nie miał tych dokumentów przy sobie – rzuciła pewnie. W tym momencie spróbowała się wcielić w sytuację ojca. – To byłoby jak podanie się na tacy. Mój ojciec dobrze wiedział, że Martin w ostatnim momencie jego życia, obserwował prawie każdy jego ruch. Głupotą byłoby wziąć całą swoją wieloletnią pracę i osobiście zawieźć ją na komisariat.

– Jak w takim razie chciał ją dostarczyć? – Mężczyznę zaciekawił jej tok rozumowania.

– Nie wiem. Może wysłał kogoś zaufanego? Nie mniej jednak, jestem pewna, że znalazł inny sposób, by je dostarczyć. Nie wiem tylko, dlaczego nie dotarły – westchnęła kończąc rozpoczęty wątek. – Ale może Martin jest na tyle pewny siebie, że nie ruszył się z miejsca, więc mimo wszystko, warto sprawdzić tamtą okolicę.

– Masz rację. Tak zrobimy. – Alex spojrzał na zegarek. Przymknął oczy wzdychając cicho. – Mam jeszcze jedno spotkanie. Ostatnie – zaznaczył. – Jak wr...

Nieskończona liczba przypadkówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz