Rozdział 19

63 8 7
                                    

Minął prawie tydzień odkąd byli w starym hotelu i do tego czasu nie ruszyli z miejsca nawet o milimetr. Zawartość sejfu nadal pozostawała poza ich zasięgiem, a numer jak był zagadką, tak dalej nią pozostał. Nie było potrzeby, aby dalej wszyscy gnieździli się w jednym mieszkaniu, dlatego Eva została u Philipa, a Alex wraz ze swoim imiennikiem wróciła do jego domu.

Teraz rudowłosa leżała na kanapie z rękoma pod głową i patrzyła od dłuższego czasu w sufit. Mniej więcej tak właśnie wyglądało jej każde popołudnie od kilku dni.

– Nie myśl już tyle, bo ci zaraz mózg eksploduje. – Usłyszała gdzieś w oddali głos Alexa, który właśnie wchodził do salonu z kubkiem gorącej kawy. Jej zapach przywrócił dziewczynę na ziemię. Zmieniła pozycję na siedzącą.

– Ale to nie może tak być. Przecież... ojciec musiał mi podać jakieś liczby. – Pociągnęła nosem zapach intensywnie parującego napoju. Westchnęła z przyjemności. – Dlaczego nie możemy po prostu iść do tego banku i powiedzieć, że zgubiłam ten numer? – Zadowała mu już wcześniej to pytanie. Miała jednak nadzieję, że jej kłębiąca się nieustannie frustracja na tą beznadziejną sytuację będzie mniejsza, kiedy kolejny raz usłyszy logiczną odpowiedź. – Na pewno mają jakieś metody weryfikacji.

Brunet westchnął.

- Już ci mówiłem – westchnął usadawiając się obok niej na kanapie. – Jak sama nazwa mówi, numer służy do identyfikacji właściciela. Jest więc najistotniejszą rzeczą, której się od tak nie gubi. Co więcej, właściciele z reguły znają je na pamięć, z uwagi na cenę trzymanych w sejfach przedmiotów. Zapisywanie takich numerów bywa niebezpieczne, bo mając ten ciąg liczb, samo podrobienie dokumentów nie jest dla oszustów wyzwaniem. Gdy więc powiesz, że zgubiłaś numer, to mogłoby im się to wydać na tyle podejrzane, że prawdopodobnie wezwaliny policję. Tym bardziej, że ten sejf może mieć już dobre kilka lat, jak nie kilkanaście. Zależy od jak dawna twój ojciec zabezpieczał tam papiery. W takim wypadku to on byłby właścicielem. – Upił szybki łyk nadal intensywnie parującego napoju, odłożył kubek na pobliski stolik i wracając wzrokiem do Alex, kontynuował. – Gdyby więc dodatkowo pojawiło się nazwisko Sandrise’a, policja znając jego działalność, od razu by się tym zainteresowała. Simon położyłby na tym swoje łapy nim ktokolwiek z góry zdążyłby się tym zainteresować. Informacja migiem trafiłaby do Dankwortha, a on byłby skłonny nawet zorganizować napad na bank, by przechwycić zawartość skrzynki. – Nabrał powietrza, którego po tylu wypowiedzianych słowach miał deficyt. – Dlatego właśnie nie możemy.

Alex doskonale to wiedziała. Ale nadal nie mogła znieść faktu, że już są tak naprawdę o krok od dokumentów, wiedząc gdzieś są, a nie mogą po nie sięgnąć. Przeszła jej też przez myśl opcja, żeby w ogóle udać się na policję i powiedzieć, że w tym sejfie znajdują się dowody obciążające wciąż nieuchwytnego Dankwortha. Jednak nie wiadomo było jak wiele osób było skorumpowanych i czy szybciej faktycznie nie nastąpiłby napad z bronią na bank, niż policja zainteresowałaby się zawartością.

– Czyli muszę przypomnieć sobie jakiś numer. – Alex znowu głęboko westchnęła, jak co chwilę, od pięciu dni.

– I to nie krótki. Ma co najmniej piętnaście cyfr, jak nie więcej – zauważył brunet, co jedynie jeszcze bardziej przytłoczyło dziewczynę. – Pracownicy zazwyczaj mają w nich swój ukryty szyfr, numery dzielą się na sekcje i każda z nich coś oznacza. Ale dla nas nie ma to znaczenia. W niczym by to nie pomogło.

Rudowłosa również odłożyła na stolik swój kubek, tyle że jej był prawie pusty. Oparła głowę o zagłówek kanapy i  wzrok wlepiła w sufit. Nastała między nimi chwila milczenia, którą po chwili przerwała dziewczyna.

Nieskończona liczba przypadkówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz