XVII. Ważna misja i wstrętne jaszczury

551 29 8
                                    

Podziemie. Ciemne, obskurne miejsce pełne przeróżnych, dziwnie wyglądających potworów. W powietrzu roznosił się zapach siarki stęchlizny. W licznych jaskiniach położonych pod powierzchnią całego globu, znajdowały się skaliste, rytualne stoły, kamienne siedziska usłane zwierzęcą skórą i w niektórych miejscach również zapalone świece rozpraszając mrok . W grocie głęboko pod górnym Manhattan'em na bawolej skórze siedziało siedmioro młodych chłopaków. Wyglądali dość przeciętnie, zupełnie jak ludzie na powierzchni... choć nimi nie byli. Jasna karnacja i ostre kły wyraźnie wskazywały na to, że są wampirami. Jeden z nich siedział z zamkniętymi oczami, a pozostała szóstka zgromadziła się wokół niego


- To nie pomaga jak się tak na mnie gapicie. Nie mogę się skupić - powiedział


- Tinashe widzisz coś? - zapytał Kirabo


- Powtórzę się nie mogę się skupić jak się ta gapicie


- Dobra, dajmy mu spokój- powiedział Fugaru - jego wizje są nam potrzebne, inaczej Źródło da nam popalić.


- Dziękuję, wreszcie ktoś to zrozumiał - powiedział z ulgą Tinashe.


Chłopacy odsunęli się od niego, by dać mu więcej swobody. Nagle Tinashe wzdrygnął się i położył dłonie na skroniach. Siedział tak przez kilka minut, aż

w końcu otworzył oczy i wstał


- Musimy jak najszybciej biec do szefa !!


- Dlaczego ? Co zobaczyłeś? - krzyknął Fugaru.


- Dowiecie się później, a teraz gazu ! - odpowiedział chłopak.


Cała siódemka ruszyła w kierunku wyjścia z jaskini. Korytarz którym podążali był ciemny i wąski. Na skraju miasta znaleźli tajemnicze przejście. Czarne, dębowe drzwi.


- No nie... tyko nie drzwi do nikąd ! - krzyknął Sethos, który nienawidził tego środka transportu. Grupa chłopców przeszła przez potężne drzwi, które zaprowadziły ich do ogromnej jaskini na drugim końcu świata - do Hong Kong'u. Była ona pogrążona w półmroku. Na środku stało wysokie, krzesło, przypominające tron, a na nim siedziała postać w czarnej pelerynie. Kościste palce opierały się na drewnianych podparciach. Na jej twarzy widniały trzy równoległe blizny. Czarne oczy bez wyrazu wpatrywały się w przybyłych. Cała siódemka uklękła na przeciwko ciemnej postaci. Jedynie Fugaru, który klęczał pośrodku grupy, patrzył w stronę wysokiego krzesła. Reszta wbiła wzrok w ziemię.


- Jesteście moimi najlepszymi wojownikami... a jednak ZAWIEDLIŚCIE! - krzyknęła ciemna postać wstając ze swojego tronu - Mieliście odebrać list, kawałek papieru, który miały głupie dzieciaki !


- Panie - powiedział Fugaru - następnym razem nie zawiedziemy Cię


- Nie wiadomo czy będzie ten NASTĘPNY RAZ.


- Panie,


- Tinashe miał wizję.


- Dobrze - Źródło odwróciło się w kierunku Tinashe - Wstań chłopcze i pokaż

Zakon Czerwonego SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz