II. Wyspa Smoków

1K 67 3
                                    

Wampir rozejrzał się tempem wzrokiem się tępym wzrokiem. Jak każdy "stwór" który przybył  na wyspę nie był zadowolony z faktu że spędzi tu wieczność zamknięty i odizolowany w ciemnych lochach " Tsubasa no aru shiro", czyli skrzydlatym zamku". Wiedział że jeszcze nic się stąd nie wydostało. Wyspa była dla swych gości zagadką. Niby stare zwoje coś o niej wspominały, jednak z upływem czasu się zmieniła. Wyglądała jak miejsce opuszczone przez cywilizację. Rosły na niej rośliny o których istnieniu i zastosowaniu nie widzieli zwykli ludzie. Viet rozejrzał się dookoła. Plaża na którą wyjechali była nieskazitelnie czysta a fale uderzały z impetem o brzeg. Tuż za kawałkiem piaszczystej ziemi rozpościerał się las. Zwoje i stare zapiski wspominały że są tam ukryte liczne skarby, których strzegą Smoczy Wojownicy, a w niewielkiej góże osadzony był zamek " Tsubasa no aru shiro". Przed tą nazwą drżały ze strachu demony,wampiry i wilkołaki. Ponoć w jego lochach więziony jest sam Hrabia Drakula, ale to zupełnie odrębna historia. Oxi wcisnęła pedał gazu i samochód ruszył w kierunku największego drzewa na lini lasu.
- Honō wiesz co robić
- Ajaj kapitanie - odpowiedział z uśmiechem czarnoskóry chłopak i wyciągnął przed siebie rękę. Jego znamię zaświeciło jasnym blaskiem i drzewo jakby się otworzyło pokazując szeroki kamienny tunel.
- Gotowe - powiedział Honō.
Gdy tylko ferrari znalazło się w wejściudo tunelu, na ścianach zapaliły się pochodnie.
- No to hop - powiedziała Oxi dodając gazu. Ferrari gwałtownie przyśpieszyło. Światło migało tak jak lampki na choince. Nim zdążyli dostać zawrotów głowy wyjechali z tunelu na wielki murowany plac. Po prawej i lewej stronie można było dostrzec kolejne tunele. Z kilku wyjechał podobne samochody. Był to plac "Połączenia". Zbiegały się tu wszystkie tunele prowadząca na każdy zakamarek wyspy. Na drugim końcu pomieszczenia znajdował się kolejny tunel. Prowadził on do miejsca potocznie zwany przez Smoczych Wojowników - Gniazdem. Oxi zaparkowała czarne ferrari w jednym z boksów które były rozstawione po obu stronach stali. W każdym z nich były ustawione narzędzia i części do naprawy pojazdów. Oxi i Honō wysiedli z samochodu. Zawołali dwójkę potężnie zbudowany chłopaków mniej więcej w ich wieku.
- Kiri, Shouhei pomożecie nam z tą kruszyną ? - Honō wskazał na wampira
- Jasne - odpowiedzieli i ruszyli ku dziewiątą ferrari. Viet pierwszej chwili próbował się wyrwać i ich ugryść lecz nadaremno były jego próby, po kilku minutach Kiri i Shouhei trzymali go w mocnym uścisku.
- Dokąd go zabrać ? - spytał Kiri niskim głosem jak na nastolatka.
- Do Tatusia - Honō z uśmiechem popatrzył na wampira.
Kiri i Shouhei zabrali wampira na koniec Gniazda gdzie znajdowały się małe schody prowadzące do lochów. Po drodze Viet próbował się nieco wyrywać, lecz nawet on nie dał rady takim osiłkom jak Kiri i Shouhei. Z zejściem po schodach wiodących do lochów był lekki problem, gdyż Kiri, Viet i Shouhei nie wmieścili się idąc obok siebie, więc zawołali kolegów. Szli we czwórkę by nie dać Viet'owi szansy na ucieczkę. Oxi i Honō przyglądali się temu z uśmiechem a krzyki Vieta niosły się po całej sali.
- Musimy już iść, mistrz pewnie chce poznać szczegóły - powiedziała po chwili Oxi
- Niekoniecznie - odezwała się dziewczyna stojąca niedaleko. Ubrana, jak większość Smoczych Wojowników, na czarno z czerwonymi akcentami i długimi, blond włosami, dziewczyna podeszła do Oxi i Honō. - Mistrz musiał opuścić Wyspę. Wróci dopiero jutro.
- Super to mamy czas na kimono - odezwał się Honō z udawanym ziewnięciem
- To dziwne, przecież mistrz nie opuszczał zamku od lat.
- Może ma to coś wspólnego ze Źródłem ?
- Być może.
Nagle zabrzmiał dzwon. Wszyscy obecni w Gnieździe ruszyli do głównych schodów na końcu hali.
- Nareszcie !! Żarełko ! - krzyknął uradowany Honō i ruszył biegiem przez salę.
- Chodźmy Josei bo Honō nam wszystko zje.
Dziewczyny ruszyły za tłumem. Przeszli kilka korytarzy i schodów aż dotarli go ogromnej hali w której znajdowały się cztery długie stoły. Trzy z nich były do dyspozycji Wojowników. Każdy z nich należał do innego domu. Na lewo od wejścia znajdował się stół domu Pawā - czyli siła. Do tego domu należeli Kiri i Shouhei. Środkowy stół należał do domu Chie - Mądrość. Trzeci zaś należał do domu Yūki - czyli odwaga. To przy nim siedzieli Oxi, Honō i  Josei. Czwarty stół należał do nauczycieli. Zakon to także szkoła dla Smoczych Wojowników więc ich obecność jest obowiązkowa. Każdy posiłek rozpoczynała przemowa mistrza a że był on nieobecny, przemówił jego zastępca. Pan Fuyuri był najmniej lubianym nauczycielem. Jego niska i pulchna postura sprawiały że Wojownicy robili mu liczne kawały. Jak to na każdej jego przemowie, panowała cisza, choć tylko największe lizusy go słuchały. Po długiej przemowie, znamię pana Fuyuri, które znajdowało się na wewnętrznej stronie jego dłoni, zaświeciło się i na stołach pojawiły się liczne przysmaki, kaczka w cieście, przepiórki w galarecie, ziemniaki, okada z brokułami i wiele innych. W sali rozbrzmiały rozmowy i śmiechy. Po dłuższym czasie, gdy wszyscy się najedli, pan Fuyuri ogłosił wartę, tym razem byli to Kiri, Josei i jakiś szczupły, drobny chłopak z Chie.
- No to teraz lecimy spać - uśmiechnął się Honō do Oxi i ruszyli razem w stronę wyjścia.

P.S
Przepraszam że długo nie aktualizowałam. Mam nadzieje że nadal ktoś przeczyta ten rozdział, a i komentarze są mile widziane :)

Zakon Czerwonego SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz