XIII. Elesgard

431 40 2
                                    

Pobudka ! Wstawać ! - krzyknął Honō, by obudzić przyjaciółki. Perły już dawno przestały działać, lecz byli tak zmęczeni że musieli chwilę odpocząć. Walka z Wampirami i wielka ucieczka sporo ich kosztowała. Zasnęli niemal od razu, gdy tylko upewnili się że kryjówka jest bezpieczna. Zatrzymali się w małej, przestronnej szopie z mnóstwem siana. Budynek prawdopodobnie był nieużywany od lat, gdyż wszędzie czaiły się pająki i szczury. Oxi i Josei leżały na sianie i powoli budziły się ze snu

- Chwila Honō !

- Już wstajeeemy - powiedziała Josei przeciągając się i ziewając.

- Perły przestały działać. Możemy ruszać w drogę. - Powiedział Honō - Ja za kierownicą!!

- Dobra, będziesz prowadził, tylko daj jeszcze pospać. Wczorajsza walka była okropna.

Oxi nie miała zamiaru wstawać, choć zawsze w Zakonie wstawali wcześnie rano, gdyż lekcje zaczynali o ósmej.

- Oxi wstań, bo on nie da nam spokoju. Najwyżej pośpisz w samochodzie - powiedziała Josei błagalnym tonem. Głos Honō nosił się po całym budynku i nie dawał dziewczynom spokoju.

- No dobra już wstaję!!! - powiedziała Oxi wstając z siana - jeśli mamy ruszać to najpierw trzeba znaleźć samochód.

- A ile terenowych aut z wojskowym wyposażeniem jeździ po Rzymie... znajdziemy go z łatwością - odpowiedział chłopak z uśmiechem na twarzy. Jego oczy aż świeciły z radości, jaką dawało mu prowadzenie auta. W Zakonie, Honō był traktowany jak małe dziecko, które wszystko psuje i nie mógł nawet dotykać aut i samolotów znajdujących się w Gnieździe. Gdy tylko razem z Oxi wyruszali na misję dziewczyna często litowała się nad nim i pozwalała Honō, choć na chwilę usiąść za kierownicą i prowadzić auto. Przyjaciele ruszyli w kierunku centrum miasta, gdzie poprzedniego dnia zestawili swój pojazd. Gdy opuścili obrzeża nie czuli już wiatru na twarzach ani rosy, natomiast w powietrzu unosił się zapach świeżych bułeczek. Całej trójce zaczęło burczeć w brzuchach. Zdali sobie sprawę, że od długiego czasu nic nie jedli, a walki odbierały im coraz więcej sił. Weszli, więc do pierwszej napotkanej piekarni. Na półkach zobaczyli zdumiewające ilości pieczywa. Bułeczki, chlebki i pizzerki kusiły wyglądem i zapachem. Za ladą stał niski i pulchny mężczyzna. Na twarzy miał potężny zarost a na rękach cienkie, lateksowe rękawiczki. Przyjaciele podeszli do mężczyzny patrząc jednocześnie na pułki.

- Witam. Co państwu podać? - jego głos był niski, a język włoski, jakim się posługiwał, jego akcent i wymowa, świadczyła o tym, że mężczyzna był rodowitym Włochem.

- 10 bułeczek cynamonowych i 3 pizzerki poproszę... a co dla was - powiedział Honō do Oxi i Josei. Dziewczyny poprosiły tylko po dwie bułeczki. Mężczyzna zdumiony ilością zamówienia, zapakował wszystko do brązowej, papierowej torby z logo piekarni. Honō chwycił pakunek, zapłacił i razem z Oxi i Josei wyszli na ulicę. Była już godzina po południowa, więc na chodniku pojawiło się mnóstwo ludzi wracających z pracy. Zanim przyjaciele dotarli do auta, Honō zdążył już zjeść połowę swoich cynamonowych bułeczek. Tępo w jakim pochłaniał kolejne było zadziwiające. Wsiedli do auta, które zostawili na Via Cimarra niedaleko Koloseum. Oxi i Josei zabrały się za swoje bułeczki, a Honō usiadł za kierownicą, tak jak obiecała Oxi. Gdy tylko dziewczyny skończyły posiłek, chłopak włączył silnik i ruszył w stronę końca miasta. Przeprawa przez Rzym trwała dość długo. Na ulice wyjechały tysiące samochodów i motorów. Nim wyjechali ze stolicy dochodziła godzina piętnasta. Słońce powoli znikało z nieba. Honō zadowolony, prowadził samochód przez leśną, asfaltową drogę. Przez drzewa dosięgały ich promienie słońca. Z każdym kilometrem robiło się coraz ciemniej, a drzewa ustępowały wzgórzom. Josei poprowadziła ich krótszą i mniej uczęszczaną drogą, więc Honō mógł jechać o wiele szybciej nie patrząc na innych kierowców.

Zakon Czerwonego SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz