[8]

104 22 29
                                    

 Zimny powiew wiatru omiótł twarz Soobina, który szczelniej opatulił się kołdrą, mrucząc coś przez sen. Obrócił się na bok. Zaspany lekko otworzył oczy, zauważywszy, jak podejrzanie cicho jest w pokoju. Gdy zdał sobie sprawę, że pomieszczenie jest puste, a przez okno wpada smuga ciepłego, słonecznego światła, wygramolił się szybko spod kołdry i sięgnął po telefon, chcąc sprawdzić godzinę.

Była ósma trzydzieści. Soobin ciężko opadł na łóżko. Przez krótki moment nie mógł tego zrozumieć. Przecież nigdy się dotąd nie spóźnił na lekcje. Zawsze budzili go...

Chłopak rozejrzał się po pokoju, powoli wszystko rozumiejąc. Beomgyu i Taehyun. Musieli wyjść bez z niego. Bez żadnego uprzedzenia, po prostu poszli sami na lekcje. Soobin z początku był nawet na nich zły, dopóki nie przypomniał sobie wydarzeń z przeszłej nocy.

Wystawił swoich przyjaciół, idąc do Yeonjuna. Nie przespali całej nocy, tak jak myślał, że będzie. Obudzili się i wyszli bez niego, a widząc brak Soobina musieli domyślić się, że ich oszukał. 

Gardło chłopaka zaczęło piec, jak gdyby miał się zaraz rozpłakać. Szybko przełknął ślinę, pozbawiając się tego uczucia. Czemu miałby się czuć winny, skoro nie miał wyjścia? Próbował się pocieszać, ale w rzeczywistości bał się, że w ten sposób niszczy ich przyjaźń.

Gdyby tylko mógł im powiedzieć...

***

Przez całą drugą lekcje, która była swoją drogą pierwszą lekcją Soobina, chłopak próbował złapać kontakt wzrokowy z Teahyunem, przybierając minę pełną skruchy i przeprosin. Ten jednak unikał jego wzroku. Soobin spróbował więc z Beomgyu, i on nawet przez chwilkę na niego spojrzał, lecz zaraz został tyrpnięty przez siedzącego obok Taehyuna. Soobin jednak nie tracił nadzei, a reakcja Beomgyu sprawiła, że podszedł do niego zaraz po lekcji, łapiąc za rękę.

- poczekaj - powiedział błagalnym tonem, ciągnąc go za rękaw.

- co chcesz? - odparł Gyu, wbijając wzrok w podłogę.

- Beomgyu... Gyu... ty wiesz przecież, że nigdy bym wam tak nie zrobił...

- a jednak robisz - Bemogyu podniósł głowę i zajżał w głąb oczu przyjaciela. - cały czas kłamiesz. Nie wiem, czy dzieje ci się krzywda, nie wiem, czy ty przypadkiem nie wyrządzasz jej innym... na prawdę, ostatnio mam wrażenie, że cię po prostu nie znam.

- jak... jak możesz tak mówić? - zrozgoryczony głos Soobina sprawił, że brunet znów wbił oczy w ziemię. - ja ci mówię prawdę, że ja na prawdę, na prawdę nie chciałem, żeby to się tak potoczyło. Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć, ale nie mogę.

Oczy Beomgyu zalśniły, a on jakby stracił swój oschły wizerunek, który do tej pory próbował udawać.

- czy ktoś ci grozi? Nie mów, jeśli nie możesz, ale pokiwaj chociaż głową na tak lub nie. Powiedz mi, czy stoi za tym trzecia osoba? - brunet złapał za barki Soobina, zmuszając go na patrzenie na siebie.

Soobin zwlekał z odpowiedzią. Rozejrzał się na boki, po czym złapał przyjaciela za rękę i zaciągnął w boczną uliczkę, tą prowadzącą do biblioteki, gdzie drewniane, stare podłogi skrzypiały przy każdym kroku i gdzie na ścianach wisiały ćmy, motyle i wiele innych ładnych i brzydkich owadów, których nikt - zapewne oprócz profesora Junga - nie umiał nazwać. Korytarz był pusty.

Soobin pokiwał głową.

Zamknął przy tym mocno powieki, jakby spodziewał się, że magia Yeonjuna zaraz go dopadnie. Nic się jednak nie stało.

- proszę, nawet mi nie mów. A ja byłem na ciebie obrażony na śmierć. - Palce Beomgyu powędrowały do jego własnych ust. Chłopak mniał szkodliwy nawyk skubania skóry, kiedy się stresował. - czy on jest niebezpieczny?

[Forgotten diary of the two] YeonbinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz