[9]

120 25 45
                                    

— proszę, nie ruszaj się, nic nie mów, nie wydawaj żadnego dźwięku, najlepiej wstrzymaj oddech. Nie wyłaź zza regału.

Soobin uspokajał nabuzowanego emocjami Beomgyu, z którym siedział za jedną z półek biblioteki. Coraz bardziej zaczynał żałować swojej decyzji. Brunet wyglądał, jak gdyby był gotowy rzucić się na Yeonjuna zaraz po tym, jak wejdzie do pomieszczenia.

— no i... — zaczął jeszcze Soobin delikatnie — nie rób mu nic złego.

— nie wierzysz, że byłbym go w stanie załatwić jednym ciosem — zauważył Gyu, wymachując pięścią w powietrzu, jakby przymierzał się do uderzenia.

Soobin nie odpowiedział. Po pierwsze, to prawda, nie sądził, że zwykły nastolatek jak Beomgyu pokonałby dzieciaka z nadprzyrodzonymi mocami. Poza tym, Soobin na prawdę nie chciał, żeby coś się stało Yeonjunowi. Jakaś wewnętrzna siła mu na to po prostu nie pozwalała. Mimo aroganckiego charakteru, Soobin nie mógł pozbyć się wrażenia, że chłopak jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem. Ale Soobin starał się w każdym widzieć dobro, więc trudno traktować jego zdanie na poważnie.

Biblioteka była ciemna jak zawsze, choć tym razem Soobin odważył się zapalić małą lampkę stojącą na biurku bibliotekarskim, aby dodać sobie trochę otuchy. Jakiś komar co rusz irytująco obijał się o jej klosz. Lampka dawała przyjemne, żółte światło, chociaż stara żarówka buczała nieco. 

— jesteś tu tylko po to, żeby wszystkie podejrzenia moją osobą rozwiały ci się w twoim małym móżdżku. Że na prawdę nie mam wyboru. — przełknął ślinę, mając nadzieję, że jego przyjaciel wykaże się na tyle odpowiedzialny, że nawet nie wychyli nosa zza regału. Soobin nastawił uszu, bo usłyszał kroki wiodące z korytarza. Szybkim gestem nakazał Beomgyu schować się za półkę.

— cześć — przywitał się Yeonjun. Wchodząc do pokoju rozciągnął leniwie ręce. Stanął przed Soobinem i zlustrował go wzrokiem. — nosisz okulary — trafnie zauważył, nie przypominając sobie, żeby wczesniej widział w nich chłopaka.

— zazwyczaj noszę soczewki — wzruszył ramionami. — Ty za to stroisz się jak szczur na otwarcie kanału — odniósł się do luźnej koszuli drugiego i do kilku naszyjników, które nosił. Wśród nich Soobin rozpoznał jeden.

— trzeba wyglądać jakoś na randkach — odpowiedział Yeonjun naturalnie.

— na czym? — zachłysnął się powietrzem. — Czy my nie mieliśmy zbierać kamyków czy coś w tym rodzaju?

Słowa chłopaka odbijały się w umyśle Soobina jak mantra. To było dziwne i niespodziewane, mimo tego ani razu nie przeszło mu przez głowę, że Yeonjun może blefować. Zazwyczaj zachowywał się podejrzanie, ale o to Soobin nigdy by go nie podejrzewał. Yeonjun traktował ich spotkania jako randki? Mimowoli zarumienił się delikatnie, bo chociaż nie lubował się ani trochę w chłopcach, myśl, że istnieje osoba, której się podoba była jakimś urozmaiceniem jego zwykłego, szkolnego życia. Spojrzał na bruneta nieśmiało.

Nie minęła chwila, kiedy poczuł zimne palce Yeonjuna które idealnie wpasowały się w przestrzeń pomiędzy jego własnymi. Chłopak zbliżył się do Soobina, a on cały czas stał jak wryty, z szeroko otworzonymi oczami. Stali tak trochę, dopóki Soobin nie spróbował w końcu wyrwać się z mocnego uścisku bruneta. Był niespodziewanie silny, jak na takiego szczupłego i drobnego chłopaka.

Coś z zza regału skrzypnęło, a Soobin zdał sobie sprawę z obecności Beomgyu, o którym na chwilę zapomniał. Serce waliło mu jak młotem, kiedy popatrzył na twarz Yeonjuna i zrozumiał, że musi on zdawać sobie sprawę z czyjejś obecności, bo jego spojrzenie natychmiast zlodowiaciało, a oczy błysnęły, gdy skierował wzrok na półkę z książkami stojącą z boku.

[Forgotten diary of the two] YeonbinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz