7

2.5K 65 10
                                    

Dziś mieliśmy zacząć próby do studniówki, oczywiście mieliśmy tańczyć poloneza. Nikt nie był zbyt entuzjastycznie nastawiony do tego, ale nie mieliśmy wyjścia. Ustawiono nas w pary, ja niestety miałam mało szczęścia i wylądowałam w parze z Kacprem. Był typem chuligana, momentami się go baliśmy. Nie raz bił ludzi z klasy, albo szkoły, dyrektor już kilkukrotnie groził mu wyrzuceniem ze szkoły.

- Dobrze, mam nadzieję, że znacie kroki? - Powiedziała nasza wychowawczyni.

- No właśnie średnio. - Odezwał się Kacper.

- Boże, czy wy możecie zacząć współpracować? - Kobieta położyła rękę na czole. - Borucka, wyjmij z uszu te słuchawki. A ty stań prosto. Guma do kosza, a ty wyciągnij te ręce z kieszeni! Boże ja nie daje już z wami rady, jak ja się cieszę że to ostatni rok z waszą klasą.

Po kolei pokazano nam każdy krok. Czas strasznie się dłużył, źle nam szło a wychowawczyni cudem nie zeszła na zawał. Przez bite trzy godziny marudziła jacy to my nie jesteśmy leniwi...

Zastanawiałam się w ogóle czy będę miała ochotę przyjść na studniówkę, niby to za kilka miesięcy, ale i tak nie będę miała z kim się tam pojawić. Po trzech godzinach skończyliśmy próby i musieliśmy wrócić na lekcje, ominęły nas Fizyka, Polski i Niemiecki, a teraz mieliśmy Angielski.

Lekcje niesamowicie mi się dziś dłużyły, może dlatego, że na wieczór byłam umówiona z Matczakiem, ten chłopak dziwnie na mnie działał, to znaczy, był niesamowicie wkurzający, ale za to przystojny, miły i sympatyczny...
Kiedy mnie ostatnio przytulił czułam się jakbym położyła się w świeżo wypranej pościeli, to było cudowne. Na samym początku, gdy pierwszy raz spotkałam go na terapii, wydawał się chamski i zimny, a okazał się być totalnym przeciwieństwem.

Michał:
Kurwa mać, matura, matura, studniówka, studniówka i tak w kółko. Ciagle pierdolą o tym samym, ileż można? Te słowa wychodzą mi już uszami. Właśnie dostałem już trzecią pizde z matmy, a mamy dopiero wrzesień. Chłop od matmy mnie kurwa nienawidził, za każdym razem brał mnie do odpowiedzi, a ja upokarzałem się przed całą klasą swoim brakiem wiedzy. No ale na chuj mi jakieś równania? Albo pierwiastki. Ten skurwiel wziął mnie dziś do tablicy, miałem obliczyć pierwiastek jakiś, ale Michał nie potrafi. Tym sposobem znowu w ten dziennik leci sobie pizda. No cóż, miej wyjebane a będzie ci dane mówili. Szkoda tylko, że starzy znowu zrobią mi awanturę, że się nie uczę i przynoszę im wstyd. Na moje szczęście dziś w nocy wyjeżdżali i przez tydzień będę mieć wolną chatę. Jutro organizuje imprezę, kupiłem już kilka rzeczy, jakieś chipsy i różne inne, Franek obiecał że kupi jakąś wódę, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dziś wieczorem miałem spotkać się z Zuzą, postanowiliśmy nie iść dziś na terapię, jeden dzień nas nie zbawi. Chciałem zabrać ją w jakieś ciekawe miejsce. Mimo, że nasza znajomość nie trwała zbyt długo, to czułem, że mogę nazwać ją przyjaciółką.

- Matczi, o czym ty tak myślisz? - Usłyszałem za sobą głos Szczepana.

- O niczym. - Powiedziałem.

- O Zuzi? - Uśmiechnął się.

- Dobra, tak, myślę właśnie o niej. - Powiedziałem.

- To widać, że ci się podoba Matczak. Ciągle na nią patrzysz. - Powiedział.

- Zamknij kurwa mordę, to nie prawda. Zuza to moja przyjaciółka. - Nagle usłyszeliśmy dzwonek na lekcje, dzięki niemu nie musiałem kontynuować z nim tej rozmowy.

Weszliśmy do klasy, usiadłem w ławce z Krzyśkiem.

- Kurwa, chemia. - Westchnąłem.

- Chemia to jest między tobą i Zuzą. - Powiedział Adam.

- Cicho. - Zgniotłem kartkę z zeszytu i rzuciłem w chłopaka.

- Wykurwiaj! - Krzyknął. Nagle do klasy weszła nauczycielka.

- Kto tak pięknie się odzywa? - Spytała sarkastycznie.

- Nie wiem. - Powiedział Adam.

- Panie Adamie, żeby to był ostatni raz, wszystko słyszałam. - Powiedziała i usiadła przy swoim biurku.

Lekcja się zaczęła, baba tłumaczyła nam kolejny niepotrzebny i trudny temat. Dłużyło się jak cholera. Nagle wreszcie zadzwonił mój upragniony dzwonek na przerwę. To była ostatnia lekcja, więc mogłem iść już do domu.

- Wychodzimy dzisiaj na kurczaka? - Spytał Adam.

- Sory, ale jestem już umówiony. - Uśmiechnąłem się.

- A z kim? - Szczepan uniósł brwi.

- Nie ważne.

- Doskonale wiemy z kim. - Powiedział Adam z uśmiechem. - Bierzemy Wygusia i idziemy sami.

- Jasne. - Przytaknął Szczepański.

Zuza:
Właśnie wróciłam do domu ze szkoły, jak zwykle było pusto. Ale byłam już do tego przyzwyczajona, więc nie robiło mi to żadnej różnicy. Musiałam zacząć się szykować, była szesnasta trzydzieści, a na siedemnastą trzydzieści byłam umówiona z Michałem. Poszłam do łazienki i zmyłam cały makijaż, by wykonać świeży. Ten poranny już całkiem spłynął mi z twarzy. Zajęło mi to pół godziny, więc miałam mało czasu do wyjścia, pospiesznie przebrałam się w ostatnio zakupione ubrania, zabrałam torebkę do której włożyłam telefon i portfel, po czym wyszłam z mieszkania, wcześniej zamykając drzwi na klucz. Zadzwoniłam do Michała, by poinformować go, że już wyszłam. Chłopak czekał na mnie pod złotymi tarasami.

Gdy dojechałam na miejsce, przytuliłam Michała na powitanie.

- To gdzie idziemy? - Spytałam.

- Planowałem jakieś kino, ale grają same horrory. - Wzruszył ramionami.

- No to chodźmy na horror. - Powiedziałam.

- Wolałbym nie.

- Boisz się? - Zaśmiałam się.

- Nie boje się.

- Przyznaj się.

- Nie boje się horrorów.

- Michał, przyznaj, że się boisz.

- Dobra, boje się. - Przyznał w końcu, a ja zaczęłam się śmiać.

- To nic złego, że się boisz, ale proszę chodźmy na jakiś horror! - Błagałam. Uwielbiałam horrory, ale bałam się oglądać je sama.

- Zuza, boje się.

- Proszę, będę przy tobie, no chodź! - Pociagnęłam go za rękę w stronę kina. W drodze jeszcze mamrotał coś pod nosem. Kupiliśmy bilety, popcorn oraz picie po czym udaliśmy się do sali kinowej. Michał cały się trząsł, mimo tego, że film się nawet nie zaczął.

- Hej, co się dzieje? - Zaśmiałam się. - Film się jeszcze nie zaczął.

- Boje się.

- Ogarnij się, to wcale nie jest takie straszne. - Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili film się zaczął. Na początku nie zrobił na mnie wrażenia. Za to potem zrobiło się naprawdę strasznie.

- Zuza? - Spytał szeptem przerażony Matczak.

- Co się dzieje?

- Mogę się przytulić? - Zapytał.

- Jasne, chodź tu. - Chłopak wtulił się we mnie. Do końca filmu siedział przytulony, on się naprawdę bardzo bał. Wyszliśmy z sali kinowej i udaliśmy się na jedzenie.

- Nigdy więcej. - Powiedział.

- Sory, ale film był spoko. - Uśmiechnęłam się.

- Fabuła fajna, ale był w chuj straszny, nie cierpię horrorów. - Powiedział.

- Dobra, przeżyłeś, teraz chodź, kupimy sobie jakąś pizzę, albo kebaba? Co ty na to?

- Kebsa nigdy nie odmówię. - Uśmiechnął się i niespodziewanie chwycił mnie za rękę. Na ten gest na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Kocham Cię mała | MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz