Poszliśmy do pobliskiej knajpy na kebaba, nigdy nie potrafiłam zjeść go w całości, ale na szczęście był ktoś taki jak Michał i zjadł go za mnie. Po jedzeniu zachciało nam się zapalić, więc udaliśmy się na jakieś ławki i odpaliliśmy papierosy. W międzyczasie gadaliśmy o pierdołach. Czas mijał bardzo szybko, aż za szybko, nim się obejrzałam była już dwudziesta trzydzieści. W sumie to nawet wcześnie, pozatym jutro piątek, czyli najluźniejszy dzień w szkole, jeśli chodzi o plan lekcji. Na początku był Polski, całkiem lubiłam ten przedmiot, następnie wf, dwie historie z rzędu oraz na sam koniec geografia, matematyka, biologia i kolejny wf. Siedem lekcji w klasie maturalnej to wcale nie tak dużo, dobrze pamiętam, że siedem lekcji w podstawówce to była istna tragedia, zawsze wracałam do domu zmęczona jak nigdy, a mama mówiła, że wyglądam jakbym siedziała dziesięć godzin za kasą w sklepie. Chwila... jutro piątek, a to oznacza imprezę u Matczaka, nie mam zielonego pojęcia w co mogłabym się ubrać. Może w sukienkę? Odpada, wtedy pomyśli, że za bardzo się staram, dobra wymyślę coś.
- Zuza? - Spytał nagle.
- Hm? - Mruknęłam.
Chłopak przez chwilę nic nie mówił tylko wpatrywał się we mnie.
- Halo, ziemia do Michała! - Zaśmiałam się i zaczęłam machać chłopakowi ręka przed twarzą.
- A, no tak, czekaj, wiesz co? Nie pamiętam już.
- No dobra... - To było dziwne.
- Idziemy gdzieś? - Spytał.
- Na przykład?
- Chodź, pokażę ci fajne miejsce.
Po kilku minutach doszliśmy do sklepu z przeróżnymi świeczkami, kadzidełkami, łapaczami snów i tym podobnymi.
- Wierzysz w takie rzeczy? - Zapytałam wchodząc do środka.
- Połowicznie, na pewno wierzę w manifestacje, a ty? - Spytał oglądając świeczki.
- Sama nie wiem, to wszystko jest niesamowite, ale zarazem dziwne, no nie?
- Racja, od zawsze fascynuje mnie wszechświat i różne takie... strasznie ciekawe to jest. - Powiedział. - Kupić ci coś?
- Lecz się. - Powiedziałam. - Ostatni raz powtarzam, mam pieniądze, nie chcę żebyś za mnie płacił, co ty jakiś Caritas? - Zaśmiałam się.
- A może być i Caritas. - Uśmiechnął się.
- Kupię sobie świeczkę. - Powiedziałam i zaczęłam oglądać i wąchać świeczki. Po kilku minutach wybrałam idealny zapach. To była jakaś różana świeca, zapach był prześliczny.
Gdy wyszliśmy ze sklepu zaczęło się ściemniać. Nagle do Michała zadzwonił telefon.
- Halo no co chcesz? - Spytał poirytowany. - Dobra Jezu już wracam. - Rozłączył się. - Stary mi każe wracać na chatę, przepraszam, ostatnio mu coś odwala. Jest niezłe wkurwiony bo pani Ania do niego zadzwoniła i podkablowała, że nie byłem na terapii.
- Do mojego taty też pewnie dzwoniła. - Powiedziałam.
- Przeżyjemy, kurwa ale się cieszę z tej jutrzejszej imprezy, zobaczysz jak to jest imprezować z gombao. - Uśmiechnął się. - Dobra, jak mówiłem pora na mnie. Ale jako prawdziwy dżentelmen odprowadzę cię pod same drzwi twojego mieszkania. - Ukłonił się.
- Nie musisz, mieszkam po drugiej stronie Warszawy. - Powiedziałam.
- Chodź, ja mieszkam na Pradze północ, to nie tak daleko.
- Skoro tak uważasz. - Powiedziałam.
Michał był nieugięty i znów postanowił za mnie zapłacić, zamówił ubera który podwiózł nas pod moje mieszkanie. Chłopak wysiadł razem ze mną.
CZYTASZ
Kocham Cię mała | Mata
Fanfiction- Mogę jednego? - Spytałam wskazując na paczkę cameli, którą trzymał w lewej ręce. Chłopak spojrzał na mnie, po czym podał mi paczkę. Wzięłam jednego, wyjęłam zapalniczkę z kieszeni i odpaliłam papierosa. Chwilę staliśmy w milczeniu opierając się o...