Rozdział 6

196 10 16
                                    

Poranek dla nikogo nie był najlepszy. Harry się szybko zorientował, po tym jak ledwo zszedł na śniadanie do wielkiej sali i zobaczył, że przy stole gryffindoru rodzina Weasley siedziała razem, a Hermiona Grenger gdzieś tam w rogu, zagryzając kanapkę z serem. W tym momencie Potter po prostu nie wiedział co ma zrobić. Przełykając ślinę z lekką obawą zbliżył się do rudzielców, zerkając co chwila w stronę szatynki, która wyglądała naprawdę smutno gdzieś tam z daleka, popijają tylko ze złotego kubka ciepłą herbatę. Aż oczy jej błyszczały zza tej pary.

- Cześć kochanie. - Zaczął Wybraniec siadając obok rudej i składając na jej policzku delikatny pocałunek. Weasley'ówna mu nie odpowiedziała. Zachowywała się jakby udawała, że brunet nie istnieje. Obraziła się.

Widząc to okularnik przysunął się do niej bliżej i objął w pasie partnerkę, pozwalając sobie na zanurzenie nosa w jej włosach. Pachniała truskawką.

- Przepraszam, wiem, że wczoraj napisałaś, ale akurat mieliśmy walkę w dormitorium. - Zaczął Potter, zerkając w międzyczasie na Ronalda, którego gumowe ucho niemal się ruszało, gdy tylko podsłuchał, że było jakieś zamieszanie. Zresztą Gin od razu również skierowała spojrzenie na złotego chłopca, oczekując dalej wyjaśnień.

- Jak to?

- Wczoraj Ernest zaczął rozwalać dormitorium. Dwa razy mnie uderzył. - Wyjaśnił Harry, pokazując jednocześnie na swoją twarz. W kąciku wargi było widać rozcięcie, natomiast kość policzkowa wyraźnie posiniała.

Ron w dość oczywisty sposób pokazał niedowierzanie, wydając z siebie po prostu głośny dźwięk westchnięcia, natomiast wzrok wiewióry niemal natychmiast zmiękł.

- Ale jak to. - Zaczęła dziewczyna zmartwionym tonem, unosząc dłonie do twarzy bruneta, starając się delikatnie ocenić sytuację, tak by nie skrzywdzić swojego chłopaka.

A Harry'emu było po prostu smutno. Bo w dalszym ciągu nie był w stanie wyczuć w kierunku dziewczyny bardziej czułych emocji. Nawet mimo tego, że zmartwiona oglądała z każdej strony jego poszkodowaną twarz, zachowując się jakby był jej porcelanową laleczką, dalej nie mógł poczuć jakiegoś przyciągania w jej kierunku

Jednak gdy takie myśli nawiedziły jego głowę, po prostu postarał się je wyplemić. Zamiast zbierać je w umyśle, wolał złapać w szczupłe palce dłonie rudej, by następnie zbliżyć je do ust i ucałować z wierzchu.

- Stary, jak mogłeś nie dać mi znać, szybko bym się tam zjawił. - Odezwał się na starcie Ron, wychylając się by zerknąć na przyjaciela. - Facet jest skreślony. - Postanowił kiwając przy tym głową i wyszczerzając się w ogromnym uśmiechu, tak by pokazać chłopakowi wszystkie zęby.

- Tak Harry. Nikt nie zadziera z rodziną Weasley'ów. - Pokiwała od razu głową Ginny, uśmiechając się na ten czuły gest, który wcześniej wykonał dla niej ukochany.

Harry sam odwzajemnił uśmiech, jednak nie czuł się pewnie robiąc to. Bał się.

Wiedział, że jak rozstanie się z Gin, straci przyjaciela. A jak straci przyjaciela, również od razu zostanie pozbawiony rodziny. Molly i Artur byli dla niego jak rodzice. Ich dzieci były dla niego jak rodzeństwo. A Nora była jego domem. Czuł się tam zawsze dobrze. Przesiadywał w sypialni Rona całe wakacje, bawili się na polanie za dzieciaka łapiąc gnomy. A teraz ich znajomość stała pod znakiem zapytania.

- Dzięki, wiem, że zawsze mogę na ciebie liczyć. - Odpowiedział Potter przyjacielowi, starając się wyciszyć te wszystkie smutne myśli w głowie. Nie mógł tak postrzegać znajomych...

Podczas tej wymiany zdań, ktoś cały czas przyglądał się trójce przyjaciół. I wcale nie była to obrażona Hermiona Grenger, zjadająca w spokoju i ciszy swoje kanapki.

Amortencja | 𝑑𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz