Rozdział 2

284 13 61
                                    

Złoty chłopiec patrzył na blondyna oczami pełnymi szoku.

Stał przed nim nikt inny jak Draco Malfoy. Opryskliwy, pyskaty, chamski blondyn pełen pogardy dla osób z według niego "niższego statusu magicznego", którego nienawidził przez tyle lat. Z jego strony doświadczał jedynie nienawiści, która tak wżarła się w ich znajomość, że Harry nie wiedział jak ma po tej całej wojnie traktować czarodzieja.

- Czego chcesz, Malfoy? - Zapytał więc tylko, zaciskając mocniej wargi, by nie wydawał się słaby. Miał być twardy, bez skazy. Idealny bohater. Wiedział jednak, że w tej konkretnej sekundzie na pewno nie sprawiał wrażenia tak cudownego jak powinien. Honor mógł ucierpieć, jakby wyszło na wierzch, że na dodatek gryfona ocalił ślizgon.

- Uratowałem Ci dupę, a ty jeszcze mnie pytasz czego chcę? Może dziękuję? Mamusia nie nauczyła? - Zapytał ślizgon, stosując tą starą taktykę jeszcze z lat młodości.

Jednak Potter nie zdenerwował się. Minęło za wiele czasu, za dużo przeżył, by przejmować się słowami, rzucanymi przez wysokiego arystokratę. Był po prostu na to za stary, oraz przy tym nauczył się świadomości, że rodzice zrobili dla niego wszystko co najlepsze. Dlatego mógł ze spokojem przyznać. Mama nie nauczyła, ale zrobiła dla niego o wiele więcej. W jego obronie oddała swoje życie.

- Nie za stary jesteś? Znalazłbyś coś bardziej oryginalnego. - Odparł brunet wlepiając w niebieskookiego jedynie beznamiętne spojrzenie. Jednak i to nie było zbyt długie, gdyż szybko schylił się i złapał w dłonie różdżkę, którą wcześniej upuścił zakapturzony czarodziej.

Harry od razu zwrócił uwagę na fakt, że ten konkretny przedmiot magiczny był obskurny. Zaniedbany, jakby przeżył więcej lat niż sięgają ich drzewa genealogiczne. Coś okropnego.

Marszcząc brwi młody gryfon wsadził ową różdżkę do kieszeni spodni i paroma krokami minął ślizgona, nawet nie rzucając mu ostatniego spojrzenia. Jednak na co mógł zwrócić uwagę. Co prawda od wojny minęło parę miesięcy, oboje porządnie wyrośli od tamtego czasu, może nie wzrostowo, jednak muskularnie na pewno, ale w oczach Pottera ta fretka zawsze była tylko śliskim, wychudzonym typem z za dużym ego.

- Gdzie z tym idziesz? - Zawołał za nim arystokrata, jednak jego głos nie brzmiał na pytający. Był gładki i potężny, jakby oczekiwał odpowiedzi. Jakby to był rozkaz, na wyjaśnienie co dalej nastąpi.

- A po co ci to wiedzieć? - Odpowiedział automatycznie niższy z ich dwójki, nie szczycąc się nawet zwolnienia kroku. To na pewno nie nastąpiłoby gdyby tylko ślizgon nie ruszył gwałtownie za młodym mężczyzną łapiąc go przy tym za ramie. Silnym ruchem zatrzymał lwa w pół kroku i odwrócił do siebie przodem.

- Bo właśnie uratowałem cię przed ostrym wpierdolem? Bo ktoś celował do ciebie z różdżki i jestem też głęboko zainteresowany jaki typ spod ciemnej gwiazdy się tu znalazł? - Odparł Draco, napinając mięście szczupłej twarzy, zarysowanej żuchwy. Dopiero stojąc z tak bliska Potter ujrzał, że drugi czarodziej zapuścił króciutki meszek. Wyglądał jakby dopiero co wyszedł od barbera.

- To, że pomogliśmy sobie podczas wojny nie znaczy, że masz prawo wchodzić z butami w moje życie. Dla twojej informacji, dalej jesteś ślizgonem, dalej pomagałeś Voldemortowi i dalej cię nie lubię. - Odpyskował mu natychmiast złoty chłopiec, zaciskając mocno szczękę. Na samo imię największego wroga czarodziejskiego świata dało się zobaczyć, że Draco wykrzywił twarz w niezadowoleniu. Jednak najszybciej jak tylko mógł wymusił na siebie pokerową twarz, by nie okazywać swoich emocji.

- Jestem również uczniem Severusa! Był mi jak wuj. - Po tym argumencie tym razem Harry wykrzywił twarz w grymasie, nie chcąc słuchać z ust chłopaka takich słów. Odkąd dowiedział się jaki naprawdę był ich nauczyciel eliksirów, nabrał ogromnego szacunku do zmarłego czarodzieja. Mało tego, uważał go za jednego z najodważniejszych magów na tym świecie. Nie komentował faktu tego, że tyle lat Snape kochał się w jego matce, jednak z drugiej strony łatwiej było mu zrozumieć to wzgardzenie do jego ojca. Sam niezbyt przychylnie by patrzył na związek ukochanej osoby z kimś innym.

Amortencja | 𝑑𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz