Rozdział 7

176 9 2
                                    

Harry bardzo chciał, by ten dzień się skończył jak najszybciej. Liczył każdą sekundę, odmierzał co do minuty lekcje, wszystkie przerwy. Wydawać by się mogło z perspektywy drugiej osoby, że stał na rozgrzanym węglu, gdy tak tupał w miejscu. Jednak nic bardziej mylnego. W środku był twardą kostką lodu, trzęsącą się z zimna.

I cały czas spoglądał na Hermionę. To całkowicie mogło się już wydawać dziwne, oraz na pewno się takie wydawało, skoro Ginny w pewnym momencie, po skończonej lekcji z transmutacji, gdy rozdzielali się w całkiem różne strony, ona na lekcję z mugoloznastwa, a Potter na wróżbiarstwo, złapała złotego chłopca za ramię i szarpnęła.

- Co się dzieje? Dziwnie się zachowujesz. - Zagadnęła, zatrzymując w miejscu chłopaka, oraz stając na przeciwko niego, tak by nie pozwolić mu przejść korytarzem dalej. Postawę miała niemal wojowniczą, jakby nie zamierzała go przepuścić jeśli nie wypuści pary z ust.

- Nie wiem o co ci chodzi. - Automatyczna odpowiedź nie dała rady zbić Weasley'ówny z tropu. Mało tego, wyglądała, jakby conajmniej zaczął jej przedstawiać temat z historii magii. Wyraźnie znudzona. I do tego miała niesamowicie przekonującą minę. Cała jej aura aż krzyczała "Jaja sobie ze mnie robisz?".

- Czy ty myślisz, że ja jestem głupia? - Zapytała rzucając mu spojrzenie spod gęstych rzęs. A na to spojrzenie, Harry wiedział, że już nic nie poradzi. Dalej miał słabość do tych oczu. Kobieta akurat oczka miała nieziemskie, w porównaniu do tego upartego charakterku, który właśnie pokazywała. Chociaż z drugiej strony, niegdyś mu się to podobało. Westchnął więc i zaczął ponownie skakać z nogi na nogę, jak oparzony.

- Wytłumaczę ci później, kochanie. Dobrze? - Zapytał, chcąc odbić piłeczkę, a potem schylił się do kobiety całując jej czoło na pożegnanie. - Porozmawiamy na kolacji w wielkiej sali, dobrze? - Jeszcze zawołał do niej na odchodne, po czym minął jej drobne ciało i pobiegł na zajęcia. W końcu każda minuta się liczyła. Biegając tak po korytarzach szkolnych chyba naprawdę miał nadzieję, że uda mu się przyspieszyć czas. Jednak każdy wiedział, że w takich sytuacjach trzeba było po prostu czekać. To co ma nadejść, musiało się zjawić. Prędzej czy później.

Jednak czy mogło trochę szybciej?

Po zajęciach, które tak jak się spodziewał minęły jak krew z nosa, ciągnęły się tak długo, że Potter niemal czuł jak jego włosy na głowie robią się siwe, Harry nie miał już wyboru. Obiecał wiewiórze, że spotka się z nią na kolacji, która była o dziewiętnastej, natomiast zajęcia skończył wpół do piątej. Czyli miał dwie godziny na rozmowę z Hermioną. Musiał to zrobić. Nie miał wyboru.

Wybiegając z klasy gdzie przeprowadzane były zajęcia z historii magii, z cudem udało mu się minąć swoją ukochaną, która najwyraźniej mimo całego dnia spędzonego razem w jednej klasie, dalej nie miała go dość. Oraz również jego zachowanie wyraźnie wymijające, absolutnie się jej nie spodobało, gdyż zaraz po tym jak ją sprawnie obszedł, bez przeszkód ruszyła w pogoń za chłopakiem, który dostrzegając rudą głowę swojej dziewczyny, aż zbladł wewnętrznie. Jednego był pewien. Ta uparta gryfonka była szybka. Może nawet szybsza od niego. I zdecydowanie nie mogła złapać go w swoje dłonie.

- Harry! Wracaj tu! - Krzyknęła przez korytarz, nie zwracając całkiem uwagi na fakt, że wszędzie kłębili się uczniowie, kończący lekcję. Niektórzy wracali do dormitorium, inni szli do biblioteki, jeszcze inni najpewniej kierowali się na obiad. Młodsze klasy błąkały się po zamku szukając przygód. I właśnie oni wszyscy byli świadkami, jak bohater wojenny, nikt inny jak sławny Potter, najszybciej jak mógł uciekał przed swoją ukochaną kobietą, aż było widać tylko powiewającą szatę za chłopakiem.

- Mówiłem ci, że później ci wyjaśnię! - Odkrzyknął ukochanej, starając się jak najzwinniej wydostać z zamku. Jednak podstawą było to, że na terenie szkoły musiał ją zgubić. Bo jak wybiegnie na błonie, tak pięknie już by nie było.

Amortencja | 𝑑𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz