Rozdział 16

196 15 14
                                    

Harry niewiele pamiętał o tym co działo się po meczu. Był zły, to na pewno. Ale co tam się stało? Miał jedynie przebłyski jak Zabini pomaga wstać Draconowi, jednocześnie wpatrując się w gryfona w szoku. W końcu wszyscy byli w zaskoczeni. Nikt się nie spodziewał wybuchu Pottera a tym bardziej wyżycia się na własnej dziewczynie na oczach wszystkich uczestników wydarzenia. Jednak oprócz tego... W umyśle chłopaka była pustka. Chyba dlatego, że po wypowiedzeniu tych wszystkich słów po prostu stamtąd odszedł, udając się bezpośrednio w kierunku zamku. Musiał przejść się na spacer by ochłonąć.

Ku szczęściu, czy też może nieszczęściu, swoje kroki skierował do domku Hagrida, który tego dnia nie uczestniczył w kibicowaniu podczas meczu. To trochę zastanawiało Pottera, jednak jednego był pewien, na pewno był ku temu bardzo znaczący powód. Tak samo jak fakt, że dzisiejszej nocy mieli razem udać się do zakazanego lasu.

Skończył więc na ogromnym fotelu gajowego Hogwartu, patrząc jak jego ogromny przyjaciel porusza się po domku zgarniając ze stołu cały syf, który się tam znalazł. Spomiędzy bibelotów wystawały oczywiście również dwa wielkie kubki z parującą herbatą.

- Więc, mówisz Harry, że wygarnąłeś Ginny na oczach wszystkich? - Zapytał brodacz, zerkając na niego kątem oka. Już zdążył opowiedzieć to co pamięta, więc czekał na osąd, wsuwając się głębiej w siedzenie. Niepewnie poprawił okulary na czubku swojego nosa i ponownie skrzyżował przedramiona na torsie.

- Rozumiem, że się zdenerowałeś, zawsze miałeś wysoki poziom wrażliwości na niesprawiedliwość, ale czy to tylko o to chodzi, chłopcze? - Hagrid sprawiał wrażenie, jakby całkowicie nie skupiał się na gryfonie, a mimo to chłonął całą wiedzę, na temat przedstawionej sytuacji.

- To znaczy? Sugerujesz coś? - Potter zmarszczył brwi i sięgnął po kubek, by zaczerpnąć łyka, gorącego napoju. Obserwował jak gajowy oporządza domek, chowając niepotrzebne rzeczy do szaf, a te na teraz, układa na stole, przesuwając tylko w różnych kierunkach pomiędzy kubkami, dzbankiem i oczywiście talerzem ciasteczek.

Słysząc pytanie, pół olbrzym westchnął głęboko obserwując swojego mniejszego przyjaciela, podczas przerwy w szukaniu strzał do kuszy.

- Harry, ty nigdy nie byłeś tak impulsywny. Racja, wszędzie cię było pełno, ale jak cię spotkałem parę lat temu, byłeś małym, niepewnym, nieśmiałym dzieckiem. I dalej taki jesteś. Na pewno fakt, że Ginerwa potraktowała tak ślizgona nie wywołał w tobie aż takich emocji. Nie byłeś na coś zły? Jestem pewien, że tu chodzi o coś głębszego. - Hagrid stanął przed czarodziejem, pochylił się i z tym swoim błyskiem w oku położył dłoń na ramieniu nastolatka. Jego długa broda niemal dotknęła ud chłopaka, a zielone oczy Harry'ego były skupione na olbrzymie.

- Tu chodzi o twoje serducho chłopie. I przeproś Ginny dopóki nie jest za późno, to dalej twoja dziewczyna, takie rzeczy załatwia się prywatnie. - Dodał prostując się i wracając do porządkowania potrzebnych broni, oraz innych przedmiotów. Potter pokiwał głową, jednak nie był pewien, czy na pewno chce odzywać się do rudej. Naprawdę dalej był na nią zły i chyba nawet mu jakoś szczególnie nie zależało na jej wybaczeniu. Chciała, to niech się obraża do końca swojego życia. Może to by ją uzmysłowiło, że źle się zachowuje.

Tego dnia Potter nie wrócił już do zamku. Przesiedział u gajowego parę godzin, rozmawiając z nim jak za dawnych czasów, gdy potrafił się widzieć z brodaczem parę razy w ciągu tygodnia. Jednak zajęcia, nauka, to wszystko wywoływało w czarodzieju tyle skupienia, że po prostu nie miał czasu dla starego przyjaciela. Zresztą dalej chciał mu pomóc w tym co miał do zrobienia na terenie zakazanego lasu. Z Malfoyem czy bez, na pewno we dwoje sobie poradzą. Kieł już po jakimś czasie leżał przy drzwiach, obserwując właściciela, szykując się na podróż, chociaż każdy wiedział, że jakby doszło do groźniejszych sytuacji, pies by po prostu uciekł.

Amortencja | 𝑑𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz