Niemal przestraszony chłopak wstał od biurka i na sztywno wyprostowanych nogach podszedł do drzwi od sypialni, które najwyraźniej jako jedyne dzieliły go od wyraźnie czymś zdenerwowanego Malfoya. Nie wiedział czy chciał zmierzyć się z chłopakiem, ale najwyraźniej motyw był dla niego na tyle wrażliwy, że zastanawiał się na ewentualnym odwróceniu i udawaniu, że wcale go tu nie ma. Bo to przecież tak niesamowicie dobry pomysł.
- Myślisz, że ja sobie nie poradzę z tym spruchniałym drewnem? - Wyrzucał z siebie Draco stojąc po drugiej stronie dzielącej ich przeszkody. I to sprawiło, że jednak Potter się zastanowił czy na pewno powinien udawać, że go nie ma, skoro ktoś najwyraźniej postanowił w bardziej brutalny sposób poradzić sobie z problemem.
Unosząc dłonie do głowy, brunet zaczął ponownie szarpać się za włosy, jakby to wcale nie było tak, że faktycznie może je sobie powyrywać. Stał więc na środku pokoju, między łóżkiem a biurkiem, rozglądając się wokół dość przestraszony i zestresowany całą sytuacją. W końcu właśnie tego chciał uniknąć, konfrontacji z Draconem. I już nawet desparacyjny, chociaż zamglony wzrok Wybrańca spoczął na oknie, w końcu co to za problem wskoczyć na miotłę i uciec stąd daleko, najlepiej do zakazanego lasu, gdy drzwi bardzo potężnie zadrżały, pod najwyraźniej silnym ciosem osobnika stojącego po drugiej stronie.
- Potter!
- Draco, co ty tu robisz?! Nie widzisz, która jest godzina! - Zdenerwowany krzyk Pansy również rozległ się po korytarzu, a już na dźwięk jej głosu brunet zbladł. Ledwo parę godzin wcześniej miał poważną rozmowę z dziewczyną, podczas której Granger o wszystkim się dowiedziała i oczywiście postanowiła w bardzo konkretny sposób wyjaśnić przyjacielowi jak bardzo nie zgadza się z jego zachowaniem względem innych ludzi. Oraz o tym jak bardzo żałuję uważania eliksiru Amortencji, dla tak "wyrafinowanego i aroganckiego dupka jaki z ciebie wyrósł, Harry!".
- Nie twoja sprawa, wracaj do pokoju!
- Nie jesteś moim ojcem!
- Draco! - Wybraniec czując jak coraz bardziej boli go głowa od tych wszystkich dobiegających zewsząd hałasów, dopadł do drzwi i otworzył je gwałtownie, z czystym przerażeniem patrząc na odgrywaną scenę przed nim.
Malfoy w czarnej bluzie, oraz spodniach tego samego koloru wyglądał jakby tu biegł, lub przynajmniej był w trakcie jakiegoś wymagającego treningu. Za to z sypialni po drugiej stronie salonu wyglądała Pansy, ubrana w piżamkę z delikatnego materiału w postaci miętowych spodenek i bluzeczki na ramiączka, z koronkowym wykonaniem. Czyli tak jak zawsze, wyglądała oszałamiająco nawet w środku nocy oraz z potarganymi włosami. Za to zza jej ramienia wyglądała całkiem zaspana głowa Hermiony, która za to odziana była w różowy, puchowy szlafroczek do kolan. Oraz miała włosy rozwiane wokół całej głowy, nic się dalej nie zmieniło. Granger dalej była słodką bułą o ile nie próbowała zabić kogoś spojrzeniem.
- Co ty tu robisz? - Zapytał patrząc jak na jego widok wyraz twarzy arystokraty gwałtownie się zmienił. Z rozwścieczonego i zmachanego zrobił się... Smutny. I mimo braku okularów na nosie, Potter wyraźnie widział, jak szare oczy bardziej zaczynają przypominać coś na wzór zranionego szczeniaczka.
To było dziwne. Dziwnie było patrzeć na Dracona w takim wykonaniu. Na tego samego faceta, który jeszcze parę lat wcześniej rzucał w pierwszoklasistów śnieżkami, śmiejąc się, że to takie zabawne. A teraz stał przed nim przejmujący się sytuacją facet.
Malfoy czując, że może wejść do pokoju gryfona, bez ogródek wślizgnął się do pomieszczenia, tuż obok ramienia właściciela. Następnie dość delikatnie odsunął bruneta na bok i zamknął za nimi drzwi. Szybko z kieszeni spodni wyjął różdżkę i zwykłym machnięciem zamknął za sobą wrota, następnie kolejnym machnięciem wyciszając pomieszczenie.
CZYTASZ
Amortencja | 𝑑𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦
FanfictionHarry od zawsze tak bardzo skupiony był na ratowaniu czarodziejskiego świata, że sam zapominał o własnych potrzebach. Wszystko szło z automatu. Przyjaźń z Hermioną i Ronem, dołączenie do gwardii Dumbledora, wygranie wojny i oczywiście związek z Ginn...