Rozdział 20

209 12 20
                                    

Harry patrzył na Parkinson w głębokim szoku, starając sobie uświadomić to co właśnie panowało w jego sercu. Bo umiał podążać za punktami przedstawianymi mu właśnie wielkimi znakami zapytania. Skoro wiedziała Pansy, na pewno również wiedział Draco.

A on naprawdę nie chciał by właśnie ten jeden blondyn był o wszystkim poinformowany. Dopiero co doświadczali razem bardzo różnych gam emocji, dlatego z samą myślą o wiedzy arystokraty o tak głupim planie, samemu sobie dostarczył silnego ciosu w serce. Naprawdę w jakimś stopniu zależało mu na szarookim. Nie wiedział również czemu tak szybko jego emocje się zmieniły, jednak tak właśnie się działo, dlatego również nie chciał by mężczyzna brał w tym jakiś udział.

Jeszcze parę miesięcy temu Draco był mu całkiem obcym człowiekiem z którym łączyła go relacja chłodna oraz przepełniona złością. Z dziecięcych docinek, oraz wzajemnej niechęci, w parę lat uczucia zmieniły się w szczerą nienawiść, jakiej nie powinni do siebie czuć młodzi chłopcy. Tak silną, że nawet próbowali się pozabijać. Do końca życia będzie pamiętał zakrwawionego, niepewnego siebie blondyna na podłodze w łazience.

Był wtedy tak niewinny, bezsilny i zagubiony. Również wtedy te wszystkie negatywne emocje wpadły na mur, który postawił wielki pytanie przed dwoma nastolatkami.

Po co walczyć? Czy oni naprawdę po prostu siebie nie lubili? Czy coś zmuszało ich do wzajemnej nieakceptacji? Przez dumę? Zazdrość? A może nawet wyrafinowanie rodziców, którzy nie potrafili rozdzielić wychowania dziecka z własnymi chorymi ambicjami?

Harry czasem zastanawiał się, czy Malfoy na pewno był taki zły, jak myślał, przez te wszystkie lata wspólnego wychowania. W końcu miał przyjaciół, oraz najbardziej zaskakujące było to że wyraźnie szczerych. Dało się wiele powiedzieć na temat jego charakterku, jednak najwyraźniej to co odczuwali do siebie Pansy, Zabini i Draco było jak najbardziej prawdziwe. Dlatego zapewnie odpowiedź zaczęła się pojawiać parę tygodni wcześniej, gdy zmartwiony blondyn zaczął go pytać czy nic mu nie jest. Podchodził zaciekawiony o jego stan zdrowia. I nawet próbował go bronić, gdy ktoś podnosił na niego rękę.

Potter miał po prostu wrażenie, że doszło do jakiejś okropnej pomyłki, przez którą ich życia bez potrzeby się spierały. Po co ślizgon miałby zachowywać się w taki sposób po całej wojnie. Tym bardziej ostatnie jego zachowanie wskazywało na wielki przeskok emocjonalny.

Z którym Harry sobie nie radził.

- O czym on mówi? - Hermiona zszokowana spojrzała na Parkinson najwyraźniej wyszukując w niej znaków na jakiś przekręt, przez który komuś miała się stać krzywda. Najpewniej już w jej głowie tworzyła się jakaś historia o kłamstwie, jednak najwyraźniej przeczuwając jej rok myślenia, Pansy szybko złapała dziewczynę za rękę, przyciągając lekko do siebie.

- Mionka, uspokój się. Ja nie mam z tym nic do czynienia. - Oznajmiła brunetka, delikatnie obejmując mugolaczkę ramieniem w pasie. Za to potem jej ostry wzrok poszybował prosto na Wybrańca. Nie przypominała już tej słodkiej kuleczki szczęścia, która pytała go cały czas o maść na siniaki. Teraz wyglądała jak rasowy ślizgon z ambicjami.

- Ale on już zrobił. I albo to naprawi, albo źle się to skończy. - Jej głos był równie cięty co spojrzenie. Najwyraźniej personalnie odbierała krzywdę która działa się przyjacielowi, więc Potter już nawet nie skupiał się na tych dwóch dziewczynach, kierując swoje spojrzenie wszędzie, na każdą książkę, regał, czy mijających ich zakątek uczniów, byle by nie musieć mierzyć się z tą jedną, złą czarownicą.

Ale wiedział o czym mówi. Wie, jak traktował Dracona ostatnimi czasy.

Amortencja | 𝑑𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz