I. Z miłą chęcią zostanę twoim niebem

817 65 117
                                    


trzy lata temu


- Tańczysz, jak ten dmuchany ludek z festynów! - Zaśmiałam się w głos, ledwie wydobywając z siebie logiczne słowa. W moich żyłach krążyła wódka, a nogi plątały się pode mną podobnie jak kolejne zdania, które opuszczały moje usta. Choć widziałam świat w rozchwianej perspektywie przez helikopter, jaki panował w mojej głowie, to udało mi się dostrzec dzikie wygibasy, które odprawiał mój najlepszy przyjaciel.

- A mogłem się za niego przebrać. Czemu na trzeźwo nie wpadamy na takie pomysły?

- Na trzeźwo się żyć nie da, mój drogi Isaacu. Po za tym twój strój też jest całkiem spoko.

- No właśnie! On jest tylko całkiem spoko! A miał być przezajebisty!

- Na trzeźwo jest. Dramatyzujesz.

Przewróciłam oczami na jego zachowanie. Pomiędzy swoimi wypowiedziami rozglądał się po pomieszczeniu pełnym ludzi, jakby kogoś szukał.

- Idę do toalety.

- Tylko nie rób tam nic, czego ja bym nie zrobił! - Jego krzyk dotarł do mnie, a ja jedynie machnęłam ręka i ruszyłam tanecznym krokiem do toalety.

Odruchowo zaczęłam bawić się złotą obrączką, która luźno wisiała na łańcuszku wokół mojej szyi. Ludzie wciąż ocierali się o mnie, co było nieuniknione w momencie, gdy cała willa wypełniona była po brzegi pijackimi gębami. Ale nie przeszkadzało mi to, dopóki sama należałam do tej kategorii.

Możliwe, że droga do łazienki zajęła mi trochę więcej czasu niż powinna, ale ważne było to, że ostatecznie do niej trafiłam. Zamknęłam za sobą drzwi, sprawdzając kilka razy, czy aby na pewno zamek był przekręcony. Po dziesiątym razie, oparłam się o nie plecami i próbowałam unormować oddech, który nie wiedzieć czemu, wiercił się w mojej piersi jak szalony. Na przeciw mnie wisiało lustro, widząc swoje odbicie, podeszłam do niego i oparłam o zimny blat poniżej. Z moich ust wydobyło się głośne parsknięcie śmiechu. Z daleka wydawałam się być całkiem wyraźna, ale z bliska byłam jedną, wielką, tańczącą plamą czerwieni i beżu.

Ściągnęłam z szyi łańcuszek i okręciłam jego oryginalną zawieszkę pomiędzy palcami. Mimo, że obraz przed moimi oczami wirował i rozdwajał się niewyraźnie, nie musiałam go widzieć, bo w każdym detalu znałam tę obrączkę na pamięć. Białe złoto oplecione było wstążką najwyższej próby tego samego kruszcu w ciemnym odcieniu, układając się w literkę N, choć dla osoby postronnej mogłoby się wydawać, że to zwykła wstawka, która nie miała jakiegokolwiek znaczenia. Czując, jak w moim żołądku rośnie nieprzyjemne uczucie, zamknęłam w garści biżuterię i sięgnęłam do kieszeni skórzanych spodni, wyciągając z niej mały woreczek z tabletkami. Rozgniotłam je bez zastanowienia obrączką i otworzyłam, wysypując zawartość na marmurowy blat. Nie znałam nawet momentu, w którym biały proszek zniknął w całości. Momentalnie jednak poczułam szczypanie śluzówki nosa, więc ścisnęłam je mocno, robiąc to samo z powiekami.

- To chyba niezdrowe.

Przełykałam ślinę w momencie, gdy usłyszałam obcy głos tuż za sobą. Na jego dźwięk zakrztusiłam się wpadając w atak kaszlu.

- I niebezpieczne.

- Niebezpiecznym jest zakradanie się za czyimiś plecami, gdy myśli, że jest sam - wydyszałam.

- Siedziałem cały czas na widoku, słońce.

Automatycznie przewróciłam oczami na dźwięk zdrobnienia, jakim się do mnie zwrócił. Nawet będąc pod wpływem, nie znosiłam tego.

- Słońce masz na niebie. Ja jestem Noemi. - Wyciągnęłam dłoń w kierunku chłopaka, on zastygł, patrząc to na mnie, to na moją dłoń.

- Czy to flirt? Jeśli tak, to z miłą chęcią zostanę twoim niebem.

Niebo ponad Nami | Dylogia Nocnego Nieba #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz